wtorek, 28 lutego 2023

WYBÓR

Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania, a dochowanie wierności zależy od Jego upodobania. Położył przed tobą ogień i wodę, po co zechcesz, wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się spodoba, będzie ci dane. Ponieważ wielka jest mądrość Pana, ma ogromną władzę i widzi wszystko. Oczy Jego patrzą na tych, co się Go boją – On sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć.”

(Syr 15, 15-20)

Jakże często oskarżamy Boga za nieszczęścia i tragedie, które nas spotykają i z którymi przychodzi nam zmierzyć się w codziennym, przyziemnym życiu osobiście w bólu oraz w poczuciu niemocy, i nierzadko beznadziei. Jakże często doszukujemy się w Panu potwora, obojętnie przyglądającego się niesprawiedliwym dramatom i kataklizmom, chorującym nieuleczalnie i umierającym dzieciom, nędzy i biedzie pożerającym godność człowieka, wojnom i bezprawiu, przemocy i bezkarności. Jakże często w akcie osobistej porażki lub w momencie ograniczającym nasze święte prawo do wolności zaprzeczamy w gniewie i bezradności istnieniu Boga, odrzucamy Go, uzasadniając własny brak wiary lub apostazję grzechami – przewinieniami innych (zwłaszcza kapłanów), wszystkimi nieszczęściami, które mają miejsce, które nas unieszczęśliwiają, a na które przecież Stwórca i Ojciec nie powinien pozwalać w imię rodzicielskiej miłości do nas jako Swoich pociech zasługujących na opiekę i ratunek, na troskę i prezenty będące spełnianiem oraz zaspokajaniem naszych potrzeb.

W słowotoku owych wszystkich ludzkich rozgoryczeń, jakimi obrzucamy – kamienujemy naszego Pana, rzadko kiedy zdarza się usłyszeć głos osoby, doszukującej się najpierw winy w sobie jako przyczynie wszystkiego, co złe i niepożądane w życiu przez człowieka, a przecież to od nas zależy jak będzie wyglądała, smakowała i pachniała nasza przyziemna codzienność, to w naszej władzy jest charakter przeżywanego dnia, to my decydujemy o owocach naszych doświadczeń i doznań. Bóg dał nam tę niebywale potężną moc decyzyjności ze względu właśnie na szacunek do ofiarowanej nam wolności, którą tak sobie cenimy i której nie chcemy stracić za żadne skarby świata. Z tego właśnie powodu – z tytułu poszanowania wolności człowieka mamy możliwość i przywilej dokonywania wyborów. Bóg bowiem niczego nam nie narzuca. On pokazuje nam dobro i zło. Tylko od nas zależy, co wybierzemy, a w konsekwencji dokonanego przez nas wyboru zależy to, jak będziemy żyć. Bóg pozwala nam decydować, a przez to niekiedy dopuszcza do przykrych doświadczeń, stanowiących efekt naszych osobistych decyzji, ale tylko po to byśmy nauczyli się pokory i miłości, byśmy posiedli umiejętność rozróżniania dobra i zła, byśmy uwrażliwili się na drugiego człowieka, wyzbywając się egoizmu oraz pychy.

Czyż my jako rodzice nie wychowujemy własnych dzieci w sposób, nie tylko teoretyczny, ale empiryczny? Czyż nie trzymamy naszych pociech na krótkich smyczach przy nodze, aby się nie poparzyły, nie zraniły, nie ubrudziły, nie uderzyły, nie rozczarowały i nie rozpłakały? Czyż w ten sposób nie przypominamy Boga Ojca, który nie tylko pragnie nam wyjaśnić i pokazać, ale również!, który pozwala nam doświadczyć?

Pan stworzył świat. Bóg ukształtował człowieka na własne podobieństwo, a więc dał nam moc decydowania o naszym życiu. Wprowadził, jako Stwórca, zasady i prawo, które stanowią gwarancję pokoju serc i są zaczynem ludzkiego szczęścia – dał nam wodę. Od nas tylko zależy, czy zechcemy i zdecydujemy się czerpać z jej źródła zaspokojenie naszych duchowych potrzeb, będących harmonią, siłą, odwagą, poczuciem komfortu i zadowolenia. Okazuje się zatem, że by być człowiekiem szczęśliwym, każdy z nas winien przestrzegać przykazań. Każdy wszak ma przed sobą ogień – zło i wodę – dobro. Od każdego więc zależy indywidualny wybór, a w konsekwencji charakter codziennego, przyziemnego życia – to, czy chcemy żyć źle, wybierając ogień, czy pragniemy żyć dobrze, wybierając wodę. W tym właśnie momencie dochodzi do głosu człowieka wolność. Bóg nam bowiem niczego nie narzuca. Kładzie przed każdym z nas dwa konkretne żywioły: ogień i wodę. Jako Stwórca zna wszak doskonale zło i dobro. Nie jest mu obca przeszłość i teraźniejszość. Zna doskonale przyszłość. Człowiek również nie jest dla Niego żadną zagadką. W końcu go stworzył. Doskonale więc zna ludzką naturę i serce, które bardzo często bywa zdradliwe wobec nawet samego człowieka – wobec samego siebie. Posiadając taką wiedzę, pragnie chronić Swe dzieci przed złem, będącym pasmem cierpień, tragedii, niepowodzeń, łez, niemocy i beznadziei – wszystkiego, co jest esencją nieszczęścia, dlatego wprowadza zasady, jakich każdy z nas winien przestrzegać, by uniknąć konfrontacji z ogniem, by się nie poparzyć, by nie odczuwać bólu, by nie spłonąć, by nie umrzeć, dlatego uczy nas Słowami Pisma Świętego kierowania się w przyziemnej pielgrzymce do Domu Ojca przykazaniami, jakich wypełnianie jest wodą zaspokajającą potrzeby ducha i ciała, a tym samym utrzymującą nas przy życiu.

Czyż my jako rodzice nie wprowadzamy w codzienność naszych pociech zakazów i nakazów? Czyż nie przedstawiamy własnych oczekiwań? Czyż nie przestrzegamy naszych dzieci przed niejedzeniem trujących owoców lub grzybów, przed wkładaniem widelca w kontakt lub przed dotykaniem rozgrzanego czajnika, w którym właśnie wrze gotująca się na herbatę woda? Czyż nie pouczamy naszych pociech, co jest ogniem a co wodą, co złem a co dobrem?

Wszystko to robimy, by chronić nasze dzieci i by wprowadzić je mądrze w dorosłe, samodzielne życie, ale też pozwalamy im dokonywać wyborów, by doświadczając, zdobywały świadomą wiedzę na temat bycia człowiekiem i na temat życia w całym zarysie jego okazałości.

Tak samo też postępuje z nami Bóg. Jako nasz Ojciec ostrzega, zaleca, zakazuje i oczekuje, ale jednocześnie pozwala nam dokonać wyboru – pozwala nam zdecydować. Kładzie przed nami ogień i wodę – zło i dobro. Tłumaczy Słowami Pisma Świętego różnicę charakteryzującą owe dwa żywioły śmierci i życia. Pragnie jako troskliwy i kochający Rodzic, byśmy wybrali dobro. Oczekuje od nas umiłowanych dzieci, że zdecydujemy się żyć, a nie umrzeć, że sięgniemy po wodę, przestrzegając przykazań, ale nie naciska i nie osacza nas żądaniami oraz roszczeniami albo pretensjami, a pozostawia nam prawo dokonania samodzielnego wyboru, więc to od każdego z nas zależy po co wyciągnie rękę – to od każdego z nas zależy, czy sięgniemy zachłanną dłonią po ogień, czy po wodę, czy będziemy czuć ból i niewyobrażalne cierpienie z powodu osobistych tragedii poparzeni oraz spalani płomieniami zła, czy w ukojeniu będziemy delektować się orzeźwieniem, przyjemnością i zaspokojeniem, a tym samym szczęściem. Wszelkie zatem niepowodzenia i sytuacje niemocy oraz beznadziejności, kataklizmy, wojny są konsekwencją naszego wyboru – naszych grzechów. Wszelki zaś pokój i stan zadowolenia oraz siły jest owocem naszego codziennego postępowania podejmowanego według Bożych przykazań. To od nas wszystko zależy. To my decydujemy o wszystkim. To my jesteśmy winni wszelkiemu złu, które nas doświadcza, bo to my dokonujemy nieodpowiednich wyborów – to my grzeszymy. Decydując się na ogień i sięgając ręką po ów żywioł, wkładając dłoń w płomienie na własne życzenie, nie możemy oczekiwać, że się nie poparzymy i że nie będziemy cierpieć potwornego bólu, że nasza codzienność nie zostanie spalona niszczycielską siłą niepowodzeń i tragedii. Bóg bowiem pragnie naszego dobra i naszego szczęścia, dlatego zachęca nas do wybrania wody, a zatem zachęca nas do przestrzegania przykazań, zaznaczając jednocześnie, że w ten tylko sposób, o cokolwiek nie poprosimy, będzie nam dane, czegokolwiek nie poszukujemy, będzie przez nas znalezione, i gdziekolwiek nie zapukamy, będzie nam otworzone (Mt 7,7-8). Od człowieka więc zależy wszystko. Bóg nas nie potępia, ponieważ jest Miłością, a Miłość „cierpliwa jest, łaskawa jest, Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma…” (1 Kor 13,4-7).

Pan nasz jest Miłosierny, ale i Sprawiedliwy, dlatego jako kochający Ojciec przestrzega nas Słowami Pisma Świętego przed ogniem – złem jako śmiercią, zachęcając do postępowania według praw przykazań będących wodą – dobrem i życiem, ale i pozwala nam doświadczać konsekwencji naszych wyborów, byśmy przy następnej nadarzającej się okazji podejmowali decyzje w sposób bardziej przemyślany, a tym samym świadomy – mądrzejszy. Wszystko więc zleży od nas – od naszych wyborów.

Bóg nas nie potępia. To człowiek sam siebie skazuje na otchłanie piekielne, wybierając w codziennym życiu ogień, odrzucając wodę, a więc postępując źle i podle czy egoistycznie, lecz nie według przykazań Ojca Wszechmogącego. Jeśli więc cokolwiek dzieje się niedobrego w naszym codziennym życiu, zastanówmy się nad decyzjami jakie podjęliśmy i wyborami jakich dokonaliśmy – zróbmy sobie rachunek sumienia!, nim rzucimy oskarżeniem w Pana naszego.

Postępujemy tak, jak nam! się podoba. Robimy tak, jak nam! jest wygodnie. Wybieramy to, na co my! mamy ochotę. Decydujemy tak, jak nam! podpowiada nasza! potrzeba… Później odczuwamy rozczarowanie, rozgoryczenie, gniew, złość, nienawiść, które wyładowujemy agresją okazywaną Bogu, obarczanego winą za nasze! myśli, słowa, uczynki i zaniedbania, a to przecież wszystko nasza wina, bo to nie Ojciec Wszechmogący wywołuje wojny, nie On zabija, nie On obżera się i wyrzuca w kosz nadmiar jedzenia, kiedy ludzie głodują, nie On pragnie zanieczyszczenia środowiska i chorób, nie On nas truje i okalecza, nie On nas zdradza i okrada, nie On nas nie szanuje i nie On nas obmawia czy obgaduje, dając o nas fałszywe świadectwo, nie On nam zazdrości czy nas poddaje różnorodnym eksperymentom naukowym, nie On nas skłóca i wrogo nastawia przeciwko sobie, nie On rani nasze dzieci.

Ile czasu każdy z nas poświęca na modlitwę w intencji własnych pociech, wnuków, bliskich, przyjaciół? Ilu z nas modli się o nawrócenie naszych wrogów, by ich zatwardziałe serca nie dotknięte zostały Bożą miłością, a tym samym by już nigdy więcej nie odczuwały wobec nas nienawiści oraz mściwości i tym samym by nas nie przeklinały? Ilu z nas modli się o pokój na świecie? Ilu z nas modli się o spokojne i godne życie?

Wszystko, czegokolwiek złego doświadczamy, jest efektem ognia, po który coraz częściej sięgamy, gdyż rośnie wśród nas grono odrzucających i wyrzekających się Boga z takich czy innych powodów mniej lub bardziej zrozumiałych, ponieważ rośnie w większości nas pragnienie życia ciałem, ale nie duszą, której istnieniu nierzadko się zaprzecza, którą się depcze i usuwa, zagłusza zmysłowymi doznaniami… Świat płonie w rozwiązłości, lenistwie, wygodzie, pysze, egoizmie, przestępczości, przemocy, pieniądzu, prestiżu społecznym, błyskotkach, prawie ustalanym przez człowieka w imię fałszywie pojmowanej tolerancji i w zakłamany sposób rozumianemu szacunku. Żywioł wody – dobra będącego owocem przestrzeganych przykazań – przypomina dziś mizerne kałuże powoli a skutecznie wsysane, wysuszane przez nasze przywiązanie do przyziemności, czyli do śmierci.

Oczekujemy, że będziemy żyć jak nam się rzewnie podoba według własnych zasada i jednocześnie żądamy, by Bóg mimo wszystko łaskawie nam wybaczał i by przed wszelkim złem jako konsekwencją egoistycznie prowadzonego życia nas chronił, będąc przez nas opluwanym, poniżanym, detronizowanym, pogardzanym, wyśmiewanym, szykanowanym i niszczonym… Bardzo często mówimy, iż wierzymy, ale nie praktykujemy – a to przecież tak, jakbyśmy żonie, mężowi wyznali miłość, która jest tylko wypowiedzianym słowem „kocham cię” w żaden sposób, w żadnym momencie nie przekładającym się na czyn – jest tylko słowem nieucieleśnionym; to tak jakbyśmy usłyszeli od kogoś bliskiego naszemu sercu, że nas kocha, ale jakbyśmy nie znajdowali w drobnych gestach, w relacjach potwierdzenia owej miłości, jakbyśmy nie czuli z jej strony ciepła bliskości ani wsparcia, ani zainteresowania czy zaangażowania i jakbyśmy żyli obok kogoś fizycznie obecnego, ale kompletnie obcego, obojętnego wobec nas, bo w ogóle nas nie zauważającego. W tego rodzaju relacjach przestajemy reagować na współlokatora, z którym przyszło nam dzielić te kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów kwadratowych.

Czy Bóg nie ma do tego prawa? Czy nie ma prawa odejść wyrzucony przez nas za próg naszego codziennego, przyziemnego życia?

Wybierając ogień – zło, dajemy wyraz naszej pogardy wobec Boga, wyznajemy, że Go nie chcemy. Odrzucając wodę – dobro, wyrzekamy się życia, którym jest nasz Stwórca.

Jakim więc prawem oczekujemy zbawienia i Królestwa Niebieskiego?!

Grzeszymy – to nasza słabość i skłonność. Droga do świętości jest pełna upadków i wyrzeczeń. Nie znaczy to, że grzesząc, stajemy się z góry potępieni i niegodni Bożej Miłości. W każdej bowiem chwili swojego codziennego pielgrzymowania dzięki Miłosierdziu możemy odrzucić wcześniej przez nas wybrany ogień – zło, by móc zdecydować się na wodę – dobro. W każdej bowiem sekundzie, minucie czy godzinie naszego ziemskiego istnienia mamy szansę na nawrócenie i życie poprzez przestrzeganie Bożego Prawa – przykazań.

Zatem…

Pan przed tobą położył ogień – zło i wodę – dobro. Po co wyciągniesz rękę?… Pan położył przed tobą życie – wodę i śmierć – ogień. Co wybierzesz?

Pamiętaj, dokonując ostatecznej decyzji, że „Bóg nie przykazał ci być bezbożnym i nie zezwolił ci grzeszyć.”

Wybór należy do ciebie i jakość życia zależy od ciebie. Jeśli zdecydujesz się na ogień, nie miej pretensji i żalu do Boga, że na własne życzenie powoli zżera cię śmierć.

Polecam gorąco obejrzenie filmu pt. "Żywy":



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz