„Jeśli
bart twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu! I jeśliby siedem
razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie,
mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu!”
(Łk
17,3-4)
Człowiek z natury jest istotą upartą i
egocentryczną. Wrażliwość zaś jest darem różnorodnie rozbudowanym w ludzkim
sercu i sumieniu. Wiele więc w życiu każdego człowieka zależy od Boga, a że
Stwórca doskonale zna własne dzieło i wie, iż zatwardziałość charakteru
nierzadko zakłóca przejrzystość kontaktu osoby z jej Panem, a tym samym
uniemożliwia wypełnienie woli Ojca, który pragnie byśmy się wzajemnie miłowali,
daje nam wskazówkę sposobu, w jaki powinniśmy traktować bliźnich i w jaki
winniśmy postępować na co dzień w relacjach międzyludzkich.
W obliczu jednak współczesnych zawirowań
wojennych, rozgrywających się na terenie Ukrainy, oraz zaangażowania państwa
polskiego w pomoc ofiarom przemocy militarnej, będącej ludobójczym aktem
potwornej zbrodni Władimira Władimirowicza Putina, rodzi się w sercach
niektórych – zauważyłam – bunt przeciwko postawie Polski, bunt podsycany
historią i brakiem „Żałuję tego” w ustach sąsiada mającego splamione dłonie
krwią rzezi wołyńskiej. Kurczowo powołujemy się na wyżej przytoczony fragment
Ewangelii według świętego Łukasza, domagając się przeprosin. Osobistą niechęć
wobec udzielanej Ukraińcom pomocy usprawiedliwiamy brakiem skruchy naszych
wschodnich sąsiadów. Uparcie żądamy sprawiedliwości i przyznania się do winy,
twierdząc, że mamy prawo do nieprzebaczenia im krzywdy narodowej jaką była rzeź
wołyńska, bo nie usłyszeliśmy słów przeprosin, stanowiących oficjalne uznanie
faktu za haniebny czyn – akt mordu naszych rodaków.
Też się nad tym głęboko zastanawiałam,
prześladowania historią i postawą Ukrainy czczącej polityka niepodległościowego
o poglądach skrajnie nacjonalistycznych – Stepana Andijowicza Banderę jako
bohatera, a nie przestępcę. Zagłębiając się jednak w Pismo Święte oraz własne
doświadczenie osobistej krzywdy, jakiej doświadczyłam, doszłam do wniosku, że
nie możemy żyć tylko i wyłącznie przeszłością. Mamy nie tylko prawo, ale i
obowiązek pamiętać to, czego doznaliśmy, by zachować czujność i ostrożność
wobec zła, mogącego zaatakować z każdej strony i w każdej chwili, ale mamy
również obowiązek wybaczyć, by gniew nie okradł nas z Królestwa Niebieskiego, o
czym upomina Sam Bóg Ojciec, ucząc nas przez Jezusa Chrystusa słów codziennej
modlitwy: „… i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”
Naturalnie nie wyobrażam sobie budowania szczerze życzliwych relacji z Ukrainą,
jeśli oba narody nie uznają rzezi wołyńskiej za fakt oraz krzywdę wyrządzoną
narodowi polskiemu. Zawsze będzie to potworne wydarzenie niewidocznym murem
pomiędzy nami – granicą różnic oraz uprzedzeń. Prawdziwa przyjaźń bowiem
powstaje tylko w relacjach kształtowanych na prawdzie i w prawdzie. Nie ma
innej drogi do wspólnego sukcesu. Powinniśmy jednak nasze relacje i sąsiedztwo
zawierzyć Panu Bogu. Czasami trzeba wybaczyć zanim usłyszy się słowa z ust
naszego winowajcy: „Żałuję tego”. Przyjęta postawa pokory może bowiem pobudzić
sumienie tego, który wyrządził nam krzywdę.
Czyż nie zadziało się podobnie?
Polacy zaangażowani w pomoc ofiarom wojny
okazali Ukraińcom akt przebaczenia. Ukraińcy zaś, korzystający ze wspomnianej
pomocy, słowami podziękowań, wspominający trudną historię łączącą nasze narody,
otrzymali od Pana Boga czas refleksji i rachunku sumienia. Może więc kolejnym
etapem zawiązujących się – mam nadzieję, że lepszych – relacji będzie
obustronne uznanie rzezi wołyńskiej za haniebny akt mordu i nie!! bohaterstwa
Stepana Andijowicza Bandery, a jego bestialstwa i okrucieństwa potwierdzonych
śmiercią jego ofiar, będącą końcowym efektem w potworny sposób zadawanych
tortur niewinnym, bezbronnym ludziom (w tym dzieciom).
Nie cieszy mnie wojna ani tragedia ludzi nią
bezpośrednio dotkniętych. Serce mi pęka i dusza krwawi z powodu odczłowieczenia
i krwiożerczości czegoś, co powinno przynajmniej przypominać ludzi, a co w
świetle bezwstydnych, bestialskich działań zdaje się być gorsze od zwierząt
atakujących jedynie w chwili zagrożenia lub głodu. Chcę jedynie nadmienić, iż
nic nie dzieje się bez przyczyny i że powinniśmy na obecną, przykrą dla nas
wszystkich sytuację spojrzeć z perspektywy wspólnej przyszłości, by móc stać
się lepszymi i mądrzejszymi, bardziej wrażliwymi na siebie wzajemnie. Nie
rozgrzebujmy tego, co minęło, bo nigdy nie awansujemy i nie ruszymy zwycięsko
do przodu ku piękniejszemu jutru. Pamiętajmy, ale wybaczmy, a jeśli nie
potrafimy odpuścić zadanych naszemu narodowi krzywd, to módlmy się i prośby
Boga o tę łaskę, powtarzając słowa modlitwy: „…i odpuść nam nasze winy jako i
my odpuszczamy naszym winowajcom…”
Ja też kiedyś komuś wybaczyłam, kto bardzo mnie
skrzywdził – mojemu tacie. Będąc ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej,
przebaczyłam swemu oprawcy, choć nie usłyszałam od niego słów przeprosin czy
nie doświadczyłam jakiegokolwiek gestu wyrzutów sumienia, nakłaniających go do
wypowiedzenia: „Żałuję tego”. Mimo to odpuściłam mu jego winy i odeszłam, zostawiając
go w samotności – w jego samotności, której towarzystwo stało się dla niego nie
do zniesienia. W owym czasie modliłam się o nawrócenie dla mojego taty, widząc
w nim jedynie biednego, bo przepełnionego złością człowieka – kogoś potwornie
zranionego i tym samym niepotrafiącego kochać oraz przyjąć miłości. Na Dzień
Ojca, po długim czasie milczenia, zadzwoniłam do niego, życząc mu pojednania z
Panem Bogiem. Wiele jeszcze tygodni upłynęło, zanim mój tata wyspowiadał się, a
po sakramencie pokuty przeprosił mnie za wyrządzone krzywdy i upokorzenia.
Niedługo po tym akcie skruchy zmarł, więc nie mieliśmy okazji nawiązać lepszych
relacji. Mimo to czuję w sercu radość i ulgę, bo to potworne zło między nami,
zostało pokonane, dzięki czemu mam przyjemność rozkoszować się stanem duchowej
wolności.
Piszę o tym, by potwierdzić, że przebaczenie
wyprzedzające słowa przeprosin, brzmiące „Żałuję tego”, jest możliwe i stanowi
zaczyn dobra, jeśli tylko w nas samych i w naszym życiu Osobą decydującą będzie
Bóg.
Zdolność odpuszczenia win jest łaską. To nie
zaleta naszej ludzkiej natury. Nie rodzimy się z taką piękną i wszechmogącą
umiejętnością miłości „cierpliwej, łaskawej, niezazdroszczącej, nieszukającej
poklasku i nieunoszącej się pychą, niedopuszczającej się bezwstydu, nieunoszącej
się gniewem, niepamiętającej złego”
(1Kor 13,4-5), bowiem taką MIŁOŚCIĄ jest Sam Bóg, więc człowiek bez Niego staje
się niczym innym, jak odwrotnością tego nieskazitelnego stanu, czego przykładem
są ludzie krzywdzący innych – krzywdzący bliźnich.
Módlmy się więc o tę łaskę. Módlmy się, jeśli nie
potrafimy przebaczyć, powtarzając nieustannie słowa codziennego pacierza, którego
nauczył nas Jezus Chrystus: „…i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym
winowajcom…”