czwartek, 24 marca 2022

"I ODPUŚĆ NAM NASZE WINY..."

„Jeśli bart twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu! I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu!”

(Łk 17,3-4)

Człowiek z natury jest istotą upartą i egocentryczną. Wrażliwość zaś jest darem różnorodnie rozbudowanym w ludzkim sercu i sumieniu. Wiele więc w życiu każdego człowieka zależy od Boga, a że Stwórca doskonale zna własne dzieło i wie, iż zatwardziałość charakteru nierzadko zakłóca przejrzystość kontaktu osoby z jej Panem, a tym samym uniemożliwia wypełnienie woli Ojca, który pragnie byśmy się wzajemnie miłowali, daje nam wskazówkę sposobu, w jaki powinniśmy traktować bliźnich i w jaki winniśmy postępować na co dzień w relacjach międzyludzkich.

W obliczu jednak współczesnych zawirowań wojennych, rozgrywających się na terenie Ukrainy, oraz zaangażowania państwa polskiego w pomoc ofiarom przemocy militarnej, będącej ludobójczym aktem potwornej zbrodni Władimira Władimirowicza Putina, rodzi się w sercach niektórych – zauważyłam – bunt przeciwko postawie Polski, bunt podsycany historią i brakiem „Żałuję tego” w ustach sąsiada mającego splamione dłonie krwią rzezi wołyńskiej. Kurczowo powołujemy się na wyżej przytoczony fragment Ewangelii według świętego Łukasza, domagając się przeprosin. Osobistą niechęć wobec udzielanej Ukraińcom pomocy usprawiedliwiamy brakiem skruchy naszych wschodnich sąsiadów. Uparcie żądamy sprawiedliwości i przyznania się do winy, twierdząc, że mamy prawo do nieprzebaczenia im krzywdy narodowej jaką była rzeź wołyńska, bo nie usłyszeliśmy słów przeprosin, stanowiących oficjalne uznanie faktu za haniebny czyn – akt mordu naszych rodaków.

Też się nad tym głęboko zastanawiałam, prześladowania historią i postawą Ukrainy czczącej polityka niepodległościowego o poglądach skrajnie nacjonalistycznych – Stepana Andijowicza Banderę jako bohatera, a nie przestępcę. Zagłębiając się jednak w Pismo Święte oraz własne doświadczenie osobistej krzywdy, jakiej doświadczyłam, doszłam do wniosku, że nie możemy żyć tylko i wyłącznie przeszłością. Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek pamiętać to, czego doznaliśmy, by zachować czujność i ostrożność wobec zła, mogącego zaatakować z każdej strony i w każdej chwili, ale mamy również obowiązek wybaczyć, by gniew nie okradł nas z Królestwa Niebieskiego, o czym upomina Sam Bóg Ojciec, ucząc nas przez Jezusa Chrystusa słów codziennej modlitwy: „… i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…” Naturalnie nie wyobrażam sobie budowania szczerze życzliwych relacji z Ukrainą, jeśli oba narody nie uznają rzezi wołyńskiej za fakt oraz krzywdę wyrządzoną narodowi polskiemu. Zawsze będzie to potworne wydarzenie niewidocznym murem pomiędzy nami – granicą różnic oraz uprzedzeń. Prawdziwa przyjaźń bowiem powstaje tylko w relacjach kształtowanych na prawdzie i w prawdzie. Nie ma innej drogi do wspólnego sukcesu. Powinniśmy jednak nasze relacje i sąsiedztwo zawierzyć Panu Bogu. Czasami trzeba wybaczyć zanim usłyszy się słowa z ust naszego winowajcy: „Żałuję tego”. Przyjęta postawa pokory może bowiem pobudzić sumienie tego, który wyrządził nam krzywdę.

Czyż nie zadziało się podobnie?

Polacy zaangażowani w pomoc ofiarom wojny okazali Ukraińcom akt przebaczenia. Ukraińcy zaś, korzystający ze wspomnianej pomocy, słowami podziękowań, wspominający trudną historię łączącą nasze narody, otrzymali od Pana Boga czas refleksji i rachunku sumienia. Może więc kolejnym etapem zawiązujących się – mam nadzieję, że lepszych – relacji będzie obustronne uznanie rzezi wołyńskiej za haniebny akt mordu i nie!! bohaterstwa Stepana Andijowicza Bandery, a jego bestialstwa i okrucieństwa potwierdzonych śmiercią jego ofiar, będącą końcowym efektem w potworny sposób zadawanych tortur niewinnym, bezbronnym ludziom (w tym dzieciom).

Nie cieszy mnie wojna ani tragedia ludzi nią bezpośrednio dotkniętych. Serce mi pęka i dusza krwawi z powodu odczłowieczenia i krwiożerczości czegoś, co powinno przynajmniej przypominać ludzi, a co w świetle bezwstydnych, bestialskich działań zdaje się być gorsze od zwierząt atakujących jedynie w chwili zagrożenia lub głodu. Chcę jedynie nadmienić, iż nic nie dzieje się bez przyczyny i że powinniśmy na obecną, przykrą dla nas wszystkich sytuację spojrzeć z perspektywy wspólnej przyszłości, by móc stać się lepszymi i mądrzejszymi, bardziej wrażliwymi na siebie wzajemnie. Nie rozgrzebujmy tego, co minęło, bo nigdy nie awansujemy i nie ruszymy zwycięsko do przodu ku piękniejszemu jutru. Pamiętajmy, ale wybaczmy, a jeśli nie potrafimy odpuścić zadanych naszemu narodowi krzywd, to módlmy się i prośby Boga o tę łaskę, powtarzając słowa modlitwy: „…i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”

Ja też kiedyś komuś wybaczyłam, kto bardzo mnie skrzywdził – mojemu tacie. Będąc ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej, przebaczyłam swemu oprawcy, choć nie usłyszałam od niego słów przeprosin czy nie doświadczyłam jakiegokolwiek gestu wyrzutów sumienia, nakłaniających go do wypowiedzenia: „Żałuję tego”. Mimo to odpuściłam mu jego winy i odeszłam, zostawiając go w samotności – w jego samotności, której towarzystwo stało się dla niego nie do zniesienia. W owym czasie modliłam się o nawrócenie dla mojego taty, widząc w nim jedynie biednego, bo przepełnionego złością człowieka – kogoś potwornie zranionego i tym samym niepotrafiącego kochać oraz przyjąć miłości. Na Dzień Ojca, po długim czasie milczenia, zadzwoniłam do niego, życząc mu pojednania z Panem Bogiem. Wiele jeszcze tygodni upłynęło, zanim mój tata wyspowiadał się, a po sakramencie pokuty przeprosił mnie za wyrządzone krzywdy i upokorzenia. Niedługo po tym akcie skruchy zmarł, więc nie mieliśmy okazji nawiązać lepszych relacji. Mimo to czuję w sercu radość i ulgę, bo to potworne zło między nami, zostało pokonane, dzięki czemu mam przyjemność rozkoszować się stanem duchowej wolności.

Piszę o tym, by potwierdzić, że przebaczenie wyprzedzające słowa przeprosin, brzmiące „Żałuję tego”, jest możliwe i stanowi zaczyn dobra, jeśli tylko w nas samych i w naszym życiu Osobą decydującą będzie Bóg.

Zdolność odpuszczenia win jest łaską. To nie zaleta naszej ludzkiej natury. Nie rodzimy się z taką piękną i wszechmogącą umiejętnością miłości „cierpliwej, łaskawej, niezazdroszczącej, nieszukającej poklasku i nieunoszącej się pychą, niedopuszczającej się bezwstydu, nieunoszącej się gniewem, niepamiętającej złego” (1Kor 13,4-5), bowiem taką MIŁOŚCIĄ jest Sam Bóg, więc człowiek bez Niego staje się niczym innym, jak odwrotnością tego nieskazitelnego stanu, czego przykładem są ludzie krzywdzący innych – krzywdzący bliźnich.

Módlmy się więc o tę łaskę. Módlmy się, jeśli nie potrafimy przebaczyć, powtarzając nieustannie słowa codziennego pacierza, którego nauczył nas Jezus Chrystus: „…i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz