piątek, 19 kwietnia 2019

DOBRANOC


Idę za Tobą w cichości,
A oczy od łez mi toną.
Me ręce pełne czułości
Na pewno Cię nie dogonią.

Śladami stóp Twych odbitych
Krwi gęstej szkarłatną kroplą,
Sączącą się z miejsc przebitych,
Idę a oczy me mokną.

Wyciągam duszy ramiona,
Co chciałaby ciało zrzucić,
Co w żalu bezsilna kona
Połknięta przez tłumy ludzi.

Płatki Twej Krwi na mej dłoni
Podnoszę z czcią jak Twe Ciało
Wpatrzona w ciernie w Twej skroni…
Przeze mnie Ci się to stało.

Idę za Tobą w milczeniu
Z krzyżem wyrzutów na plecach
W Twoim kojącym mnie cieniu,
Który me drogi oświeca.

Idę chcąc dotknąć Twej stopy
Ustami mojej wdzięczności.
Czuję na twarzy Twe włosy
A w sercu ogień Miłości.

Idę przybita do Ciebie.
Nikt nigdy mnie tak nie kochał…
W źrenicach nazwanych niebem
Widzę jak Bóg wtedy szlochał.

Idę za Tobą mój Panie
I w każdym dniu zapominam,
Że zanim świt dniem się stanie
Na Krzyżu Ciebie rozpinam.

Wstyd dłońmi oczy zasłania.
Ból łzami duszę wyciska.
Mój Pan mnie Sobą osłania,
A odrzucają ludziska.

Pod Krzyżem trwam na kolanach
Wpatrzona w Twą Krew zastygłą.
Spraw bym nie była ta sama
I by mi życie obrzydło.

Chciałabym istnieć dla Ciebie
W Twoim wymiarze Miłości,
Nie pod, ale w samym Niebie
Poić się stanem radości.

Tyle już dla mnie cierpiałeś,
Tak wiele też poświęciłeś
I z potępienia wyrwałeś,
I Krwią mnie Swą uświęciłeś.

Trzymam Cię teraz w ramionach
Jak matka tuli pociechę.
Twe Ciało czuję jak kona
Z powodu zwanego grzechem.

Kładę swą skroń na Twe czoło.
Ustami spijam Krew z oczu.
Drżysz w mych objęciach jak gołąb
Chcący się wyrwać do lotu.

Wiem, że Twa śmierć jest zaśnięciem.
Nie mogę Cię w sobie trzymać.
Muszę się dzielić tym szczęściem,
Które się w Tobie zaczyna,

Więc biegnę w świat z Krwi płatkami
Na dłoniach w geście pokoju.
Niosę Cię w wozie z dzbankami
Wody na trud życia w znoju.

Pragnę być Twoim spojrzeniem,
Dotykiem Twojej czułości,
Rozdawać z Twym poświęceniem
Cień choćby Twojej Miłości.

Pragnę by wszyscy Cię znali,
By w Tobie widzieli wszystko,
O Tobie opowiadali
Pociechom swym nad kołyską.

Trzymam Cię w swoich ramionach
I czuję, że ta dziewczyna
Z przeszłości z Tobą wraz kona
I w Tobie życie zaczyna.

Dobranoc moja Miłości,
Ma duszo w Bożej oprawie.
Na rzęsach Twych sen zagościł…
Długo tu też nie zabawię.



czwartek, 18 kwietnia 2019

WIELKANOC

Moi Szanowni Czytelnicy.
Z okazji Świąt Wielkanocnych całym sercem życzę Wam, wschodu Bożego Światła w Waszych duszach i sercach, dzięki któremu w popiołach przeszłości pozostanie wszystko,co Ojcu Niebieskiemu niemiłe i od Niego niepochodzące, dzięki któremu obudzi się w Was pragnienie odnowienia i wzmocnienia wiary, nadziei a przede wszystkim MIŁOŚCI, byście poczuli zdolność i siłę pójść za Jezusem do Królestwa Niebieskiego nawet kosztem wyrzeczenia się siebie samych na chwałę i cześć Pana naszego w imię upragnionego przez nas szczęścia.
Niech Was Pan błogosławi i strzeże, niech rozpromienia nad Wami oblicze Swoje i obdarza Was Swą łaską, niech zwraca ku Wam oblicze Swoje i napełnia Was pokojem.
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.


środa, 10 kwietnia 2019

DROGA KRZYŻOWA


STACJA PIERWSZA – „PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY”
Okrutnie i potwornie umęczonego Pana Jezusa przyprowadzono przed oblicze Piłata z żądaniem, aby ten osądził i skazał na śmierć Syna Człowieczego przez ukrzyżowanie. Ciało Chrystusa poorane było ranami biczowania i pokryte Krwią a głowa opleciona koroną cierniową, spod której Krew sączyła się purpurowymi kroplami. Mimo jednak ogromnego bólu i cierpienia Pan Jezus stał przed Piłatem i tłumem zgromadzonych na placu, żądnych Jego śmierci ludzi cichy i pokorny. Nie tłumaczył się i nie protestował. Wiedział, że milczeniem wyraża zgodę na wyrok śmierci, jakiego domagał się nienawiścią zniewolony tłum, krzyczący: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go!”, a mimo to był pełen pokoju serca i zgody na bieg rozgrywających się wydarzeń. Piłat umył wodą ręce, po czym wstał i ogłosił, że nie jest winien śmierci Sprawiedliwego, a następnie wydał Go na śmierć męczeńską, spełniając oczekiwania zgromadzonych.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokory i pokoju serca, byśmy z równą godnością potrafili znosić złośliwości ze strony ludzi, byśmy umieli obok zniewag i niesprawiedliwych osądów, które nas dotyczą, obojętnie przejść w milczeniu i byśmy sami nie ulegali pokusie wdawania się w zacięte pełne złośliwości sprzeczki czy pełne zawiści kłótnie. Ciebie prosimy…

 STACJA DRUGA – „PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA”
Po ogłoszeniu wyroku śmierci nałożono na ramiona Pana Jezusa drewniany, ciężki Krzyż – znak zbawienia i klucz do Królestwa Niebieskiego, którym Syn Boży otwiera przed nami drzwi Domu Ojca Wszechmogącego, zapraszając nas do Raju. Chrystus z pokorą i oddaniem przyjmuje na Swe barki owe potężne belki cierpienia. Jezus jest posłuszny woli Swego Ojca, bo bardzo Go kocha, bo kocha człowieka. Miłość pomaga Mu stawić czoła potwornym doświadczeniom, pomaga Mu dzielnie i zwycięsko zmierzyć się z Ofiarą Męki. Chrystus obejmuje ramiona Krzyża spoczywającego na Jego barkach tak, jakby obejmował rękoma dłoń Swego Ojca, jakby obejmował mnie grzesznego i słabego, jakby obejmował ciebie udręczonego i obciążonego. W owym objęciu Krzyża widoczna jest troska i Miłość.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokornie i posłusznie wypełniać wolę naszego Ojca Niebieskiego, naucz nas być pokornymi i posłusznymi wobec Boga oraz wobec bliźniego. Daj nam Panie siłę, dar odwagi i męstwa, byśmy nigdy nie sprzeniewierzyli się Ojcu Niebieskiemu i byśmy z równą miłością oraz troską zwracali się do drugiego człowieka, widząc w nim to, co widziały i co widzą Twoje oczy. Ciebie prosimy…

STACJA TRZECIA – „PAN JEZUS UPADA PO RAZ PIERWSZY”
Umęczone biczowaniem ciało odmawia Panu Jezusowi posłuszeństwa. Ciężar Krzyża staje się niemożliwy do udźwignięcia. Bólem i cierpieniem zniszczone, okaleczone ciało jest bezsilne i kruche. Poddaje się ciężarowi Krzyża niesionego na umęczonych ramionach. Pan Jezus upada, a tłum zgromadzony wokół Niego ludzi wytyka Go palcami, poniża, wyśmiewa, wyzywa i przeklina, drwiąc z Niego i szydząc. On jednak w pokorze i w posłuszeństwie, w milczeniu i w Miłości do Boga i do człowieka podnosi się, staje, obejmuje rękoma Krzyż spoczywający na Jego ramionach i dzielnie rusza dalej.
Panie Jezu Chryste naucz nas nierezygnowania z walki w słusznej sprawie, naucz nas podnoszenia z ziemi Wartości Boga i wartości chrześcijaństwa dziś deptanych i poniżanych, i niszczonych przez świat; naucz nas trwać w wierze, w miłości i w nadziei, w byciu dziećmi Ojca Niebieskiego, a tym samym naucz nas godności i dumy z powodu naszej przynależności do Boga nawet, gdybyśmy mieli być wyśmiewani, wyzywani, wytykani palcami przez wszystkich tych, dla których chrześcijaństwo jest upadkiem i śmiesznością, dziwactwem i ułomnością oraz wstydem. Ciebie prosimy…

STACJA CZWARTA – „PAN JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ”
W Drodze Krzyżowej Pan Jezus spotyka Swoją Matkę, która zawsze przy Nim była i która zawsze przy Nim jest, czuwa. Maryja podbiega do Umiłowanego, cierpiącego Syna z szeroko rozłożonymi ramionami gotowymi objąć Chrystusa, przytulić Go do Matczynego Serca, osłonić przed podłością i okrucieństwem potwornego świata, dać schronienie przed niebezpieczeństwem, ukoić ból i oswoić lęk. Maryja podbiega do Chrystusa jak do małego chłopca, jak do mnie, kiedy jest mi źle i ciężko, kiedy mam ochotę płakać, kiedy mnie boli ciało i kiedy cierpi moja dusza, kiedy nikt mnie nie rozumie i kiedy nikt nie potrafi mnie pocieszyć. Maryja podbiega do ciebie, kiedy wydaje ci się, że jesteś sam i nie masz nikogo bliskiego, kto mógłby ciebie objąć, przytulić, pocieszyć, całując cię po głowie i głaszcząc po włosach, oswajając odczuwany lęk czy kojąc rozpacz. Ona jest zawsze przy Jezusie i jest zawsze przy mnie, i zawsze jest przy tobie.
Panie Jezu Chryste naucz nas być tak oddanymi córkami i synami wobec własnych rodziców do końca ich dni w doczesnym życiu, jak Ty byłeś oddany i wierny Maryi i Bogu; nucz nas tej pięknej miłości wobec Twojej Matki, która jest dla nas Pocieszeniem i Wsparciem; naucz nas widzieć Jej oczy w oczach każdej mamy a Jej twarz w twarzach wszystkich mam. Spraw Panie, by kobiety odczuwały w swych sercach pragnienie naśladowania Twej Matki Maryi w miłości, w wierze, w wierności, w pokorze, w małżeństwie i w macierzyństwie. Ciebie prosimy…

STACIA PIĄTA – „SZYMON CYRENEJCZYK POMAGA PANU JEZUSOWI NIEŚĆ KRZYŻ”
Żołnierze ponaglający Pana Jezusa do szybszego wchodzenia na Kalwarię dostrzegają bezsilność i zmęczenie ubiczowanego, cierpiącego ciała odmawiającego Chrystusowi posłuszeństwa. Widzą, że nie jest już w stanie Sam iść dalej. Z zamiarem nieprzedłużania drogi na Golgotę w celu wykonania wyroku śmierci zmuszają do pomocy Szymona Cyrenejczyka – człowieka z tłumu, który wbrew własnym chęciom wypełnia rozkaz żołnierzy i bierze na swe barki Krzyż Jezusa, idąc obok Niego w kierunku Kalwarii, który pokonuje w sobie strach i zniechęcenie, który wspiera Chrystusa w trudach drogi na Górę Czaszki. Szymon Cyrenejczyk w obecności Syna Bożego doświadcza nawrócenia, doświadcza Miłości, staje się zupełnie innym, lepszym człowiekiem.
Panie Jezu Chryste naucz nas pokonywać w swoich sercach znużenie i lenistwo, zniechęcenie do uczestnictwa w Eucharystii czy w naukach religii; naucz nas zwyciężać pragnienie wygody, zabawy poprzez pragnienie spotkania się z Tobą, byśmy mogli doświadczyć nawrócenia i Miłości jak Szymon z Cyreny, byśmy w każdym nabożeństwie i w każdej modlitwie, w każdej chwili codziennego życia dążyli do świętości, chwaląc i uwielbiając Boga nie tylko w momentach radości i pomyślności, ale i w niepowodzeniach i chorobach. Ciebie prosimy…

STACJA SZÓSTA – „ŚWIĘTA WERONIKA OCIERA TWARZ PANU JEZUSOWI”
Z tłumu gapiów przyglądających się Męce Pańskiej, przyglądających się Jezusowi wyłania się odważna kobieta o imieniu Weronika, która odczuwa pragnienie przyniesienia cierpiącemu Chrystusowi ulgi, pragnienie złagodzenia widocznego na Jego Ciele bólu. Podchodzi więc do Niego, nie zwracając uwagi na nienawiścią rozwścieczonych ludzi czy złowrogich żołnierzy. Pochyla się nad Nim i przykłada do Twarzy Jezusa chustę, którą wyciera krople potu, a gdy gwałtownie i agresywnie zostaje odepchnięta od Chrystusa w bok przez wartowników, zauważa na chuście wyraźne odbicie twarzy umęczonego Syna Bożego, tuli je w ramionach i płacze, oddając cześć Panu Bogu.
Panie Jezu Chryste naucz nas być Ci wiernymi i oddanymi Ojcu Niebieskiemu jak Weronika; naucz nas odwagi i męstwa, dumy i wytrwałości w wierności Bogu, naucz nas widzieć w Tobie Przyjaciela, którego tak rozpaczliwie szukamy wśród spotykanych i poznawanych ludzi, a którego mamy w Tobie – niezawodnego i kochającego, oddającego za nas i dla nas własne życie. Ciebie prosimy…

STACJA SIÓDMA – „PAN JEZUS UPADA PO RAZ DRUGI”
Nogi Chrystusa są coraz bardziej wiotkie i bezsilne. Stopy umęczonego, wyczerpanego bólem ciała plączą się i potykają o siebie, przez co Jezus chwieje się i upada, przygnieciony ciężarem Krzyża, a tłum śmieje się i szydzi z Jego słabości, wytyka Mu Jego kruchość, żołnierze zaś szarpią Chrystusa i zmuszają do dalszej drogi, aż w końcu ciągną Go i wloką pod górę niczym nędzną, nikomu niepotrzebną rzecz. On zaś w pokorze i milczeniu znosi wszystkie upokorzenia i obelgi, bo pragnie zbawić człowieka, bo pragnie wypełnić wolę Miłości, by zwrócić grzesznikowi godność.
Panie Jezu Chryste naucz nas, jak Ty, radzić sobie ze złośliwością i zawiścią ludzi, którzy nie potrafią zaakceptować nas takimi jakimi jesteśmy, którzy nas nie doceniają i nas nie szanują, którzy nas poniżają i ranią, wyzywają czy wyśmiewają, naucz nas godnie znosić wszystkie te upadki trudnych sytuacji odrzucenia i osamotnienia. Ciebie prosimy…

STACJA ÓSMA – „PAN JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NAD NIM NIEWIASTY”
W Drodze Krzyżowej Pan Jezus spotyka płaczące nad Jego losem pobożne niewiasty, które nie rozumieją Tajemnicy Męki Pańskiej, nie potrafią dostrzec wartości i powagi składanej przez Syna Bożego Ofiary Miłości, które często same nie potrafią pogodzić się z trudnościami i cierpieniami własnego życia, które nie pojmują bólu, jakiego są świadkami. Chrystus zatrzymuje się, by je pocieszyć, ale i by je ostrzec. Prosi, by „nie płakały nad Nim, ale nad własnymi synami”. W ten sposób ukazuje im niszczycielski wpływ grzechu na człowieka. Ostrzega je przed potępieniem jako karą za grzechy.
Panie Jezu Chryste uczyń nasze serca wrażliwe na czynienie dobra i mądre w umiejętności rozpoznawania tego, co miłe Bogu, od tego, co złe i Boga obrażające, a nas skazujące na potępienie. Naucz nas Panie Jezu Chryste walczyć z własnymi słabościami; naucz nas odporności na pokusy; naucz nas szczerości w sakramencie pokuty, byśmy mogli pielęgnować przymierze z Ojcem Niebieskim, by nikt nie musiał płakać z naszego powodu. Ciebie prosimy…

STACJA DZIEWIĄTA – „PAN JEZUS UPADA PO RAZ TRZECI”
Ból i umęczenie sięgają szczytu. Pan Jezus upada na twarz całkowicie bezsilny i pozbawiony kontroli nad własnym ciałem. Nie potrafi się podnieść. Leży na brudnym bruku, twarzą przy ziemi, całkowicie pokonany przez cierpienie, poniżony, wgnieciony w podłoże, bo nie umiejący samodzielnie się podnieść. Żołnierze podchodzą do Niego w ataku złości. Szarpią Go i ciągną, ponaglają i kopią, zmuszając do dalszej drogi, ale On nie jest w stanie się ruszyć. Rozzłoszczeni bezsilnością umęczonego Chrystusa wartownicy wleką Go na Kalwarię, ciągnąc Jego Ciało po bruku. W pewnej chwili jednak Jezus podnosi się i ostatkiem sił, wdrapuje się na górę, by samodzielnie dotrzeć do celu, by wypełnić wolę Ojca.
Panie Jezu Chryste pokazujesz nam upadek grzesznego człowieka i uczysz, że nie ma ludzi gorszych od nas, niezasługujących na Miłość Ojca, na drugą szansę; pokazujesz nam, że najbardziej upadły i grzechem zniszczony człowiek zawsze może się podnieść, zawsze może pokonać w sobie to, co złe i niemiłe Bogu. Naucz nas Panie Jezu Chryste być wrażliwymi na drugiego człowieka, który bezsilny leży na bruku, naucz nas widzieć w nim Ciebie, naucz nas głosić Słowo Boże i tym samym zachęcać upadłych oraz grzesznych do nawrócenia i wspierać ich w drodze do świętości. Ciebie prosimy…

STACJA DZIESIĄTA – „PAN JEZUS Z SZAT OBNAŻONY”
Żołnierze gwałtownymi ruchami zrywają z Ciała Jezusa szatę zaplamioną kroplami Krwi i potu, zakurzoną trudnościami przebytej drogi. Materiał rozdzierany jest na kawałki w aktach furii i nienawiści. Z szatą zrywane są strupy zaschniętej Krwi. Rany w bólu otwierają się ponownie. Krew płynie po skórze obfitymi kroplami. Ciało razi nagością, wystawiając Jezusa na widok publiczny, na wstyd i poniżenie, na pośmiewisko i pogardę. Wraz z szatą zerwany zostaje z Chrystusa szacunek. Tłum patrz na nagiego Jezusa z obrzydzeniem i pogardą, z odrazą i z drwiną, a przecież to Ciało Syna Bożego, przecież to świątynia Ducha Świętego.
Panie Jezu Chryste naucz nas szacunku do drugiego człowieka, do mężczyzny i kobiety bez względu na ich wygląd, kolor skóry, urodę, atrybuty fizyczne czy umiejętności intelektualne; naucz nas szacunku do własnego ciała, byśmy umieli o nie dbać, jak powinno się dbać o świątynię Ducha Świętego. Uwolnij nas Panie od nałogów i uzależnień, od seksualnych zniewoleń. Ciebie prosimy…

STACJA JEDENASTA – „PAN JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA”
Żołnierze kładą Krzyż na ziemi, a na Nim układają ubiczowane, umęczone i wyniszczone cierpieniem Ciało Jezusa. Brutalnie, bez delikatności i wyrozumiałości, naciągają ręce Chrystusa, przyciskają Je do drewnianej belki i gwoźdźmi przymocowują do stałego miejsca. To samo czynią z nogami. Odczuwanego wówczas bólu w żaden sposób nie można wyrazić czy opisać. Krzyż pokrywa się gęstymi strumieniami Krwi. Drzewo Zbawienia nasącza się powoli purpurowymi Kroplami Życia. Ofiara Miłości zostaje spełniona. Pan Jezus jest przybity do Krzyża za mnie grzesznego i słabego, za ciebie udręczonego i obciążonego, za nas wszystkich bez wyjątku.
Panie Jezu Chryste naucz nas widzieć w Krzyżu naszą przyszłość w Królestwie Niebieskim, naucz nas widzieć w osobistych porażkach i cierpieniach wyższy sens i wartość niż tę w smutku dostrzeganą na co dzień w poczuciu bezsilności oraz beznadziejności. Ciebie prosimy…

STACJA DWUNASTA – „PAN JEZUS UMIERA NA KRZYŻU”
Dokonało się… Pan Jezus umiera na Krzyżu. Oddaje Swego Ducha w ręce Boga Ojca Niebieskiego. Obumarłe ciało wisi na drewnianych, zbroczonych i pokrytych Krwią belkach. Tłum pełen gniewu i nienawiści, krzyku i wyzwisk i przekleństw oraz agresji nagle milknie… Zapada cisza. Nastaje moment zatrzymania i zastanowienia się nad sobą, nad własnym życiem, nad myślami, czynami, zaniedbaniami i słowami. Niebo goreje. Zrywa się wiatr. Natura zdaje się pogrążać w żałobie a czas wydaje się gasnąć w bezruchu.
Panie Jezu Chryste naucz nas kończyć każdy dzień szczerym i głębokim rachunkiem sumienia, byśmy mogli rozpoznać w sobie wady, byśmy umieli wychwycić popełnione grzechy, byśmy potrafili spojrzeć na siebie krytycznie, aby następnego dnia dzięki rachunkowi sumienia móc starać się unikać błędów z poprzedniego dnia, byśmy każdego ranka podejmowali pracę nad sobą, byśmy rozwijali nasze zalety i talenty, byśmy z każdym dniem stawali się lepsi i byśmy z każdym dniem podobali się Tobie coraz bardziej. Ciebie prosimy…

STACJA TRZYNASTA – „JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA”
Martwe Ciało Jezusa żołnierze zdejmują z Krzyża i wręczają Je Matce. Maryja tuli Chrystusa w ramionach. Rękoma obejmuje martwe Ciało dorosłego Syna, jak kiedyś, gdy po raz pierwszy wzięła Go w objęcia jako noworodka, niewinne i bezbronne dzieciątko, ufnie śpiące przy Matczynej piersi. Jej Serce cierpi przebite ostrzem rodzicielskiego bólu, ale Maryja wie, że Jezus powróci, że z martwych wstanie, że żyje. Śmierć w postaci martwego Ciała Jej umiłowanego Syna jest jedynie snem tulonego do piersi noworodka. Matka Boża ufa Bogu, dlatego potrafi pogodzić się z doświadczanym cierpieniem.
Panie Jezu Chryste naucz nas widzieć w śmierci to, co widziała Twoja i nasza Matka Maryja, a mianowicie przejście z życia doczesnego do życia wiecznego; naucz nas pamiętać o zmarłych i modlić się gorliwie za dusze cierpiące w czyśćcu. Ciebie prosimy…

STACJA CZTERNASTA – „JEZUS ZŁOŻONY DO GROBU”
Umyte i namaszczone ciało Pana Jezusa, zawinięte w śnieżnobiały całun zostaje złożone w grobie, wokół którego straż pełnią żołnierze. To miejsce ostatecznego końca okazuje się jednak miejscem Początku, miejscem prawdziwej Wolności. To, co miało być ciemnością i klęską jest Światłem i Zwycięstwem. W niedzielny poranek grób bowiem okazuje się pusty. Chłodem kamiennego pomieszczenia staje się symbolem Zmartwychwstania.
Panie Jezu Chryste naucz nas nie przywiązywać się do miejsc i rzeczy, do bogactw i błyskotek doczesnego świata, byśmy własnymi dobrami umieli dzielić się z innymi, potrzebującymi pomocy oraz wsparcia, byśmy nie poddawali się niepowodzeniom. Pielęgnuj w nas świadomość, że to, co tu i teraz na ziemi jest jedynie kruche i przelotne, że powinniśmy gromadzić sobie bogactwo w Niebie poprzez wypełnianie woli Boga Ojca i naśladowanie Ciebie Panie Jezu Chryste. Ciebie prosimy…



środa, 3 kwietnia 2019

CZŁOWIECZEŃSTWO


Podczas niedzielnej Eucharystii zatrzymałam się w głębokim zamyśleniu nad fragmentem znanej wszystkim bardzo dobrze, bo i niezwykle często powtarzającej się Przypowieści o Synu Marnotrawnym, z której najmocniej i najdobitniej dotarł do mnie następujący fragment przytoczonej Ewangelii według świętego Łukasza, brzmiący wyraźnie i stanowczo oczywistym stwierdzeniem faktu niczym telegram od Pana Boga:

„Lecz ojciec powiedział do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi!
(Łk 15,22)

Jakże często wydaje się nam, że wyznacznikiem naszej osobistej, ludzkiej wartości, wyróżniającej nas jako jednostkę na tle całego społeczeństwa są nasze osiągnięcia, sukcesy, zaszczyty, profesje, dokumenty potwierdzające poziom zdobytego wykształcenia czy stopnie naukowe, zasób wiedzy czy znajomości, miejsca i grona zaszczytnego (?!) towarzystwa, w których bywamy lub w których było nam dane się obracać, albo o nie się otrzeć, bogactwa doczesne i dobra materialne,… a przecież to nic nie znaczy.
Ostatnio miałam okazję być świadkiem prezentacji księdza rekolekcjonisty. W przedstawieniu wspomnianej osoby pojawiły się zaszczytne wyliczenia, typu: profesor, wykładowca wyższej uczelni, wspaniały znawca określonej dziedziny naukowej, nauczyciel i duszpasterz, któremu dane było przemawiać do grona znanych i znaczących przywódców polskiego narodu. Puentą owej bogatej prezentacji było stwierdzenie, że wyliczone przymioty są potwierdzeniem wielkiego autorytetu, z jakim mamy możliwość w danym momencie się spotkać…
Pomyślałam wówczas: „jakie to ludzkie”.
Kimże jest i kim był we wspomnianym momencie ów ksiądz? Czyż wyliczone osiągnięcia i zaszczyty naukowe czyniły go lub czynią nas większymi autorytetami od niewykształconej i prostej świętej Faustyny, od nieskomplikowanej i oddanej Bogu Marianny Popiełuszko czy niepiśmiennej świętej Bernadety Soubirous? Czym są nasze wypolerowane na błysk pantofelki, wieczne pióra ze srebrną stalówką, dyplomatki, białe kołnierzyki lub wykrochmalone mankiety, dyplomy oprawione ramką i zdobiące ściany świątyni naszego intelektu? Czy nauka i zdobyta wiedza oraz jakiekolwiek sukcesy i powodzenia nie są formą dystansu, odsuwającego człowieka od Ojca Niebieskiego, zakłócającego żywy, bezpośredni kontakt ze Stwórcą? Czy niekiedy nie koncentrujemy się bardziej na nas samych poprzez bogactwo nauki, skłaniające nas do rozgrzeszania się i usprawiedliwiania, nadużywając Miłosierdzia a zapominając o Sprawiedliwości? Czyż niekiedy nie zasłaniamy kurtyną ludzkiej natury Istoty Boga? Czyż nie chodzi właśnie o to, byśmy byli prości, nieskomplikowani, ufni, bezpośredni, mniej lub w ogóle nie zakorzenieni w edukacyjnych trofeach – byśmy byli po prostu jak dzieci?
Przytoczony wyżej fragment wspomnianej przypowieści zakorzenił się we mnie przekonaniem, że nie te wszystkie wyliczone społeczne zaszczyty i awanse czynią jednostkę ludzką człowiekiem, uświęcając osobę poprzez rozwój w niej człowieczeństwa jako godności. To Bóg i tylko Bóg nas wywyższa ponad wszelkie stworzenie. To tylko i wyłącznie Stwórca nas wyróżnia, czyniąc nam ziemię poddaną. To On i tylko On wyodrębnia ludzi z wszelkiego stworzenia, stawiając nas ponad wszystkimi, istniejącymi rodzajami i gatunkami zwierząt. To tylko i wyłącznie Bóg ubiera nas w „najlepsze szaty, zdobiąc dłoń pierścieniem i osłaniając stopy sandałami” (Łk 15,22), czyniąc z nas dostojników. To tylko dzięki Niemu nie musimy „napełniać żołądka strąkami, którymi żywią się świnie” (Łk 15,16). Z Bożym błogosławieństwem, z przestrzeganiem Wartości i Praw Ojca Niebieskiego zachowujemy w sobie człowieczeństwo, pielęgnujemy godność, zatrzymujemy przywilej bycia kimś wyjątkowym i wybitnym, dostojnym i królewskim. Nikt inny nie jest w stanie zapewnić nam lepszego życia czy (ośmielę się zaznaczyć) życia w ogóle!, jak Stwórca. Nic nie zagwarantuje nam szczęścia w doczesnej wędrówce, jak Bóg. Dzięki bowiem Ojcu Niebieskiemu nie musimy „cierpieć niedostatku, nie musimy przystawać na niewolniczą służbę do jednego z obywateli krainy dotkniętej głodem, by być posłanymi na pola i by pasać świnie” (Łk 15,14-15), do których bez Wartości i Praw naszego Stwórcy z każdym dniem będziemy się upodabniać poprzez zatracenie godności – człowieczeństwa, poprzez koncentrowanie się jedynie na fizjologii naszej natury i na zaspokajaniu potrzeb biologicznych ciała.
W celu potwierdzenia powyższej zależności wystarczy przyjrzeć się współczesnemu światu, w którym dokonuje się eutanazji Boga.
Kim stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego? Czyż nie przypominają stada szympansów karłowatych, bonobo? Czyż nie koncentrują się egoistycznie jedynie na osobistych potrzebach? Czyż nie uzurpują sobie bezczelnego prawa do decydowania o życiu i śmierci? Czyż nie dokonują selekcji, ułaskawiając lub zabijając?
Osądzaliśmy nazistów, skazując ich za zbrodnie wojenne na karę śmierci, a tymczasem dziś w cywilizowanym społeczeństwie, owocującym w wybitne jednostki intelektualne i autorytety (?!), spaceruje wielu Josefów Mengele, którzy batutą własnej woli w rytm osobistych poglądów i przekonań wskazują w szeregu poczętych oraz starców tych, zasługujących na życie i oddzielanych od tych, przeznaczonych na aborcję lub eutanazję.
Czym stają się ludzie odrzucający Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego?!
Społeczne zaszczyty i awanse, osiągnięcia i sukcesy, tytuły naukowe i profesje – to wszystko, co określa się mianem szczebli rozwoju jednostki, nie uczyni z jednostki człowieka. Bez Boga istota ludzka jest jedynie jednym z wielu stworzeń, jest jedynie kolejnym rodzajem, którego pochodzenie w teorii Darwina doszukuje się we wcześniejszych formach życia, będących początkiem ewolucji również i zwierząt.
Czymże więc jest jednostka ludzka odrzucająca Prawo i Wartości Ojca Niebieskiego?!
Dziś rozgrzesza się ze wszystkiego, a nawet stawia na piedestale wzorca do naśladowania, wszystkich tych, którzy posiadają ogromne pieniądze i współtowarzyszącą im sławę. Dziś nie zwraca się na talenty i możliwości, predyspozycje i umiejętności jednostki, a na posiadane przez nią dobra materialne, albo znajomości. Dziś niszczy się autorytet rodziców i nauczycieli, obdarowując dzieci jedynie przywilejami. Dziś zaciekle i zawzięcie walczy się o prawa do życia dzików czy karpi, a z zimną krwią bez wahania i sekundy ulotnej refleksji zabija się w łonach matek poczęte dzieci, degradując człowieka do poziomu pod! – zwierzęcego. Dziś przyzwala się mężczyznom i kobietom na stosunki seksualne byle gdzie, byle jak, byle z kim. Dziś nakazuje się i chwali ekshibicjonizm obnażający „człowieka” w akcie kopulacji. Dziś dzieci zmusza się do dojrzałości seksualnej wyprzedzającej gotowość ich jeszcze nie rozwiniętych dobrze ciał, do edukacji koncentrującej się na zdobyciu umiejętności negocjowania (nawet z osobą dorosłą) bezpiecznego stosunku. Dziś wszem, wobec mówi się o prawie do owocnego zaspokajania własnych potrzeb. Dziś!, ludzie przypominają bardziej stado szympansów karłowatych, bonobo, które nieustannie kopulują ze sobą bez względu na wiek i płeć w celu rozładowania emocji, poskromienia wulkanu wrzącej w nich energii. Dziś celebryci szczycą się i publicznie chwalą osobistymi doznaniami seksualnymi, masturbacjami, „przygodami”, trofeami – ilością tzw. zaliczonych kobiet lub (i) mężczyzn. Dziś popularnością cieszą się akcje społeczne takie, jak chociażby warsztaty z Olgą Budzan – wrocławską artystką (?!), ilustratorką, hafciarką i aktywistką, reklamowane sztandarem „wspaniałego” hasła i apelu pod tytułem: „Narysuj swoją cipkę”…
Do czego, na litość Boską!, zmierza ów świat?! Do czego dążą ludzie?!
Dziś!:
1.      Bogiem jest pieniądz.
2.      Imienia Pana Boga naszego używa się jak westchnienia lub przekleństwa – wypowiedzi banalnej, stosowanej w każdej, możliwej i nadarzającej się sytuacji.
3.      Dzień święty jest dobrą okazją do zrobienia zakupów, do pomnożenia budżetu domowego poprzez dodatkowy dzień pracy, do wywyższenia siebie poprzez poniżenie i wykorzystanie w owej niewolniczej pracy bliźniego, którego często szczuje się groźbą dyscyplinarnego zwolnienia i pozbawienia posady, a wraz z tym możliwości zarobku.
4.      Ojciec i matką są jedynie tymi, którzy muszą dać i zapewnić, wyżywić i wykształcić, których nie trzeba szanować i traktować poważnie, którzy nie mają prawa wymagać, wychowywać, uczyć czy pouczać, zakazywać albo nakazywać, a tym samym ograniczać wolność jednostki, jaką jest ich pociecha.
5.      Zabijać można dzieci nieplanowane i niechciane lub w jakikolwiek sposób ułomnie się rozwijające czy upośledzone, ludzi wyniszczanych cierpieniem i przewlekłymi chorobami czy starością i samotnością.
6.      Kraść można i to jak najwięcej i jak najczęściej.
7.      Seks dozwolony jest wszędzie i z każdym bez względu na cokolwiek i kogokolwiek.
8.      Szydzić można z każdego oraz bluźnić można na każdego i przeklinać każdego bez jakichkolwiek konsekwencji czy wyrzutów sumienia.
9.      Pożądać można żonę bliźniego swego
10.  i każdą rzecz należącą do niego w imię zaspokojenia niepohamowanej zazdrości i zawiści.
Oto, czym dziś są ludzie i kształtowany przez nich świat…
Gdzie „najlepsza szata, pierścień na dłoni i sandały na nogach”?! Gdzie nasza godność?! Gdzie człowieczeństwo?! Gdzie w tym wszystkim podział się Bóg? Gdzieśmy Go zepchnęli i gdzie pozwalamy, by płakał nad nami w ukryciu?!... Gdzie?!