wtorek, 31 marca 2020

WDZIĘCZNA


„Tak mówi Pan Bóg: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja jestem Pan, to powiedziałem i wykonam.” – mówi Pan Bóg.”
(Ez 37,12-14)

Współczesny świat jest dziś jednym wielkim grobem pełnym trupów – pełnym: tych, którzy umierają w cierpieniu niezdolności oddychania z powodu koronawirusa, którzy umierają w samotności pozbawieni pomocy lekarskiej w wyniku innych śmiertelnych dolegliwości; tych, którzy mają zatwardziałe serca, chrome w odczuwaniu Miłości – Boga; tych, którzy są zabijani w łonach matek na skutek aborcji; tych, którzy są rozmiłowani w Panu, ale uwięzieni w sieci przyziemnych uzależnień, uwarunkowań; tych, którzy poszukują Światła w ciemności jaką jest doczesność… Współczesny świat jest dziś grobem, jednym wielkim grobem. Wszędzie unosi się śmierć. Aromat umierania wypełnia powietrze. Oddychamy śmiercią, widzimy śmierć, doświadczamy śmierci, czujemy jej zapach i smak, który mimowolnie niczym pocałunek osiada na ustach podmuchem wiatru. Zamknięci w mieszkaniach kluczem kwarantanny i obostrzeń narzuconych nam przez pandemię koronawirusa czujemy się pogrzebani żywcem. Zamknięci we własnych domach nie możemy cieszyć się wiosną, nie możemy korzystać z pięknej, słonecznej pogody, nie możemy delektować się towarzyskimi spotkaniami czy kulturowymi wydarzeniami, bo wszystko zostało zatrzymane – wszystko zamarło jakby czas się zatrzymał na zepsutym zegarze wskazówkami utkwionymi w jakąś, losowo wybraną godzinę…
A ja wbrew wszystkim i wszystkiemu czuję wdzięczność. Serce moje bowiem wypełnia pokój i poczucie szczęścia. W owym trudnym, grobowym okresie czuję obecność Boga w moim nędznym życiu, jak nigdy dotąd, odczuwam swego Pana realnie i namacalnie jak wiernie towarzyszącą mi OSOBĘ, od której nieustannie bije ciepło pocieszenia i ukojenia, pokrzepienia i wzmocnienia, oraz światło nadziei. Nie mam w sobie strachu, ani innych negatywnych stanów czy emocji, a jedynie wdzięczność za to przedziwne opanowanie serca. W owej grobowej ciemnicy śmierci ogarniającej i niszczącej świat moje zmysły wydają się funkcjonować w bardziej wyostrzony, wyczulony, wyrazistszy i wymowniejszy, bo nie wzbudzający żadnej wątpliwości sposób, a tęsknota za wolnością uczestniczenia we Mszy Świętej oraz korzystania z sakramentów świętych jest ogromną, niepohamowaną a coraz bardziej wzrastającą tęsknotą za Bogiem, pomagającą mi nie tylko przyjąć i zrozumieć, ale przede wszystkim poznać tajemnicę Eucharystii, łaskę jaką jest możliwość pojednania się z Ojcem Wszechmogącym poprzez spowiedź i pokutę oraz jaką jest zaszczyt płynący z przywileju spożywania Krwi i Ciała Chrystusa – wszystko TO!, co miał człowiek na co dzień i co stało się wyblakłe, płowe, niezauważalne, bo powszednie, a przez ową nabytą szarość i odarte z sacrum, dziś jest dla mnie więcej niż bezcenne, dziś w obliczu rozgrywającej się i nieokiełznanej tragedii wszechogarniającego ludzkość grobu jest po prostu więcej niż wyjątkowe, więcej niż piękne, bo oto właśnie dzięki owej jakże trudnej sytuacji związanej z pandemią koronawirusa wszystko TO stało się dla mnie Światłem, Chlebem i Wodą Życia, bo właśnie dzięki temu, co dziś mnie zniewala, osacza, więzi i zamyka w czterech ścianach domowego więzienia, staję się Samarytanką, która przy studni spotyka Jezusa, dlatego… jestem wdzięczna.
Świadomość śmierci pomaga mi w rachunku sumienia. Budzą się wspomnienia. Wchodzę w głąb siebie, przyglądając się nawet najbanalniejszym, pozornie nic nieznaczącym wydarzeniom czy relacjom i analizuję wszystko, cokolwiek się wówczas we mnie pojawiło czy pojawia, a następnie przepraszam za tę moją nędzną i marną nad wszelkimi marnościami niedoskonałość oraz mizerne staranie się o świętość duszy i ciała, i znowu czuję wdzięczność za Miłość i Miłosierdzie, za to, że Pan Bóg tak pięknie mnie stworzył, że mogłam być córką, siostrą, żoną, matką, przyjaciółką i koleżanką, że było mi dane być pocieszeniem i wsparciem dla innych…
Nadmiar czasu i narzucona przez kwarantannę konieczność przebywania w towarzystwie bliskich na kilkudziesięciu metrach kwadratowych jest dla mnie formą błogosławieństwa. Nareszcie mogę bez żadnych ograniczeń poić się ukochanymi osobami, z którymi mam zaszczyt i przywilej modlić się bez zaszczucia pośpiechu, zawodowych obowiązków, wymogów społecznego zawirowania, spotkań towarzyskich, które nieraz odrywały mnie od Boga, odciągały i narażały na zaniedbanie pobożności. Dziś jestem wolna od doczesnych sieci, wnyk i pułapek. Dziś jestem jakby ponad tym wszystkim, jakby ponad czasem i ponad społeczną strukturą mechanicznego zniewolenia napędzającego ekonomię, gospodarkę, a niszczącego międzyludzkie relacje z Bogiem, oparte na wzajemnej życzliwości, szacunku, empatii, pokorze i cierpliwości. Dziś jestem wolna i szczerze, w pełni skupiona na modlitwie, dzięki czemu dziś słyszę też wyraźniej wolę mego Pana i Stwórcy, dlatego wstawiam się błagalno-dziękczynnie za dusze cierpiące w czyśćcu, za dusze grzeszne i potrzebujące Ojcowskiego Miłosierdzia, nawrócenia i uświęcenia, za ludzi umierających w ogromnym cierpieniu bolesnej śmierci, by mogli zasnąć w ramionach Maryi niczym niemowlęta tulone w ramionach Matki, za triumfalne zwycięstwo pokory, cierpliwości, wiary, miłości i nadziei, a przede wszystkim za Królestwo Niebieskie dla nas wszystkich, i… czuję wdzięczność, bo Pan zorganizował mi i czas i miejsce na bycie z Nim oraz w Nim.
Nie umiem okiełznać odczuwanej w sercu radości. Wdzięczność mnie bowiem przepełnia – wdzięczność za każdą i każdego, za wszystko. Rozmiłowuję się i rozpływam w Miłości, patrząc na wszelkie Boże stworzenie. Podziwiam to, co podarował mi Bóg, i wybucham ogniem szczerej, żywej i namiętnej wdzięczności, nie odczuwając w ogóle strachu przed tym, co na zewnątrz, co mnie może spotkać, czego mogłabym doświadczyć, bo świadomość, iż w Królestwie Niebieskim czeka na mnie jeszcze piękniejsza, jeszcze cudowniejsza hojność Ojcowskiego Serca, koi duszę i rozpieszcza ciało poczuciem bezpieczeństwa, dlatego… przepełnia mnie wdzięczność, której nie jestem w stanie oswoić, ogarnąć, powstrzymać czy utemperować lub dawkować. Mam bowiem wrażenie unoszenia się nad ziemią. Skrzydła wdzięczności unoszą mnie nad wszystkim i pozwalają doświadczyć dotyku Boga. Wyrywają mnie z macek pandemii, przyziemnego grobowca. To tak piękne i niebywale wyjątkowe doznanie, że aż nie potrafię w żaden sposób opisać radosnego szaleństwa napojonej wdzięcznością duszy. Czuję się, jakby Sam Bóg wyprowadzał mnie z grobu, jakby udzielał mi Swego Ducha, ożywiając członki mego ciała i uskrzydlając duszę, jakby prowadził mnie do kraju mego przeznaczenia i szczęścia, jakby odsłaniał przede mną Swoje Oblicze, bym poznała, że On jest Panem.
Chwała Tobie Boże! Chwała Tobie Panie!, że jestem wdzięczna, że wydobywasz mnie z grobu, że wyciągasz mnie spod trupów, że mnie dostrzegłeś pod stertą zwłok, że udzielasz mi Swojego Ducha, że przygotowujesz mnie na śmierć wzmacniając duszę pokojem oraz zgodą na Twoją wolę i że pozwalasz mi zobaczyć Twoje oczy, Twoje usta, które mówią z uśmiechem ukojenia i pokrzepienia: „NIE LĘKAJ SIĘ, oto JESTEM”…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz