„Strzeżcie
się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz
są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po owocach. Czy zbiera się winogrona z
ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe
drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe
drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu,
będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach.”
(Mt 7,15-20)
Jak bardzo i
rozpaczliwie potrzebujemy dziś uzdrowienia oraz cudu?! Jak bardzo i
rozpaczliwie pragniemy uwolnienia?!
Zalewa nas fala pogoni
za charyzmatykami. Zakorzeniamy się w kulcie człowieka a nie Boga, zapominając
o tym, że w każdym kościółku, nawet pustym i wypełnionym echem chłodnych murów
oraz samotnością malowanych naw, w każdym tabernakulum jest Pan Jezus, który w
każdej chwili, w każdym momencie może nas uwolnić i uzdrowić, że wcale nie
potrzebujemy w owym celu rąk kapłana czy rąk kogoś świeckiego, by doświadczyć
wspomnianych cudów, że wystarczy przyjść na spotkanie z Bogiem – na zwykłą,
normalną Mszę Świętą, aby poczuć zbawienne działanie Chrystusa, aby pozbyć się
„umęczenia i obciążenia”, że wystarczy wiara i szczerze otwarte serce gorejące
miłością do Ojca Niebieskiego. Dajemy się zwodzić charyzmatycznym hasłom i
ogłoszeniom. Ekscytujemy się spotkaniem z ludźmi, posiadającymi dary czynienia
cudów, tak bardzo, że wydajemy się zapominać o Bogu. Biegniemy przed oblicze
charyzmatyka, pomijając majestat Ojca, który cierpliwie w głębokim milczeniu i
zadumie czeka na nas nawet!, w tym „nic” nieznaczącym i niczym niewyróżniającym
się kościółku. Wabieni „neonami” i „fajerwerkami” widowiskowych nabożeństw,
wierzymy, iż właśnie w tym wyjątkowym, bo widocznym i wyraźnym miejscu na mapie
czasoprzestrzeni zwykłej, niczym niezaskakującej codzienności Bóg jest bardziej
obecny niż gdziekolwiek i działa owocniej niż kiedykolwiek…
Zapominamy, że cudu
możemy doświadczyć nawet!, w maleńkiej, opustoszałej i omijanej przez tłumy
kaplicy, w której przed tabernakulum spotkamy się z Panem Bogiem, stając przed
majestatem Jezusa w prawdzie miłości, wiary oraz nadziei.
Dziś tak bardzo i
rozpaczliwie potrzebujemy uwolnienia, uzdrowienia, że wpadamy w pogoń za
charyzmatykami, niesieni falą ekscytacji i nieposkromionej radości, wzbudzanej
wewnętrznym głodem szczęścia, tracąc zdolność obiektywnego oceniania sytuacji
czy osób, którym pozwalamy na modlitwę z nakładaniem na nas rąk. Pozbywamy się
czujności a oddajemy niekiedy ślepemu, a jednocześnie niebezpiecznemu zaufaniu.
Nie modlimy się i nie prosimy Boga o dar rozeznania sytuacji, w której przyszło
nam się znaleźć właśnie tu i teraz. Poddajemy się nastrojowi wewnętrznego
odprężenia i radości. Oddajemy się w pełnym zaufaniu charyzmatykowi, pomijając
często Boga i pochylając się lub klęcząc pod dłońmi modlącej się nad nami
osoby. Brak czujności i ostrożności usprawiedliwiamy zdobytymi doświadczeniami
oraz doznaniami, sztandarowo recytując fragment Pisma Świętego, głoszącego, iż
„poznamy ich po ich owocach”. Nie zauważamy jednak, że powołując się na słowa
recytowanej przez nas Ewangelii, traktujemy Boże ostrzeżenie w sposób wybiórczy.
Nie zwracamy bowiem uwagi na niezwykle istotny fakt, a mianowicie na to, że Pan
wspomina o dwóch!, rodzajach owoców. Mówi o owocach dobrych, pochodzących z
dobrego drzewa, i o owocach złych, pochodzących ze złego drzewa, wyjaśniając,
iż „nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych
owoców”. Przytoczoną wypowiedź odczytujemy zbyt ogólnikowo. Owoc traktujemy
bowiem jako wartość samą w sobie bez względu na jej zastosowanie, działanie,
wpływ i efekt. Bierzemy kosz (dajmy na to) jabłek, ciesząc się i radując
uwolnieniami czy uzdrowieniami. Karmimy duszę i ciało owymi owocami z wielką
zachłannością i ufnością. Raczymy się bogactwem kosza pełnego jabłek bez
podejrzliwości oraz ostrożności. Nie zwracamy uwagi na to, które z
konsumowanych przez nas owoców jest soczyste, zdrowe, smaczne i które pochodzi
z dobrego drzewa, a nie z drzewa złego – zakazanego, wydającego jedynie
robaczywe i trujące guguły. Zapominamy o konieczności rozeznania i tym samym o
konieczności dokładnego przejrzenia wszystkich jabłek, znajdujących się w koszu
otrzymanych cudów. Pochłaniamy wszystkie owoce z wielkim zadowoleniem i
apetytem. Nie oddzielamy dorodnych i dojrzałych jabłek od robaczywych i
nadgniłych. Dajemy się omamić i oszukać, zapominając, że diabeł jest w stanie
uczynić wszystko, by nas zwieść i zniszczyć, że zły nie potrafi skopiować swym
działaniem tylko dwóch rzeczy, a mianowicie: pokory i posłuszeństwa.
Czy (w związku z
powyższym) nie powinniśmy omijać i unikać kontaktów z charyzmatykami, w których
duszy pycha czyni potworne spustoszenia?! Czy taki człowiek rzeczywiście służy
ludziom na chwałę Boga,… czy raczej na cześć i poklask własnej popularności
oraz korzyści?!
Absolutnie nie neguję
potrzeby odprawiania Mszy Świętych z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie oraz
uczestnictwa w owych nabożeństwach. Uważam jedynie, iż powinniśmy zachować
szczególną ostrożność i czujność, by nie zostać zwiedzionymi, skuszonymi,
oszukanymi, okradzionymi, a w konsekwencji zniszczonymi. Nie możemy ogólnikowo
traktować owoców, jako jednego, Bożego daru. Powinniśmy uważnie i wnikliwie
wczytywać się w słowo Pisma Świętego, by budzić w sobie świadomość dobrego i
złego, a tym samym by modlić się i prosić o mądrość w rozeznaniu proponowanych
nam doznań czy doświadczeń. Powinniśmy również pamiętać, że Jezus zawsze
wychodzi nam na spotkanie w każdym kościółku lub kaplicy podczas każdego
nabożeństwa, że to właśnie Sam Chrystus uwalnia i uzdrawia, więc jeśli szczera
i pełna miłości oraz zaufania jest nasza wiara, nie potrzebuje On pośrednictwa
drugiej osoby, gdyż może dokonać w nas i dla nas cudu w skrytości oraz
dyskrecji otaczającej nas sytuacji. Jeśli jednak dane nam jest skorzystać z
posługi charyzmatycznej, zachowajmy czujność i ostrożność, unikając ludzi pysznych,
byśmy nie zostali obdarowani owocami, pochodzącymi ze złego drzewa, byśmy nie
zderzyli się z prorokiem „w owczej skórze z naturą drapieżnego wilka”.
„Poznacie ich po ich owocach”…
Sprawdź jednak, czy owoce
w ofiarowywanym ci koszu są dobrymi owocami, pochodzącymi z dobrego drzewa, czy
raczej złymi owocami, zrodzonymi przez złe drzewo. Nie traktuj owego Bożego ostrzeżenia
w sposób zbyt ogólnikowy i powierzchowny. Za dużo ryzykujesz. Za dużo możesz stracić.
Bądź czujny i ostrożny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz