piątek, 11 listopada 2022

SKAŁA

Jezus odpowiedział” „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych.”.”

(Mk 12, 29-30)

Inspiracją do napisania niniejszego artykułu był komentarz czytelniczki korespondujący z rozważaniami zatytułowanymi „Lis w kurniku”, a dotyczącymi wypowiedzi papieża Franciszka z 13 października 2022 roku wygłoszonej podczas uroczystości obchodów rocznicy Soboru Watykańskiego II a opublikowanej na stronie internetowej pch24.pl w dniu podanym wyżej. Wspomniana autorka słusznie zauważyła, iż „niestety to ludzie i również katolicy oczekują zmian w kościele; (iż) mówimy, że kościół jest skostniały, nie nadąża za postępem; (iż) chrześcijanie chcą więcej rozwodów kościelnych, rozgrzeszenia dla żyjących w wolnych związkach, dopuszczenia aborcji itp.; (iż) kobiety są wyzwolone i nie chcą być "TYLKO" matkami; (iż) w tym wszystkim zatracamy właśnie sens samego Boga a Jego nauka okazuje się zbyt trudna, chociaż prosta i przejrzysta”, po czym zasugerowała, że być „może te oczekiwania i naciski mają bezpośredni wpływ na Papieża ?”.

W odpowiedzi na przytoczone i trafne wnioski podsumowujące otaczającą nas oraz osaczającą ze wszech stron rzeczywistość pragnę podzielić się osobistymi przemyśleniami, które zacytowany komentarz wywołał a które wydają mi się niezwykle istotne. Warto może zatem rozpocząć od zdefiniowania i tym samym scharakteryzowania osoby, którą jest chrześcijanin, czyli ten! będący podobnym Chrystusowi i tym samym naśladujący Chrystusa, a więc: ten!, kto „pełni wolę Bożą” (Mk 3, 35). Jezus wyraźnie zaznacza, iż to On jest drogą, prawdą i życiem, i że nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przez Niego” (J 14,6). Syn Człowieczy nadmienia również, iż każdy Jego uczeń – chrześcijanin, który pragnie pójść za Nim musi „zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż swój i Go (jako Nauczyciela i Mesjasza) naśladować” (Mt 16,24). W owych naukach nie ma mowy o wyrozumiałości oraz pobłażliwości Boga wobec człowieka, nie ma tzw. taryfy ulgowej czy hołdu oddawanego postępowi jako głównemu celowi ludzkiej egzystencji. W owych naukach natomiast przekazywane są konkretne i niezwykle przejrzyste wytyczne – warunki, które należy spełnić, by być chrześcijaninem. W związku z tym, jeśli ktokolwiek wierzący oraz (nie lub) praktykujący a deklarujący się wyznawcą Jezusa Chrystusa uważa, że „Kościół jest skostniały, bo nie nadąża za postępem”, jeśli „chce więcej rozwodów kościelnych, rozgrzeszenia dla żyjących w wolnych związkach, dopuszczenia aborcji itp.”, pragnie „kobiet wyzwolonych i nie chcących być "TYLKO" matkami”, to…

Czy taki ktoś rzeczywiście jest chrześcijaninem?!

Jak słusznie zauważyła autorka wyżej przytoczonego komentarza „w tym wszystkim zatracamy właśnie sens samego Boga”, przez co „Jego nauka okazuje się zbyt trudna, chociaż prosta i przejrzysta”. Wówczas bowiem nie idziemy Drogą, nie opowiadamy się po stronie Prawdy i w konsekwencji tracimy Życie. Wówczas nie wypełniamy woli Bożej, a jedynie dbamy o własne potrzeby oraz egoistycznie stoimy na straży naszego widzimisię uparcie zmierzającego do realizacji egocentrycznych planów oraz do spełnienia osobistych oczekiwań. Wówczas też nie przestrzegamy najważniejszego przykazania, jakie nakazuje prawdziwemu chrześcijaninowi „wyrzec się samego siebie”, by „miłować Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”, by dopiero przez tę miłość „miłować swego bliźniego jak siebie samego”, jakie nakazuje prawdziwemu chrześcijaninowi „stracić swe życie z powodu Syna Bożego” (Mt 16,25). Zatem...

Czy w obliczu tak rażących wykroczeń, których współcześni wychowankowie Kościoła katolickiego się dopuszczają, mamy prawo nazywać siebie chrześcijanami?!

A jaką rolę w ówczesnej trzodzie Pana (?!) ogrywa papież Franciszek. Czy rzeczywiście owe współczesne „oczekiwania i naciski (o których mowa wyżej) mają bezpośredni wpływ na Papieża?”

Być może tak właśnie jest. Być może Biskup w Białej Szacie ulega wiernym, do których prowadzenia został powołany, ale…

Czy tak powinno być?!

Absolutnie nie!, ponieważ papież jako Piotr – jako Skała jest tym, na którym Jezus Chrystus pragnie budować i wznosić ku chwale Boga Ojca Wszechmogącego Kościół o bramach odpornych na piekielne moce (Mt 16,18). Zatem Biskup w Białej Szacie winien być niezłomny i twardy, wierny Synowi Człowieczemu oraz służący Mesjaszowi bez względu na kogokolwiek oraz cokolwiek, powinien być wzorem dla parafian. To papież jest pasterzem chrześcijan – trzody owieczek powierzonych mu pod ojcowską opiekę przez Pana. Nie może więc i nie ma prawa sprzeniewierzać się Bogu, by służyć ludziom i by zadowalać znajdujących się pod jego pieczą wiernych, aby ci mogli swobodnie podążać za duchem współczesnego świata, nie zaś za Duchem Świętym, któremu wszyscy wierzący w Boga Wszechmogącego – Stworzyciela Nieba i Ziemi oraz rzeczy widzialnych, i niewidzialnych winni być posłuszni.

Czy ktokolwiek widział stado owiec (lub) i baranów prowadzących pastwiskami swego poddanego im bezmyślnie oraz ślepo pasterza?!

To z pewnością byłby zdumiewająco nienaturalny, wręcz karykaturalny widok, bo w konsekwencji narażający całą trzodę na niebezpieczeństwo i zatracenie.

Podsumowując powyższe rozważania, należy zaznaczyć JEDNO – Bóg jest wymagający i niezmienny, miłosierny, ale i sprawiedliwy, o czym (niestety) bardzo często zapominamy i co ignorujemy, uzurpując sobie bezwarunkowe prawo do zbawienia i do zasłużonego (?!) miejsca w Królestwie Niebieskim mimo bagażu popełnianych grzechów. Z tego też powodu – z powodu owej niezmienności oraz stanowczości naszego Pana kontrastujących z ludzką ułomnością i krnąbrnością „nauka Chrystusa okazuje się zbyt trudna, chociaż prosta i przejrzysta”. Nie warto jednak rezygnować z Drogi, którą podążamy, opowiadając się po stronie Prawdy, w kierunku Życia.

Słowami dzisiejszej Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 17,26-37) Jezus utwierdza nas – chrześcijan w słusznie podejmowanym trudzie i pociesza, zachęcając byśmy byli jak Noe i jak Lot – ocaleni i będący zwycięzcami. Nie musimy bezwiednie płynąć nurtem współczesnych zmian doczesnego świata. Nie musimy poddawać się i poświęcać modernizacji niczym wszyscy ci, którzy szydzili z Noego czy z Lota, „jedząc i pijąc, żeniąc się i za mąż wychodząc, kupując i sprzedając, sadząc i budując”. Musimy zaś zaakceptować, że tak jak Noe oraz Lot będziemy postrzegani jako dziwacy oraz ludzie zacofani, ograniczeni intelektualnie, niedorzeczni i ułomni, bo to właśnie my – w przeciwieństwie do towarzyszącej nam „padliny, wokół której gromadzą się sępy” – „zachowamy swoje życie”. Nieprawdą jest więc i potwornym bluźnierstwem, iż wszyscy dostąpią zbawienia. Herezją jest głoszenie przekonania, że Miłosierdzie Boże będzie ułaskawieniem dla wszystkich dobrych (?!) ludzi. Każdego bowiem Pan – Sędzia Sprawiedliwy ukarze lub nagrodzi według jego zasług oraz postępków. Jezus Chrystus wyraźnie i bezkompromisowo wyjaśnia nam stanowczość Boga Ojca, przemawiając do nas Słowami Ewangelii według świętego Łukasza (Łk 17, 26-37): „Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą razem mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona.”

Miejmy zatem na uwadze to, kim jesteśmy. Podejmujmy decyzje i dokonujmy wyborów według sumienia świadomości, że jako chrześcijanie mamy być podobni do Chrystusa, nie do autorytetów współczesnego świata pełnego padliny, nad którą krążą sępy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz