środa, 3 kwietnia 2019

CZŁOWIECZEŃSTWO


Podczas niedzielnej Eucharystii zatrzymałam się w głębokim zamyśleniu nad fragmentem znanej wszystkim bardzo dobrze, bo i niezwykle często powtarzającej się Przypowieści o Synu Marnotrawnym, z której najmocniej i najdobitniej dotarł do mnie następujący fragment przytoczonej Ewangelii według świętego Łukasza, brzmiący wyraźnie i stanowczo oczywistym stwierdzeniem faktu niczym telegram od Pana Boga:

„Lecz ojciec powiedział do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi!
(Łk 15,22)

Jakże często wydaje się nam, że wyznacznikiem naszej osobistej, ludzkiej wartości, wyróżniającej nas jako jednostkę na tle całego społeczeństwa są nasze osiągnięcia, sukcesy, zaszczyty, profesje, dokumenty potwierdzające poziom zdobytego wykształcenia czy stopnie naukowe, zasób wiedzy czy znajomości, miejsca i grona zaszczytnego (?!) towarzystwa, w których bywamy lub w których było nam dane się obracać, albo o nie się otrzeć, bogactwa doczesne i dobra materialne,… a przecież to nic nie znaczy.
Ostatnio miałam okazję być świadkiem prezentacji księdza rekolekcjonisty. W przedstawieniu wspomnianej osoby pojawiły się zaszczytne wyliczenia, typu: profesor, wykładowca wyższej uczelni, wspaniały znawca określonej dziedziny naukowej, nauczyciel i duszpasterz, któremu dane było przemawiać do grona znanych i znaczących przywódców polskiego narodu. Puentą owej bogatej prezentacji było stwierdzenie, że wyliczone przymioty są potwierdzeniem wielkiego autorytetu, z jakim mamy możliwość w danym momencie się spotkać…
Pomyślałam wówczas: „jakie to ludzkie”.
Kimże jest i kim był we wspomnianym momencie ów ksiądz? Czyż wyliczone osiągnięcia i zaszczyty naukowe czyniły go lub czynią nas większymi autorytetami od niewykształconej i prostej świętej Faustyny, od nieskomplikowanej i oddanej Bogu Marianny Popiełuszko czy niepiśmiennej świętej Bernadety Soubirous? Czym są nasze wypolerowane na błysk pantofelki, wieczne pióra ze srebrną stalówką, dyplomatki, białe kołnierzyki lub wykrochmalone mankiety, dyplomy oprawione ramką i zdobiące ściany świątyni naszego intelektu? Czy nauka i zdobyta wiedza oraz jakiekolwiek sukcesy i powodzenia nie są formą dystansu, odsuwającego człowieka od Ojca Niebieskiego, zakłócającego żywy, bezpośredni kontakt ze Stwórcą? Czy niekiedy nie koncentrujemy się bardziej na nas samych poprzez bogactwo nauki, skłaniające nas do rozgrzeszania się i usprawiedliwiania, nadużywając Miłosierdzia a zapominając o Sprawiedliwości? Czyż niekiedy nie zasłaniamy kurtyną ludzkiej natury Istoty Boga? Czyż nie chodzi właśnie o to, byśmy byli prości, nieskomplikowani, ufni, bezpośredni, mniej lub w ogóle nie zakorzenieni w edukacyjnych trofeach – byśmy byli po prostu jak dzieci?
Przytoczony wyżej fragment wspomnianej przypowieści zakorzenił się we mnie przekonaniem, że nie te wszystkie wyliczone społeczne zaszczyty i awanse czynią jednostkę ludzką człowiekiem, uświęcając osobę poprzez rozwój w niej człowieczeństwa jako godności. To Bóg i tylko Bóg nas wywyższa ponad wszelkie stworzenie. To tylko i wyłącznie Stwórca nas wyróżnia, czyniąc nam ziemię poddaną. To On i tylko On wyodrębnia ludzi z wszelkiego stworzenia, stawiając nas ponad wszystkimi, istniejącymi rodzajami i gatunkami zwierząt. To tylko i wyłącznie Bóg ubiera nas w „najlepsze szaty, zdobiąc dłoń pierścieniem i osłaniając stopy sandałami” (Łk 15,22), czyniąc z nas dostojników. To tylko dzięki Niemu nie musimy „napełniać żołądka strąkami, którymi żywią się świnie” (Łk 15,16). Z Bożym błogosławieństwem, z przestrzeganiem Wartości i Praw Ojca Niebieskiego zachowujemy w sobie człowieczeństwo, pielęgnujemy godność, zatrzymujemy przywilej bycia kimś wyjątkowym i wybitnym, dostojnym i królewskim. Nikt inny nie jest w stanie zapewnić nam lepszego życia czy (ośmielę się zaznaczyć) życia w ogóle!, jak Stwórca. Nic nie zagwarantuje nam szczęścia w doczesnej wędrówce, jak Bóg. Dzięki bowiem Ojcu Niebieskiemu nie musimy „cierpieć niedostatku, nie musimy przystawać na niewolniczą służbę do jednego z obywateli krainy dotkniętej głodem, by być posłanymi na pola i by pasać świnie” (Łk 15,14-15), do których bez Wartości i Praw naszego Stwórcy z każdym dniem będziemy się upodabniać poprzez zatracenie godności – człowieczeństwa, poprzez koncentrowanie się jedynie na fizjologii naszej natury i na zaspokajaniu potrzeb biologicznych ciała.
W celu potwierdzenia powyższej zależności wystarczy przyjrzeć się współczesnemu światu, w którym dokonuje się eutanazji Boga.
Kim stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego? Czyż nie przypominają stada szympansów karłowatych, bonobo? Czyż nie koncentrują się egoistycznie jedynie na osobistych potrzebach? Czyż nie uzurpują sobie bezczelnego prawa do decydowania o życiu i śmierci? Czyż nie dokonują selekcji, ułaskawiając lub zabijając?
Osądzaliśmy nazistów, skazując ich za zbrodnie wojenne na karę śmierci, a tymczasem dziś w cywilizowanym społeczeństwie, owocującym w wybitne jednostki intelektualne i autorytety (?!), spaceruje wielu Josefów Mengele, którzy batutą własnej woli w rytm osobistych poglądów i przekonań wskazują w szeregu poczętych oraz starców tych, zasługujących na życie i oddzielanych od tych, przeznaczonych na aborcję lub eutanazję.
Czym stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego?!
Społeczne zaszczyty i awanse, osiągnięcia i sukcesy, tytuły naukowe i profesje – to wszystko, co określa się mianem szczebli rozwoju jednostki, nie uczyni z jednostki człowieka. Bez Boga istota ludzka jest jedynie jednym z wielu stworzeń, jest jedynie kolejnym rodzajem, którego pochodzenie w teorii Darwina doszukuje się we wcześniejszych formach życia, będących początkiem ewolucji również i zwierząt.
Czymże więc jest jednostka ludzka odrzucająca Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego?!
Dziś rozgrzesza się ze wszystkiego, a nawet stawia na piedestale wzorca do naśladowania, wszystkich tych, którzy posiadają ogromne pieniądze i współtowarzyszącą im sławę. Dziś nie zwraca się na talenty i możliwości, predyspozycje i umiejętności jednostki, a na posiadane przez nią dobra materialne, albo znajomości. Dziś niszczy się autorytet rodziców i nauczycieli, obdarowując dzieci jedynie przywilejami. Dziś zaciekle i zawzięcie walczy się o prawa do życia dzików czy karpi, a z zimną krwią bez wahania i sekundy ulotnej refleksji zabija się w łonach matek poczęte dzieci, degradując człowieka do poziomu pod! – zwierzęcego. Dziś przyzwala się mężczyznom i kobietom na stosunki seksualne byle gdzie, byle jak, byle z kim. Dziś nakazuje się i chwali ekshibicjonizm obnażający „człowieka” w akcie kopulacji. Dziś dzieci zmusza się do dojrzałości seksualnej wyprzedzającej gotowość ich jeszcze nie rozwiniętych dobrze ciał, do edukacji koncentrującej się na zdobyciu umiejętności negocjowania (nawet z osobą dorosłą) bezpiecznego stosunku. Dziś wszem, wobec mówi się o prawie do owocnego zaspokajania własnych potrzeb. Dziś!, ludzie przypominają bardziej stado szympansów karłowatych, bonobo, które nieustannie kopulują ze sobą bez względu na wiek i płeć w celu rozładowania emocji, poskromienia wulkanu wrzącej w nich energii. Dziś celebryci szczycą się i publicznie chwalą osobistymi doznaniami seksualnymi, masturbacjami, „przygodami”, trofeami – ilością tzw. zaliczonych kobiet lub (i) mężczyzn. Dziś popularnością cieszą się akcje społeczne takie, jak chociażby warsztaty z Olgą Budzan – wrocławską artystką (?!), ilustratorką, hafciarką i aktywistką, reklamowane sztandarem „wspaniałego” hasła i apelu pod tytułem: „Narysuj swoją cipkę”…
Do czego, na litość Boską!, zmierza ów świat?! Do czego dążą ludzie?!
Dziś!:
1.      Bogiem jest pieniądz.
2.      Imienia Pana Boga naszego używa się jak westchnienia lub przekleństwa – wypowiedzi banalnej, stosowanej w każdej, możliwej i nadarzającej się sytuacji.
3.      Dzień święty jest dobrą okazją do zrobienia zakupów, do pomnożenia budżetu domowego poprzez dodatkowy dzień pracy, do wywyższenia siebie poprzez poniżenie i wykorzystanie w owej niewolniczej pracy bliźniego, którego często szczuje się groźbą dyscyplinarnego zwolnienia i pozbawienia posady, a wraz z tym możliwości zarobku.
4.      Ojciec i matką są jedynie tymi, którzy muszą dać i zapewnić, wyżywić i wykształcić, których nie trzeba szanować i traktować poważnie, którzy nie mają prawa wymagać, wychowywać, uczyć czy pouczać, zakazywać albo nakazywać, a tym samym ograniczać wolność jednostki, jaką jest ich pociecha.
5.      Zabijać można dzieci nieplanowane i niechciane lub w jakikolwiek sposób ułomnie się rozwijające czy upośledzone, ludzi wyniszczanych cierpieniem i przewlekłymi chorobami czy starością i samotnością.
6.      Kraść można i to jak najwięcej i jak najczęściej.
7.      Seks dozwolony jest wszędzie i z każdym bez względu na cokolwiek i kogokolwiek.
8.      Szydzić można z każdego oraz bluźnić można na każdego i przeklinać każdego bez jakichkolwiek konsekwencji czy wyrzutów sumienia.
9.      Pożądać można żonę bliźniego swego
10.  i każdą rzecz należącą do niego w imię zaspokojenia niepohamowanej zazdrości i zawiści.
Oto, czym dziś są ludzie i kształtowany przez nich świat…
Gdzie „najlepsza szata, pierścień na dłoni i sandały na nogach”?! Gdzie nasza godność?! Gdzie człowieczeństwo?! Gdzie w tym wszystkim podział się Bóg? Gdzieśmy Go zepchnęli i gdzie pozwalamy, by płakał nad nami w ukryciu?!... Gdzie?!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz