Moi Szanowni Czytelnicy.
Z okazji Świąt Wielkanocnych całym sercem życzę Wam, wschodu Bożego Światła w Waszych duszach i sercach, dzięki któremu w popiołach przeszłości pozostanie wszystko,co Ojcu Niebieskiemu niemiłe i od Niego niepochodzące, dzięki któremu obudzi się w Was pragnienie odnowienia i wzmocnienia wiary, nadziei a przede wszystkim MIŁOŚCI, byście poczuli zdolność i siłę pójść za Jezusem do Królestwa Niebieskiego nawet kosztem wyrzeczenia się siebie samych na chwałę i cześć Pana naszego w imię upragnionego przez nas szczęścia.
Niech Was Pan błogosławi i strzeże, niech rozpromienia nad Wami oblicze Swoje i obdarza Was Swą łaską, niech zwraca ku Wam oblicze Swoje i napełnia Was pokojem.
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Okrutnie i potwornie umęczonego Pana
Jezusa przyprowadzono przed oblicze Piłata z żądaniem, aby ten osądził i skazał
na śmierć Syna Człowieczego przez ukrzyżowanie. Ciało Chrystusa poorane było
ranami biczowania i pokryte Krwią a głowa opleciona koroną cierniową, spod
której Krew sączyła się purpurowymi kroplami. Mimo jednak ogromnego bólu i
cierpienia Pan Jezus stał przed Piłatem i tłumem zgromadzonych na placu,
żądnych Jego śmierci ludzi cichy i pokorny. Nie tłumaczył się i nie protestował.
Wiedział, że milczeniem wyraża zgodę na wyrok śmierci, jakiego domagał się
nienawiścią zniewolony tłum, krzyczący: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go!”, a mimo to
był pełen pokoju serca i zgody na bieg rozgrywających się wydarzeń. Piłat umył
wodą ręce, po czym wstał i ogłosił, że nie jest winien śmierci Sprawiedliwego,
a następnie wydał Go na śmierć męczeńską, spełniając oczekiwania zgromadzonych.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokory i
pokoju serca, byśmy z równą godnością potrafili znosić złośliwości ze strony
ludzi, byśmy umieli obok zniewag i niesprawiedliwych osądów, które nas dotyczą,
obojętnie przejść w milczeniu i byśmy sami nie ulegali pokusie wdawania się w
zacięte pełne złośliwości sprzeczki czy pełne zawiści kłótnie. Ciebie prosimy…
STACJA DRUGA – „PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ
NA SWOJE RAMIONA”
Po ogłoszeniu wyroku śmierci nałożono
na ramiona Pana Jezusa drewniany, ciężki Krzyż – znak zbawienia i klucz do
Królestwa Niebieskiego, którym Syn Boży otwiera przed nami drzwi Domu Ojca
Wszechmogącego, zapraszając nas do Raju. Chrystus z pokorą i oddaniem przyjmuje
na Swe barki owe potężne belki cierpienia. Jezus jest posłuszny woli Swego
Ojca, bo bardzo Go kocha, bo kocha człowieka. Miłość pomaga Mu stawić czoła
potwornym doświadczeniom, pomaga Mu dzielnie i zwycięsko zmierzyć się z Ofiarą
Męki. Chrystus obejmuje ramiona Krzyża spoczywającego na Jego barkach tak,
jakby obejmował rękoma dłoń Swego Ojca, jakby obejmował mnie grzesznego i
słabego, jakby obejmował ciebie udręczonego i obciążonego. W owym objęciu
Krzyża widoczna jest troska i Miłość.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokornie i
posłusznie wypełniać wolę naszego Ojca Niebieskiego, naucz nas być pokornymi i
posłusznymi wobec Boga oraz wobec bliźniego. Daj nam Panie siłę, dar odwagi i
męstwa, byśmy nigdy nie sprzeniewierzyli się Ojcu Niebieskiemu i byśmy z równą
miłością oraz troską zwracali się do drugiego człowieka, widząc w nim to, co
widziały i co widzą Twoje oczy. Ciebie prosimy…
STACJA TRZECIA – „PAN JEZUS UPADA PO
RAZ PIERWSZY”
Umęczone biczowaniem ciało odmawia Panu
Jezusowi posłuszeństwa. Ciężar Krzyża staje się niemożliwy do udźwignięcia.
Bólem i cierpieniem zniszczone, okaleczone ciało jest bezsilne i kruche.
Poddaje się ciężarowi Krzyża niesionego na umęczonych ramionach. Pan Jezus
upada, a tłum zgromadzony wokół Niego ludzi wytyka Go palcami, poniża,
wyśmiewa, wyzywa i przeklina, drwiąc z Niego i szydząc. On jednak w pokorze i w
posłuszeństwie, w milczeniu i w Miłości do Boga i do człowieka podnosi się,
staje, obejmuje rękoma Krzyż spoczywający na Jego ramionach i dzielnie rusza
dalej.
Panie Jezu Chryste naucz nas
nierezygnowania z walki w słusznej sprawie, naucz nas podnoszenia z ziemi
Wartości Boga i wartości chrześcijaństwa dziś deptanych i poniżanych, i
niszczonych przez świat; naucz nas trwać w wierze, w miłości i w nadziei, w
byciu dziećmi Ojca Niebieskiego, a tym samym naucz nas godności i dumy z powodu
naszej przynależności do Boga nawet, gdybyśmy mieli być wyśmiewani, wyzywani,
wytykani palcami przez wszystkich tych, dla których chrześcijaństwo jest
upadkiem i śmiesznością, dziwactwem i ułomnością oraz wstydem. Ciebie prosimy…
STACJA CZWARTA – „PAN JEZUS SPOTYKA
SWOJĄ MATKĘ”
W Drodze Krzyżowej Pan Jezus spotyka
Swoją Matkę, która zawsze przy Nim była i która zawsze przy Nim jest, czuwa.
Maryja podbiega do Umiłowanego, cierpiącego Syna z szeroko rozłożonymi
ramionami gotowymi objąć Chrystusa, przytulić Go do Matczynego Serca, osłonić
przed podłością i okrucieństwem potwornego świata, dać schronienie przed
niebezpieczeństwem, ukoić ból i oswoić lęk. Maryja podbiega do Chrystusa jak do
małego chłopca, jak do mnie, kiedy jest mi źle i ciężko, kiedy mam ochotę
płakać, kiedy mnie boli ciało i kiedy cierpi moja dusza, kiedy nikt mnie nie
rozumie i kiedy nikt nie potrafi mnie pocieszyć. Maryja podbiega do ciebie,
kiedy wydaje ci się, że jesteś sam i nie masz nikogo bliskiego, kto mógłby
ciebie objąć, przytulić, pocieszyć, całując cię po głowie i głaszcząc po
włosach, oswajając odczuwany lęk czy kojąc rozpacz. Ona jest zawsze przy
Jezusie i jest zawsze przy mnie, i zawsze jest przy tobie.
Panie Jezu Chryste naucz nas być tak
oddanymi córkami i synami wobec własnych rodziców do końca ich dni w doczesnym
życiu, jak Ty byłeś oddany i wierny Maryi i Bogu; nucz nas tej pięknej miłości
wobec Twojej Matki, która jest dla nas Pocieszeniem i Wsparciem; naucz nas
widzieć Jej oczy w oczach każdej mamy a Jej twarz w twarzach wszystkich mam. Spraw
Panie, by kobiety odczuwały w swych sercach pragnienie naśladowania Twej Matki
Maryi w miłości, w wierze, w wierności, w pokorze, w małżeństwie i w macierzyństwie.
Ciebie prosimy…
STACIA PIĄTA – „SZYMON CYRENEJCZYK
POMAGA PANU JEZUSOWI NIEŚĆ KRZYŻ”
Żołnierze ponaglający Pana Jezusa do
szybszego wchodzenia na Kalwarię dostrzegają bezsilność i zmęczenie
ubiczowanego, cierpiącego ciała odmawiającego Chrystusowi posłuszeństwa. Widzą,
że nie jest już w stanie Sam iść dalej. Z zamiarem nieprzedłużania drogi na
Golgotę w celu wykonania wyroku śmierci zmuszają do pomocy Szymona Cyrenejczyka
– człowieka z tłumu, który wbrew własnym chęciom wypełnia rozkaz żołnierzy i
bierze na swe barki Krzyż Jezusa, idąc obok Niego w kierunku Kalwarii, który
pokonuje w sobie strach i zniechęcenie, który wspiera Chrystusa w trudach drogi
na Górę Czaszki. Szymon Cyrenejczyk w obecności Syna Bożego doświadcza
nawrócenia, doświadcza Miłości, staje się zupełnie innym, lepszym człowiekiem.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokonywać
w swoich sercach znużenie i lenistwo, zniechęcenie do uczestnictwa w Eucharystii
czy w naukach religii; naucz nas zwyciężać pragnienie wygody, zabawy poprzez
pragnienie spotkania się z Tobą, byśmy mogli doświadczyć nawrócenia i Miłości
jak Szymon z Cyreny, byśmy w każdym nabożeństwie i w każdej modlitwie, w każdej
chwili codziennego życia dążyli do świętości, chwaląc i uwielbiając Boga nie
tylko w momentach radości i pomyślności, ale i w niepowodzeniach i chorobach.
Ciebie prosimy…
STACJA SZÓSTA – „ŚWIĘTA WERONIKA OCIERA
TWARZ PANU JEZUSOWI”
Z tłumu gapiów przyglądających się Męce
Pańskiej, przyglądających się Jezusowi wyłania się odważna kobieta o imieniu
Weronika, która odczuwa pragnienie przyniesienia cierpiącemu Chrystusowi ulgi,
pragnienie złagodzenia widocznego na Jego Ciele bólu. Podchodzi więc do Niego,
nie zwracając uwagi na nienawiścią rozwścieczonych ludzi czy złowrogich
żołnierzy. Pochyla się nad Nim i przykłada do Twarzy Jezusa chustę, którą
wyciera krople potu, a gdy gwałtownie i agresywnie zostaje odepchnięta od
Chrystusa w bok przez wartowników, zauważa na chuście wyraźne odbicie twarzy
umęczonego Syna Bożego, tuli je w ramionach i płacze, oddając cześć Panu Bogu.
Panie Jezu Chryste naucz nas być Ci
wiernymi i oddanymi Ojcu Niebieskiemu jak Weronika; naucz nas odwagi i męstwa,
dumy i wytrwałości w wierności Bogu, naucz nas widzieć w Tobie Przyjaciela,
którego tak rozpaczliwie szukamy wśród spotykanych i poznawanych ludzi, a
którego mamy w Tobie – niezawodnego i kochającego, oddającego za nas i dla nas
własne życie. Ciebie prosimy…
STACJA SIÓDMA – „PAN JEZUS UPADA PO RAZ
DRUGI”
Nogi Chrystusa są coraz bardziej
wiotkie i bezsilne. Stopy umęczonego, wyczerpanego bólem ciała plączą się i
potykają o siebie, przez co Jezus chwieje się i upada, przygnieciony ciężarem
Krzyża, a tłum śmieje się i szydzi z Jego słabości, wytyka Mu Jego kruchość,
żołnierze zaś szarpią Chrystusa i zmuszają do dalszej drogi, aż w końcu ciągną
Go i wloką pod górę niczym nędzną, nikomu niepotrzebną rzecz. On zaś w pokorze
i milczeniu znosi wszystkie upokorzenia i obelgi, bo pragnie zbawić człowieka,
bo pragnie wypełnić wolę Miłości, by zwrócić grzesznikowi godność.
Panie Jezu Chryste naucz nas, jak Ty,
radzić sobie ze złośliwością i zawiścią ludzi, którzy nie potrafią zaakceptować
nas takimi jakimi jesteśmy, którzy nas nie doceniają i nas nie szanują, którzy
nas poniżają i ranią, wyzywają czy wyśmiewają, naucz nas godnie znosić
wszystkie te upadki trudnych sytuacji odrzucenia i osamotnienia. Ciebie
prosimy…
STACJA ÓSMA – „PAN JEZUS POCIESZA
PŁACZĄCE NAD NIM NIEWIASTY”
W Drodze Krzyżowej Pan Jezus spotyka
płaczące nad Jego losem pobożne niewiasty, które nie rozumieją Tajemnicy Męki
Pańskiej, nie potrafią dostrzec wartości i powagi składanej przez Syna Bożego
Ofiary Miłości, które często same nie potrafią pogodzić się z trudnościami i
cierpieniami własnego życia, które nie pojmują bólu, jakiego są świadkami.
Chrystus zatrzymuje się, by je pocieszyć, ale i by je ostrzec. Prosi, by „nie
płakały nad Nim, ale nad własnymi synami”. W ten sposób ukazuje im
niszczycielski wpływ grzechu na człowieka. Ostrzega je przed potępieniem jako
karą za grzechy.
Panie Jezu Chryste uczyń nasze serca
wrażliwe na czynienie dobra i mądre w umiejętności rozpoznawania tego, co miłe
Bogu, od tego, co złe i Boga obrażające, a nas skazujące na potępienie. Naucz
nas Panie Jezu Chryste walczyć z własnymi słabościami; naucz nas odporności na
pokusy; naucz nas szczerości w sakramencie pokuty, byśmy mogli pielęgnować
przymierze z Ojcem Niebieskim, by nikt nie musiał płakać z naszego powodu.
Ciebie prosimy…
STACJA DZIEWIĄTA – „PAN JEZUS UPADA PO
RAZ TRZECI”
Ból i umęczenie sięgają szczytu. Pan
Jezus upada na twarz całkowicie bezsilny i pozbawiony kontroli nad własnym
ciałem. Nie potrafi się podnieść. Leży na brudnym bruku, twarzą przy ziemi,
całkowicie pokonany przez cierpienie, poniżony, wgnieciony w podłoże, bo nie
umiejący samodzielnie się podnieść. Żołnierze podchodzą do Niego w ataku
złości. Szarpią Go i ciągną, ponaglają i kopią, zmuszając do dalszej drogi, ale
On nie jest w stanie się ruszyć. Rozzłoszczeni bezsilnością umęczonego
Chrystusa wartownicy wleką Go na Kalwarię, ciągnąc Jego Ciało po bruku. W
pewnej chwili jednak Jezus podnosi się i ostatkiem sił, wdrapuje się na górę,
by samodzielnie dotrzeć do celu, by wypełnić wolę Ojca.
Panie Jezu Chryste pokazujesz nam
upadek grzesznego człowieka i uczysz, że nie ma ludzi gorszych od nas,
niezasługujących na Miłość Ojca, na drugą szansę; pokazujesz nam, że
najbardziej upadły i grzechem zniszczony człowiek zawsze może się podnieść,
zawsze może pokonać w sobie to, co złe i niemiłe Bogu. Naucz nas Panie Jezu
Chryste być wrażliwymi na drugiego człowieka, który bezsilny leży na bruku,
naucz nas widzieć w nim Ciebie, naucz nas głosić Słowo Boże i tym samym
zachęcać upadłych oraz grzesznych do nawrócenia i wspierać ich w drodze do
świętości. Ciebie prosimy…
STACJA DZIESIĄTA – „PAN JEZUS Z SZAT
OBNAŻONY”
Żołnierze gwałtownymi ruchami zrywają z
Ciała Jezusa szatę zaplamioną kroplami Krwi i potu, zakurzoną trudnościami przebytej
drogi. Materiał rozdzierany jest na kawałki w aktach furii i nienawiści. Z
szatą zrywane są strupy zaschniętej Krwi. Rany w bólu otwierają się ponownie.
Krew płynie po skórze obfitymi kroplami. Ciało razi nagością, wystawiając
Jezusa na widok publiczny, na wstyd i poniżenie, na pośmiewisko i pogardę. Wraz
z szatą zerwany zostaje z Chrystusa szacunek. Tłum patrz na nagiego Jezusa z
obrzydzeniem i pogardą, z odrazą i z drwiną, a przecież to Ciało Syna Bożego,
przecież to świątynia Ducha Świętego.
Panie Jezu Chryste naucz nas szacunku
do drugiego człowieka, do mężczyzny i kobiety bez względu na ich wygląd, kolor
skóry, urodę, atrybuty fizyczne czy umiejętności intelektualne; naucz nas
szacunku do własnego ciała, byśmy umieli o nie dbać, jak powinno się dbać o
świątynię Ducha Świętego. Uwolnij nas Panie od nałogów i uzależnień, od
seksualnych zniewoleń. Ciebie prosimy…
STACJA JEDENASTA – „PAN JEZUS PRZYBITY
DO KRZYŻA”
Żołnierze kładą Krzyż na ziemi, a na
Nim układają ubiczowane, umęczone i wyniszczone cierpieniem Ciało Jezusa.
Brutalnie, bez delikatności i wyrozumiałości, naciągają ręce Chrystusa,
przyciskają Je do drewnianej belki i gwoźdźmi przymocowują do stałego miejsca.
To samo czynią z nogami. Odczuwanego wówczas bólu w żaden sposób nie można
wyrazić czy opisać. Krzyż pokrywa się gęstymi strumieniami Krwi. Drzewo
Zbawienia nasącza się powoli purpurowymi Kroplami Życia. Ofiara Miłości zostaje
spełniona. Pan Jezus jest przybity do Krzyża za mnie grzesznego i słabego, za
ciebie udręczonego i obciążonego, za nas wszystkich bez wyjątku.
Panie Jezu Chryste naucz nas widzieć w
Krzyżu naszą przyszłość w Królestwie Niebieskim, naucz nas widzieć w osobistych
porażkach i cierpieniach wyższy sens i wartość niż tę w smutku dostrzeganą na
co dzień w poczuciu bezsilności oraz beznadziejności. Ciebie prosimy…
STACJA DWUNASTA – „PAN JEZUS UMIERA NA
KRZYŻU”
Dokonało się… Pan Jezus umiera na
Krzyżu. Oddaje Swego Ducha w ręce Boga Ojca Niebieskiego. Obumarłe ciało wisi
na drewnianych, zbroczonych i pokrytych Krwią belkach. Tłum pełen gniewu i
nienawiści, krzyku i wyzwisk i przekleństw oraz agresji nagle milknie… Zapada
cisza. Nastaje moment zatrzymania i zastanowienia się nad sobą, nad własnym
życiem, nad myślami, czynami, zaniedbaniami i słowami. Niebo goreje. Zrywa się
wiatr. Natura zdaje się pogrążać w żałobie a czas wydaje się gasnąć w bezruchu.
Panie Jezu Chryste naucz nas kończyć
każdy dzień szczerym i głębokim rachunkiem sumienia, byśmy mogli rozpoznać w
sobie wady, byśmy umieli wychwycić popełnione grzechy, byśmy potrafili spojrzeć
na siebie krytycznie, aby następnego dnia dzięki rachunkowi sumienia móc starać
się unikać błędów z poprzedniego dnia, byśmy każdego ranka podejmowali pracę
nad sobą, byśmy rozwijali nasze zalety i talenty, byśmy z każdym dniem stawali
się lepsi i byśmy z każdym dniem podobali się Tobie coraz bardziej. Ciebie
prosimy…
STACJA TRZYNASTA – „JEZUS ZDJĘTY Z
KRZYŻA”
Martwe Ciało Jezusa żołnierze zdejmują
z Krzyża i wręczają Je Matce. Maryja tuli Chrystusa w ramionach. Rękoma
obejmuje martwe Ciało dorosłego Syna, jak kiedyś, gdy po raz pierwszy wzięła Go
w objęcia jako noworodka, niewinne i bezbronne dzieciątko, ufnie śpiące przy
Matczynej piersi. Jej Serce cierpi przebite ostrzem rodzicielskiego bólu, ale
Maryja wie, że Jezus powróci, że z martwych wstanie, że żyje. Śmierć w postaci
martwego Ciała Jej umiłowanego Syna jest jedynie snem tulonego do piersi
noworodka. Matka Boża ufa Bogu, dlatego potrafi pogodzić się z doświadczanym
cierpieniem.
Panie Jezu Chryste naucz nas widzieć w
śmierci to, co widziała Twoja i nasza Matka Maryja, a mianowicie przejście z
życia doczesnego do życia wiecznego; naucz nas pamiętać o zmarłych i modlić się
gorliwie za dusze cierpiące w czyśćcu. Ciebie prosimy…
STACJA CZTERNASTA – „JEZUS ZŁOŻONY DO
GROBU”
Umyte i namaszczone ciało Pana Jezusa,
zawinięte w śnieżnobiały całun zostaje złożone w grobie, wokół którego straż
pełnią żołnierze. To miejsce ostatecznego końca okazuje się jednak miejscem
Początku, miejscem prawdziwej Wolności. To, co miało być ciemnością i klęską
jest Światłem i Zwycięstwem. W niedzielny poranek grób bowiem okazuje się
pusty. Chłodem kamiennego pomieszczenia staje się symbolem Zmartwychwstania.
Panie Jezu Chryste naucz nas nie
przywiązywać się do miejsc i rzeczy, do bogactw i błyskotek doczesnego świata,
byśmy własnymi dobrami umieli dzielić się z innymi, potrzebującymi pomocy oraz
wsparcia, byśmy nie poddawali się niepowodzeniom. Pielęgnuj w nas świadomość,
że to, co tu i teraz na ziemi jest jedynie kruche i przelotne, że powinniśmy
gromadzić sobie bogactwo w Niebie poprzez wypełnianie woli Boga Ojca i
naśladowanie Ciebie Panie Jezu Chryste. Ciebie prosimy…
Podczas niedzielnej Eucharystii zatrzymałam się w
głębokim zamyśleniu nad fragmentem znanej wszystkim bardzo dobrze, bo i
niezwykle często powtarzającej się Przypowieści o Synu Marnotrawnym, z której
najmocniej i najdobitniej dotarł do mnie następujący fragment przytoczonej
Ewangelii według świętego Łukasza, brzmiący wyraźnie i stanowczo oczywistym
stwierdzeniem faktu niczym telegram od Pana Boga:
„Lecz
ojciec powiedział do swoich sług: Przynieście
szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i
sandały na nogi!”
(Łk
15,22)
Jakże często wydaje się nam, że wyznacznikiem naszej
osobistej, ludzkiej wartości, wyróżniającej nas jako jednostkę na tle całego
społeczeństwa są nasze osiągnięcia, sukcesy, zaszczyty, profesje, dokumenty
potwierdzające poziom zdobytego wykształcenia czy stopnie naukowe, zasób wiedzy
czy znajomości, miejsca i grona zaszczytnego (?!) towarzystwa, w których bywamy
lub w których było nam dane się obracać, albo o nie się otrzeć, bogactwa
doczesne i dobra materialne,… a przecież to nic nie znaczy.
Ostatnio miałam okazję być świadkiem prezentacji
księdza rekolekcjonisty. W przedstawieniu wspomnianej osoby pojawiły się
zaszczytne wyliczenia, typu: profesor, wykładowca wyższej uczelni, wspaniały
znawca określonej dziedziny naukowej, nauczyciel i duszpasterz, któremu dane
było przemawiać do grona znanych i znaczących przywódców polskiego narodu.
Puentą owej bogatej prezentacji było stwierdzenie, że wyliczone przymioty są
potwierdzeniem wielkiego autorytetu, z jakim mamy możliwość w danym momencie się
spotkać…
Pomyślałam wówczas: „jakie to ludzkie”.
Kimże jest i kim był we wspomnianym momencie ów
ksiądz? Czyż wyliczone osiągnięcia i zaszczyty naukowe czyniły go lub czynią
nas większymi autorytetami od niewykształconej i prostej świętej Faustyny, od
nieskomplikowanej i oddanej Bogu Marianny Popiełuszko czy niepiśmiennej świętej
Bernadety Soubirous? Czym są nasze wypolerowane na błysk pantofelki, wieczne
pióra ze srebrną stalówką, dyplomatki, białe kołnierzyki lub wykrochmalone
mankiety, dyplomy oprawione ramką i zdobiące ściany świątyni naszego intelektu?
Czy nauka i zdobyta wiedza oraz jakiekolwiek sukcesy i powodzenia nie są formą
dystansu, odsuwającego człowieka od Ojca Niebieskiego, zakłócającego żywy,
bezpośredni kontakt ze Stwórcą? Czy niekiedy nie koncentrujemy się bardziej na
nas samych poprzez bogactwo nauki, skłaniające nas do rozgrzeszania się i
usprawiedliwiania, nadużywając Miłosierdzia a zapominając o Sprawiedliwości? Czyż
niekiedy nie zasłaniamy kurtyną ludzkiej natury Istoty Boga? Czyż nie chodzi
właśnie o to, byśmy byli prości, nieskomplikowani, ufni, bezpośredni, mniej lub
w ogóle nie zakorzenieni w edukacyjnych trofeach – byśmy byli po prostu jak
dzieci?
Przytoczony wyżej fragment wspomnianej przypowieści
zakorzenił się we mnie przekonaniem, że nie te wszystkie wyliczone społeczne
zaszczyty i awanse czynią jednostkę ludzką człowiekiem, uświęcając osobę
poprzez rozwój w niej człowieczeństwa jako godności. To Bóg i tylko Bóg nas
wywyższa ponad wszelkie stworzenie. To tylko i wyłącznie Stwórca nas wyróżnia,
czyniąc nam ziemię poddaną. To On i tylko On wyodrębnia ludzi z wszelkiego
stworzenia, stawiając nas ponad wszystkimi, istniejącymi rodzajami i gatunkami zwierząt.
To tylko i wyłącznie Bóg ubiera nas w „najlepsze szaty, zdobiąc dłoń
pierścieniem i osłaniając stopy sandałami” (Łk 15,22), czyniąc z nas
dostojników. To tylko dzięki Niemu nie musimy „napełniać żołądka strąkami,
którymi żywią się świnie” (Łk 15,16). Z Bożym błogosławieństwem, z
przestrzeganiem Wartości i Praw Ojca Niebieskiego zachowujemy w sobie człowieczeństwo,
pielęgnujemy godność, zatrzymujemy przywilej bycia kimś wyjątkowym i wybitnym,
dostojnym i królewskim. Nikt inny nie jest w stanie zapewnić nam lepszego życia
czy (ośmielę się zaznaczyć) życia w ogóle!, jak Stwórca. Nic nie zagwarantuje
nam szczęścia w doczesnej wędrówce, jak Bóg. Dzięki bowiem Ojcu Niebieskiemu
nie musimy „cierpieć niedostatku, nie musimy przystawać na niewolniczą służbę
do jednego z obywateli krainy dotkniętej głodem, by być posłanymi na pola i by
pasać świnie” (Łk 15,14-15), do których bez Wartości i Praw naszego Stwórcy z
każdym dniem będziemy się upodabniać poprzez zatracenie godności –
człowieczeństwa, poprzez koncentrowanie się jedynie na fizjologii naszej natury
i na zaspokajaniu potrzeb biologicznych ciała.
W celu potwierdzenia powyższej zależności wystarczy
przyjrzeć się współczesnemu światu, w którym dokonuje się eutanazji Boga.
Kim stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości
Ojca Niebieskiego? Czyż nie przypominają stada szympansów karłowatych, bonobo?
Czyż nie koncentrują się egoistycznie jedynie na osobistych potrzebach? Czyż
nie uzurpują sobie bezczelnego prawa do decydowania o życiu i śmierci? Czyż nie
dokonują selekcji, ułaskawiając lub zabijając?
Osądzaliśmy nazistów, skazując ich za zbrodnie
wojenne na karę śmierci, a tymczasem dziś w cywilizowanym społeczeństwie,
owocującym w wybitne jednostki intelektualne i autorytety (?!), spaceruje wielu
Josefów Mengele, którzy batutą własnej woli w rytm osobistych poglądów i
przekonań wskazują w szeregu poczętych oraz starców tych, zasługujących na
życie i oddzielanych od tych, przeznaczonych na aborcję lub eutanazję.
Czym stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości
Ojca Niebieskiego?!
Społeczne zaszczyty i awanse, osiągnięcia i sukcesy,
tytuły naukowe i profesje – to wszystko, co określa się mianem szczebli rozwoju
jednostki, nie uczyni z jednostki człowieka. Bez Boga istota ludzka jest
jedynie jednym z wielu stworzeń, jest jedynie kolejnym rodzajem, którego
pochodzenie w teorii Darwina doszukuje się we wcześniejszych formach życia,
będących początkiem ewolucji również i zwierząt.
Czymże więc jest jednostka ludzka odrzucająca Prawo
i Wartości Ojca Niebieskiego?!
Dziś rozgrzesza się ze wszystkiego, a nawet stawia
na piedestale wzorca do naśladowania, wszystkich tych, którzy posiadają ogromne
pieniądze i współtowarzyszącą im sławę. Dziś nie zwraca się na talenty i
możliwości, predyspozycje i umiejętności jednostki, a na posiadane przez nią
dobra materialne, albo znajomości. Dziś niszczy się autorytet rodziców i
nauczycieli, obdarowując dzieci jedynie przywilejami. Dziś zaciekle i zawzięcie
walczy się o prawa do życia dzików czy karpi, a z zimną krwią bez wahania i
sekundy ulotnej refleksji zabija się w łonach matek poczęte dzieci, degradując
człowieka do poziomu pod! – zwierzęcego. Dziś przyzwala się mężczyznom i
kobietom na stosunki seksualne byle gdzie, byle jak, byle z kim. Dziś nakazuje
się i chwali ekshibicjonizm obnażający „człowieka” w akcie kopulacji. Dziś
dzieci zmusza się do dojrzałości seksualnej wyprzedzającej gotowość ich jeszcze
nie rozwiniętych dobrze ciał, do edukacji koncentrującej się na zdobyciu
umiejętności negocjowania (nawet z osobą dorosłą) bezpiecznego stosunku. Dziś
wszem, wobec mówi się o prawie do owocnego zaspokajania własnych potrzeb.
Dziś!, ludzie przypominają bardziej stado szympansów karłowatych, bonobo, które
nieustannie kopulują ze sobą bez względu na wiek i płeć w celu rozładowania
emocji, poskromienia wulkanu wrzącej w nich energii. Dziś celebryci szczycą się
i publicznie chwalą osobistymi doznaniami seksualnymi, masturbacjami,
„przygodami”, trofeami – ilością tzw. zaliczonych kobiet lub (i) mężczyzn. Dziś
popularnością cieszą się akcje społeczne takie, jak chociażby warsztaty z Olgą
Budzan – wrocławską artystką (?!), ilustratorką, hafciarką i aktywistką,
reklamowane sztandarem „wspaniałego” hasła i apelu pod tytułem: „Narysuj swoją
cipkę”…
Do czego, na litość Boską!, zmierza ów świat?! Do
czego dążą ludzie?!
Dziś!:
1.Bogiem
jest pieniądz.
2.Imienia
Pana Boga naszego używa się jak westchnienia lub przekleństwa – wypowiedzi
banalnej, stosowanej w każdej, możliwej i nadarzającej się sytuacji.
3.Dzień
święty jest dobrą okazją do zrobienia zakupów, do pomnożenia budżetu domowego
poprzez dodatkowy dzień pracy, do wywyższenia siebie poprzez poniżenie i wykorzystanie
w owej niewolniczej pracy bliźniego, którego często szczuje się groźbą
dyscyplinarnego zwolnienia i pozbawienia posady, a wraz z tym możliwości
zarobku.
4.Ojciec
i matką są jedynie tymi, którzy muszą dać i zapewnić, wyżywić i wykształcić,
których nie trzeba szanować i traktować poważnie, którzy nie mają prawa
wymagać, wychowywać, uczyć czy pouczać, zakazywać albo nakazywać, a tym samym
ograniczać wolność jednostki, jaką jest ich pociecha.
5.Zabijać
można dzieci nieplanowane i niechciane lub w jakikolwiek sposób ułomnie się rozwijające
czy upośledzone, ludzi wyniszczanych cierpieniem i przewlekłymi chorobami czy starością
i samotnością.
6.Kraść
można i to jak najwięcej i jak najczęściej.
7.Seks
dozwolony jest wszędzie i z każdym bez względu na cokolwiek i kogokolwiek.
8.Szydzić
można z każdego oraz bluźnić można na każdego i przeklinać każdego bez jakichkolwiek
konsekwencji czy wyrzutów sumienia.
9.Pożądać
można żonę bliźniego swego
10.i
każdą rzecz należącą do niego w imię zaspokojenia niepohamowanej zazdrości i zawiści.
Oto, czym dziś są ludzie
i kształtowany przez nich świat…
Gdzie „najlepsza szata,
pierścień na dłoni i sandały na nogach”?! Gdzie nasza godność?! Gdzie człowieczeństwo?!
Gdzie w tym wszystkim podział się Bóg? Gdzieśmy Go zepchnęli i gdzie pozwalamy,
by płakał nad nami w ukryciu?!... Gdzie?!