poniedziałek, 11 maja 2020

KOŚCIÓŁ


„Paweł, posławszy z Miletu do Efezu, wezwał starszych Kościoła. A gdy do niego przybyli, przemówił do nich: „Uważajcie na samych siebie i na całe stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami, abyście kierowali Kościołem Boga, nabytym własną Jego krwią. Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotnie nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów. Dlatego czuwajcie, pamiętając, że przez trzy lata we dnie i w nocy nie przestawałem ze łzami upominać każdego z was. A teraz polecam was Bogu i słowu Jego łaski, władnemu zbudować i dać dziedzictwo ze wszystkimi świętymi.” Po tych słowach upadł na kolana i modlił się razem ze wszystkimi.”
(Dz 20,17-18a,2832.36)
W dobie pandemii i w okresie żniw, jakie zbiera dziś koronawirus, wielu chrześcijan spontanicznie i szczerze przedstawia swoje zadowolenie z tytułu obecnej (dla mnie bardzo trudnej) sytuacji pozbawionej realnego, pełnego, duchowo-cielesnego uczestniczenia w Eucharystii Świętej, ale uzupełnionej „przeniesieniem” Mszy Świętej łączami światłowodów w mieszkania poszczególnych osób, jak też z tytułu komfortu korzystania z szeroko bogatego wachlarza kościelnych propozycji nabożeństw, odprawianych na odległość w pustym zakątku kościołów podglądanych okiem kamer, a wypływających falą powodzi z telewizyjnych lub internetowych mediów, czy z tytułu możliwości przeprowadzenia sobie w zaciszu domowym rachunku sumienia w poczuciu szczerego (?!) żalu za grzechy i tym samym z tytułu dyspensy na rozgrzeszenie siebie samego nawet! z ciężkich przewinień w wierze w bezgraniczne Boże Miłosierdzie, odbierające Ojcu Niebieskiemu zdolność do bycia również i Sędzią Sprawiedliwym. Większość katolików uważa dzisiejszy kryzys spustoszenia i chaosu za triumf Kościoła, który choć zamknięty urzędowym nakazem państwowych decyzji i obostrzeń, zwyciężył złego, przekształcając się w tzw. kościół domowy, uznany za całkowicie wystarczający dla osobistego wzrastania w relacjach z Panem Bogiem, z czym osobiście absolutnie nie potrafię się zgodzić. Zapominamy bowiem o jednym, bardzo istotnym warunku!, który powinien być spełniony, a którym jest aktywna, a nie bierna!, postawa oraz obecność kapłana. Musimy pamiętać, że bez księdza jako pasterza, jako osoby powołanej przez Boga do kierowania Kościołem, nabytym Najdroższą Krwią Jezusa Chrystusa, jesteśmy tylko grupą wiernych skupionych na modlitwie, którym z pewnością towarzyszy Ojciec Niebieski, ale którzy – pozostawieni sami sobie i pozbawieni pasterza – przypominają bardziej rozproszoną trzodę, narażoną na czyhające zewsząd niebezpieczeństwa niż Instytucję chrześcijańskiej JEDNOŚCI człowieka ze swym Stwórcą, będącą odzwierciedleniem woli Jej Założyciela. Gdyby było inaczej, Duch Święty nie ustanowiłby wybranych mężczyzn biskupami, odpowiedzialnymi za powierzoną im wspólnotę, a okazałby większą wyrozumiałość wobec wiernych poprzez przyznanie im przywileju swobody w interpretacji Słowa Bożego czy w interpretacji obrzędów liturgicznych obowiązujących i kształtujących życie katolickie, na straży którego winni właśnie stać wspomniani biskupi i kapłani w ogóle. Zatem! – zgromadzeni na modlitwie czy to przed telewizorem, komputerem, przed figurą lub obrazem bez księdza nie stanowimy Kościoła w pełni Jego wartości i znaczenia moim zdaniem, ponieważ nie posiadamy absolutnie żadnych możliwości ani kompetencji czy darów, by udzielić sobie jakiegokolwiek sakramentu. Bóg powołuje do tego apostołów, których namaszcza w szczególny sposób, a przez to i których do pełnienia wspomnianej posługi wyznacza. Ojciec Niebieski czyni z wybranych przez Ducha Świętego mężczyzn narzędzia Swej woli. Bóg, poprzez sakrament kapłaństwa, daje owym mężczyznom charyzmaty, dzięki którym ksiądz ma możliwość: udzielenia rozgrzeszenia i nadania pokuty spowiadającemu się grzesznikowi, podjęcia decyzji o prawie przystąpienia spowiadanego grzesznika do Komunii Świętej, by nie narażać go na ciężki grzech świętokradztwa. W obliczu wyszczególnionej zależności tylko i wyłącznie dłonie kapłana oraz jego usta, jego zaangażowanie i modlitwa mogą dokonać przeistoczenia, czyli mogą doprowadzić do rzeczywistej przemiany substancji podczas Eucharystii: chleba (Hostii) i wina w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa.
Pan wybrał Swych następców.
Kimże więc jesteśmy bez pasterza w dobie dzisiejszego chaosu?... Trzodą pozbawioną pasterza, osaczoną przez wilki, skupioną na modlitwie, ale bacznie obserwowaną przez złego i przez złego niszczoną, słabą i bezradną wobec krążącego wokół zagrożenia jakim jest śmierć duszy… Jesteśmy przekąską podaną demonom na pożarcie. W związku z powyższym musimy mieć świadomość JEDNOŚCI z Bogiem, nad którą ma obowiązek czuwać kapłan. Musimy domagać się zaangażowanej obecności księdza i upominać się aktywnej postawy księdza, ponieważ tylko wtedy będziemy w stanie zachować życie wieczne naszych dusz, ponieważ tylko wtedy będziemy mieli szansę przystąpić do uczciwego dla nas sakramentu pokuty, szczerze i realnie oczyszczającego nas z grzechów i wzmacniającego nas wobec pokus oraz słabości, tylko wtedy będziemy mogli karmić się Chlebem Życia, którym jest Sam Jezus Chrystus i tylko wtedy będziemy mogli uniknąć śmierci, nigdy niczego nie łaknąc i nigdy niczego więcej nie pragnąc (J 6,35).
Tymczasem my zdajemy się o tym zapominać, chwaląc sobie wygodę współczesnego wegetowania w wierze, nadziei i miłości poprzez korzystanie z bogatej oferty medialnej, będącej szerokim wachlarzem transmisji nabożeństw odprawianych tu i ówdzie, ale poza nami, obok nas, a bez nas. My tymczasem zadowalamy się duchowym przyjmowaniem Ciała i Krwi naszego Zbawiciela, jakby lizanie lodów przez szybę nie stanowiło dla nas absolutnie żadnej, znaczącej różnicy. My tymczasem cierpliwie czekamy do końca danego miesiąca, którego ostatni dzień będzie początkiem wolności, umożliwiającym nam przystąpienie do spowiedzi i do Komunii Świętej, jakbyśmy byli przekonani o własnej nieśmiertelności, jakbyśmy mieli pewność, że w okresie panującego zakazu odprawiania Mszy Świętych nie umrzemy pozbawieni Chleba Życia i szczęśliwie dożyjemy szansy na uporządkowanie ducha w Boży sposób, zgodny z przykazaniami kościelnymi, nakazującymi nam „przynajmniej raz w roku przystąpić do Sakramentu Pokuty i przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym!, przyjąć Ciało i Krew Pana Jezusa”.
Nie widzimy problemu. Nie dostrzegamy zagrożenia. Posłusznie i „pokornie” zamknięci w czterech ścianach własnych mieszkań grzecznie się modlimy, „uczestniczymy” w Eucharystii, wyświetlanej nam przez transmisję na szklanym ekranie telewizora lub komputera, albo przekazywanej przez radio, sami siebie rozgrzeszamy z tytułu ogłoszonej publicznie dyspensy i godzimy się z tym wszystkim, co się wokół nas dzieje a co niszczy Kościół „nabyty Krwią Syna Bożego”, akceptując oderwanie nas – wiernych od księdza, który winien nas prowadzić i o nas dbać z tytułu nałożonej na niego odpowiedzialności za trzodę, jakiej ma obowiązek być pasterzem. Przyjmujemy bierność kapłanów, jakby warunki, z jakimi przyszło nam się zmierzyć, były nie do pokonania i nie do przezwyciężenia, a przecież są wśród duchownych tacy, dla których posługa duszpasterska jest wyznacznikiem codzienności i celem powołania, dlatego mimo wszystko, wbrew wszystkim i wszystkiemu wychodzą do swych parafian, spowiadają, rozgrzeszają, pouczają, nadają pokutę, udzielają Komunii Świętej czy namaszczają chorych, odprawiają Eucharystię, dbając przede wszystkim o bezpieczeństwo swych owiec i o ich życie wieczne, a nie własne warunki codziennego komfortu zwalniającego dostojników Kościoła z obowiązków wypełniania woli Boga, a przez to służenia człowiekowi na chwałę Pana i na pożytek wszystkich wiernych. Łudzimy się optymizmem. Akceptujemy rosnące w nas przekonanie, iż stanowimy tzw. kościół domowy, zaniedbując fakt, że do stworzenia Kościoła w pełnym Jego znaczeniu oraz wartości potrzebny jest towarzyszący nam wiernie i aktywnie ksiądz. Gdyby było inaczej, Duch Święty nie powoływałby wybranych do roli kapłanów, mających kierować Kościołem właśnie. Jeśli więc nie będzie wśród nas osoby – księdza – odpowiedzialnej i powołanej do pełnienia wyżej wymienionego obowiązku, nie będzie i z nas Kościoła, stanowiącego Instytucję – Dobre Drzewo wydające dobre owoce. Będziemy jedynie wspólnotą ludzi zgromadzonych na modlitwie, spragnionych Boga, łaknących Boga, tęskniących za Jezusem i błądzących bez Pana.
Nie zapominajmy, że Chrystus „jest chlebem życia, że nasi ojcowie jedli mannę na pustyni i pomarli, że Jezus to chleb, który z nieba zstępuję, więc każdy, kto GO spożywa, nie umrze” (J 6,48-51). Nie dajmy sobie odebrać owego PRZYWILEJU. Nie pozwalajmy odebrać sobie ŻYCIA, którym jest Ciało i Krew Jezusa Chrystusa – Komunia Święta. Nie wyrażajmy zgody na przeciętność i wymagajmy od siebie więcej, wymagając również od tych, którzy winni być za nas odpowiedzialni jako pasterze, którzy winni kierować Kościołem Boga zgodnie z Jego wolą, a nie z wymogami świeckich instytucji urzędowych. Pamiętajmy, iż „dobry pasterz daje życie swoje za owce; najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza; najemnik bowiem ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach” (J 10,11-16), a na własnym bezpieczeństwie i osobistej wygodzie. Módlmy się za dobrych pasterzy i nie wyrażajmy zgody na najemników, zwłaszcza!, że nie żyjemy w czasach, całkowicie niesprzyjających wypełnieniu woli Pana, a tym samym życiu zgodnie z Prawem Bożym czy z przykazaniami kościelnymi, dziś nawet zaniedbywanymi przez większość nawet samych duchownych. Nie pozwalajmy sobie wmówić, że wystarczy nam do osiągnięcia zbawienia i życia wiecznego tylko i wyłącznie lektura Pisma Świętego oraz modlitwa w domowym zaciszu. Nie dajmy się omamić przekonaniu, że w czterech ścianach pokoju, w którym gromadzimy się na pacierzu czy różańcu, stajemy się bez księdza i Sakramentów Świętych Kościołem.
Potrzebujemy pasterza, gdyż jesteśmy trzodą chrześcijan, którą ktoś musi poprowadzić na Zielone Pastwiska zgodnie z wolą Boga Ojca Wszechmogącego. Potrzebujemy aktywnego, zaangażowanego w swe powołanie i posługę księdza, gotowego życie swoje oddać za powierzone mu owce. Potrzebujemy dobrego pasterza.
Wszelkiego rodzaju dyspensy, wprowadzane w codzienne życie z tytułu panujących obostrzeń narzucanych przez wymogi pandemii, a usprawiedliwiane powoływaniem się na Wszechmoc i Miłosierdzie Boga Ojca, wydają się pobrzmiewać jako zarzut braku kompetencji i świadomości Tego, który stworzył Kościół, nabył go Krwią Swego Syna Jezusa i który Sam OSOBIŚCIE wprowadził hierarchów Kościoła, odpowiedzialnych za kierowanie Nim, a tym samym odpowiedzialnych za dusze dzieci Pana naszego w Trójcy Jedynego. Owe dyspensy bowiem wydają się pomniejszać rolę osoby duchownej w obecnym życiu duchowym każdego chrześcijanina. Wiele bowiem zostało zmienione na rzecz obostrzeń i szerzącej się indywidualnej wygody, płynącej z samo rozgrzeszania się i ułaskawiania, z oglądania, a nie uczestniczenia w Eucharystii…
Pozwoliliśmy sobie odebrać Sakramenty Święte. Zaakceptowaliśmy bierność niektórych kapłanów, odpowiedzialnych za nas, uzasadniając ich brak zaangażowania trudną, ale przecież nie beznadzieją, sytuacją. Usilnie próbujemy dopatrzyć się w najemnikach dobrych pasterzy, cierpliwie czekając na możliwość przystąpienia do spowiedzi, Komunii Świętej, namaszczenia chorych, jakbyśmy byli pewni, że dożyjemy owego zbawiennego dnia wolności duszy, łaknącej i spragnionej Ciała oraz Krwi Chrystusa. A,... czy nie powinniśmy rozważyć następującej, jakże realnej, bo mogącej w każdej chwili nastąpić zależności, a mianowicie: czy nie powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: lepiej umrzeć z Bogiem i w Bogu, czy lepiej umrzeć w zaciszu domowym przed szklanym ekranem, z różańcem w dłoniach, w samotności i w izolacji z nadzieją na życie wieczne mimo, że od ponad dwóch miesięcy karmiliśmy się tylko manną na tej pustyni koronawirusa?
Módlmy się za dobrych pasterzy i Bogu za nich dziękujmy w każdej chwili naszej doczesnej wędrówki. Dobrzy pasterze są bowiem bezcenni.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz