środa, 6 kwietnia 2022

JESTEM, KTÓRY JESTEM

„Mojżesz rzekł Bogu: „Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mię do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć?” Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: „JESTEM, KTÓRY JESTEM.” I dodał: „Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was.”.”

(Wj 3,13-14)

Przytoczona wypowiedź Boga Abrahama, Boga Izaaka i Boga Jakuba, Boga naszego, adresowana ustami Najwyższego do Mojżesza, rozpaliła mnie radością, zachwytem, podziwem i wzruszeniem oraz miłością…

Nawet nie potrafię wyrazić słowami stanu, w którym znalazłam się mimowolnie i natychmiast, w ułamku sekundy po uchwyceniu Imienia Ojca Przedwiecznego. Mogę jedynie w ułomny, bo ludzki sposób użyć mizernego określenia, nie oddającego w pełni istoty owego stanu: zadrżałam niczym świat w posadach.

Znam wielu ludzi, którzy własne zaniedbanie ducha i ciała usprawiedliwiają swym nieustannym poszukiwaniem Boga, odrzucając wszystkich, spotykanych na swej drodze codziennego życia, i wszystko, proponowane im przez (nawet!) Tego poszukiwanego w niekończącej się podróży na oślep i w nieznanym, zupełnie obcym i przypadkowo obieranym kierunku doczesnej wędrówki podejmowanej każdego, budzącego się po nocy ranka. Często, zwłaszcza w aktach potwornej tragedii zbiorowej czy indywidualnej, słyszę zarzuty i oskarżenia biczujące ciszę dociekliwym pytaniem: „I gdzież jest Bóg?!”. Często też spotykam się (również wśród wiernych) z pragnieniem ludzkich serc poznania Ojca Przedwiecznego jako Osoby poprzez poznanie Jej Osobowości. Nie wystarcza nam Słowo Pisma Świętego. Pragniemy żywego, namacalnego Boga, który stanąłby z nami twarzą w twarz, pokazując Siebie jako Człowieka o takich, a nie innych talentach oraz zaletach, o takim a nie innym kolorze włosów czy oczu, jako Mężczyznę lub Kobietę, jako Kogoś konkretnego i rzeczywistego. Czujemy się bowiem zagubieni. Lektura Pisma Świętego pobudza naszą wyobraźnię, ale nie zaspokaja naszego wyżej wspomnianego pragnienia poznania Boga twarzą w twarz. Nierzadko słyszymy od uczonych teologów, kapłanów, że nie jest to możliwe ze względu na Majestat Pana, na Jego Wszechmoc i Potęgę, a tymczasem Sam Stwórca zniża się pokornie i objawia się nam w Jezusie Chrystusie, natomiast na co dzień staje przed nami twarzą w twarz, choć my tego nie widzimy i nie doceniamy, mimo że wystarczy podnieść wzrok, spojrzeć przed siebie, powtarzając głośno i wyraźnie Jego Imię: „JESTEM, KTÓRY JESTEM”.

Doświadczyłam tego i doświadczam każdego dnia, w każdej minucie własnego codziennego życia, w każdej myśli, w mowie, w czynie, w staraniu, w sukcesie czy w porażce, w szczęściu i w cierpieniu, w trosce i w radości, we wszystkich i we wszystkim, smakując w zmysłowy i żywy sposób wszechobecności mego Pana oraz dobroci Jego Ojcowskiego Serca – Miłości. Owe obcowanie z moim Stwórcą angażujące mnie całą duszą oraz ciałem w bycie w Nim i z Nim czyni mnie szczęśliwą mimo wielu niedoskonałości, jak również niedociągnięć, mimo przeciętności i tego, co ludzie uznają za nędzne i bezwartościowe albo banalne. Każdego bowiem dnia, w każdej chwili żyję poznawaniem „JESTEM, KTÓRY JESTEM”.

Na stronie internetowej: przewodnik-katolicki.pl znalazłam często powtarzane w Kościele stwierdzenie, że Ojciec Przedwieczny „jest z całą pewnością Bogiem tajemniczym i niedającym się zredukować do składnika naszej rzeczywistości…”

„Tajemniczy i niedający się zredukować do składnika naszej rzeczywistości…”

Nie przemawiają do mnie owe przytoczone określenia. Nie odbieram bowiem Boga jako tajemniczego, ponieważ jestem przekonana, że Ojciec Przedwieczny Sam staje przed nami twarzą w twarz w każdej sekundzie naszego doczesnego życia, pragnąc nam się objawić i przedstawić. Uważam jednak, iż Jego Potęga i Wyjątkowość są tak przeogromne, że potrzeba nam całego życia, którego i tak nie starcza, by ową Potęgę i Wyjątkowość poznać. Tajemniczość zaś kojarzy mi się z czymś niemożliwym dla człowieka, z czymś kompletnie nieosiągalnym i znajdującym się ponad ludzkimi zdolnościami poszukiwania, analizowania, dostrzegania i interpretowania oraz przyswajania czy rozpoznawania. My jednak na co dzień poznajemy Boga, kontemplujemy Jego Osobę, odkrywamy Jego Osobowość. Mówiąc: „ja jestem”, już przywołujemy naszego Pana, wypowiadaniem pierwszej części Jego dwuczłonowego Imienia, rozeznając w ten sposób fakt, iż mamy w sobie podobieństwo do Stwórcy, iż jesteśmy częścią naszego Ojca. Różnica jednak polega na tym, iż On nazywa się JESTEM, KTÓRY JESTEM, a ty nazywasz się: „ja jestem… (i tu podajesz swoje imię, dopełniając nazwą człowieka własną osobowość), a ja nazywam się: „ja jestem Izabela Małgorzata”, przy czym „Izabela” jako hiszpańska wersja „Jezabel” w języku hebrajskim („eliszebeth”) oznacza „Bóg mą przysięgą”, a „Małgorzata”, ze względu na swoje greckie pochodzenie semantyczne, oznacza „perła”. Wyszczególnione rozbicie dwuczłonowego Imienia Ojca Przedwiecznego, uzupełnione naszym imieniem otrzymanym od rodziców jest idealnym zobrazowaniem nas jako Bożego stworzenia. Każdy z nas jest zatem istotą stworzoną na podobieństwo naszego Stwórcy. Zatem nasze „ja jestem” świadczy o płaszczyźnie, w której działa w nas Duch Święty, co potwierdza wrażliwość ludzkiego sumienia i umiejętność tworzenia oraz odkrywania, a w podawanym przez nas naszym imieniu zaznacza się już aktywność naszej woli, jaką zostaliśmy obdarowani. W związku z tym jesteśmy istotą połączoną. Stanowimy osobę, w której działa i przez którą działa Bóg oraz w której działa i przez którą działa jej wola – ona sama. Od nas więc zależy jak będzie wyglądał i funkcjonował świat. Od nas zależy specyfika podejmowanego działania i wartość oraz znaczenie efektów naszej aktywności, bo od nas zależy – ze względu na posiadaną i podarowaną nam wolną wolę – czy będziemy podatni na sugestie Ducha Świętego i na ile będziemy otwarci na pokorę oraz posłuszeństwo wobec Ojca Przedwiecznego. Zatem nie Bóg jest odpowiedzialny za wszelkie nieszczęścia i tragedie trawiące świat chorobą nowotworową egoizmu i egocentryzmu, pychy i agresji czy nieposkromionej ambicji, a my sami, ponieważ to my decydujemy, co zrobić w danym momencie lub z czego zrezygnować albo co wybrać. Podarowana nam i posiadana przez nas wolna wola jest wspomnianą samodzielnością oraz niezależnością. Bóg natomiast działaniem Ducha Świętego sugeruje nam pewne rozwiązania określonych sytuacji, będących zaczynem pewnych wydarzeń. Czy skorzystamy z owych podpowiedzi i czy uchronimy świat przed chorobą nowotworową naszego egoizmu i pychy?... – zależy od naszej woli.

Zgodnie z semantycznym znaczeniem wyrazu „imię”, zdefiniowanym przez Słownik Języka Polskiego PWN, każdy z nas jest kimś wyjątkowym. Imię bowiem nadaje znaczenie i określa wartość człowieka. Charakteryzuje jego osobowość. Imię stanowiło własność prywatną, majątek. Określało i określa jednostkę w całej jej okazałości. Dzięki temu poprzez imię, nadane nam w sakramencie chrztu czy nawet w akcie urzędowego rejestru ludności, poznajemy samych siebie i tych, których spotykamy w codziennym życiu. W imieniu określane jest ludzkie przeznaczenie, portretowana osobowość. Każde bowiem imię zakorzenione jest znaczeniowo w rzeczywistości, której jesteśmy częścią, z którą jesteśmy w pewien sposób utożsamiani, bo przez nią kształtowani, ale również! – bo przez nas tworzoną.

Podobnie jest z Bogiem. Król Nieba i Ziemi jest przecież Stwórcą wszystkich oraz wszystkiego, dlatego trudno zgodzić mi się z wyżej przytoczonym stwierdzeniem, iż Ojca Przedwiecznego „nie da się zredukować do składnika naszej rzeczywistości”. Obserwując otaczający nas świat, którego jesteśmy częścią składową, odkrywamy JESTEM, KTÓRY JESTEM. Bóg przedstawia nam się poprzez Swoje dzieło. Wszelkie stworzenie, wszelki byt jest milimetrem lustra, w którego całości mamy możliwość zobaczyć Oblicze Ojca Przedwiecznego. Owe obcowanie z naturą staje się więc formą ludzkich zdolności poznawczych oraz rozpoznawczych, mimowolnie i samoistnie redukujących Istotę Boga do składnika naszej rzeczywistości, czego (uważam) nie powinniśmy się obawiać ani wstydzić. Doznania zmysłowe, wzbudzane doświadczaniem świata, stają się dotykiem, wzrokiem, zapachem i smakiem, którymi charakteryzujemy Ojca Przedwiecznego, portretujemy Jego Osobowość. W naturze dostrzegamy Boga jako Osobę o artystycznym usposobieniu, uzdolnioną i zdolną, wrażliwą, perfekcyjną i precyzyjną, skrupulatną, zaskakująco pomysłową, zachwycająco piękną. Podziwiając drzewa, kwiaty, zwierzęta, symbiozę… po prostu wszystko, cokolwiek znajduje się wokół nas, adorujemy Samego Boga, widzimy Go, słyszymy, smakujemy, czujemy – delektujemy się Nim i karmimy się Nim, czego potwierdzeniem jest chociażby powietrze, którym oddychamy i bez którego nie bylibyśmy w stanie żyć czy woda lub warzywa i owoce oraz zioła – cała nasza biologiczna zależność od przyrody. Owa redukcja Boga do składnika naszej rzeczywistości jest formą ludzkich ograniczeń – nie mamy po prostu innej (żadnej!) metody ani sposobności, aby stanąć ze Stwórcą twarzą w twarz na Jego poziomie. Człowiek nie jest istotą wszechmocną, więc działa jedynie na płaszczyźnie swoich nie za bogatych umiejętności poszukiwania i poznawania. W związku z tym jesteśmy w stanie poznać swego Pana jedynie poprzez odsłonę tego, co Sam Król Nieba i Ziemi przed nami odkrywa, a czym jest otaczająca nas rzeczywistość właśnie. Redukcją Boga do składnika owej rzeczywistości widzimy Jego Osobowość. To zaś, że Stwórca to nie tylko Swoim dziełem, ale i Architektem, i Budowniczym jednocześnie wynika z faktu Początku wszystkiego, co jest bytem, a co nie jest odgadnione i co człowiek nieustannie oraz niestrudzenie próbuje odnaleźć, określić, nazwać i zrozumieć. Z tego też powodu ludzie niewierzący doszukują się sensownego wyjaśnienia w ewolucji, definiowanej teorią Karola Darwina, czy połączeniem atomów, co z kolei budzi kolejne pytania, pozbawione odpowiedzi a domagające się wyjaśnienia, a mianowicie zagadnienia wyjaśniające powód, z tytułu którego małpy rodzą się bliźniaczo podobne do swych rodziców, nie zaś lepsze, ładniejsze i mądrzejsze, oraz wyjaśniające skąd biorą się atomy, gazy, tkanki itp. Brak zaspokojenia ciekawości i towarzyszącej jej niewiedzy jest (w moim przekonaniu) potwierdzeniem na Istnienie JESTEM, KTÓRY JESTEM. Natura – świat – rzeczywistość zatem przedstawia nam Boga w kontekście Jego uzdolnień i zalet artystycznych, Jego potęgi i wszechmocy, ale i swym niedopowiedzeniem oraz charakterystyką upomina się o uwagę człowieka, uświadamiając mu jego pochodzenie oraz zależność od Tego, który go stworzył.

JESTEM, KTÓRY JESTEM to Ten, będący zawsze, wszędzie, we wszystkich i we wszystkim, w każdej sytuacji. Ktokolwiek będący i cokolwiek będące bytem jest namiastką swego Stwórcy. Każda sekunda życia, miejsce, sytuacja, wydarzenie, myśl, pomysł, czyn czy słowo są tym, w czym Bóg JEST obecny. Nawet w naszych codziennych przykrościach i tragediach Pan nam towarzyszy, i pomaga nam przejść przez burzę niepowodzeń, czyniąc nas odporniejszymi, silniejszymi i bardziej szlachetnymi, choć początkowo nie zdajemy sobie z tego sprawy, nierzadko oskarżając go za wynik naszych decyzji i wyborów lub owoc naszych grzechów – za zbyt swobodne korzystanie z przywilejów posiadanej i podarowanej nam wolnej woli, co udowodnił nam Swą Ojcowską Miłością i troską,, „dając nam Syna Swego Jednorodzonego, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) i przez Imię Jezus Chrystus zapewniając, iż JESTEM, KTÓRY ZBAWIA.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz