„Królestwo
niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.
Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie
chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie
zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i
wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i odeszli:
jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i
znieważywszy, pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i
kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom:
Uczta weselna wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie
więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie.” Słudzy
ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i
dobrych. I sala weselna zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się
przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój
weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju
weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i
wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Bo
wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.”
(Mt 22,1-14)
Wczorajszego dnia
przeczytałam fragment Ewangelii według świętego Łukasza, w którym Pan posyła
„wybranych siedemdziesięciu dwu po dwóch przed sobą do każdego miasta i
miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał”, by ci, jak „owce między wilkami,
bez trzosa ani torby, ani sandałów wchodzili do domu, mówiąc najpierw: „Pokój
temu domowi”, i by – jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju – w tym samym domu
zostali, jedząc i pijąc, co będą mieli”; prosząc jednocześnie, by owi wybrani
wysłani w drogę, „jeśli do jakiegoś miasta wejdą, a nie zostaną przyjęci,
wyszli na jego ulice, mówiąc: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam
do nóg, strząsamy wam”, oraz zaznaczając, iż „Sodomie lżej będzie w ów dzień
niż temu miastu” (Łk 10,1-12)…
Dzisiejszego poranka
natomiast skupiłam się na słowach Pisma Świętego, stanowiących surowe
ostrzeżenie adresowane przez Boga do „nie pokutujących miast”. We wspomnianych
słowach, stanowiących treść Ewangelii według świętego Mateusza, Pan obnaża
kipiący w Nim gniew, będący owocem rozczarowania i bólu Ojcowskiego Serca zranionego
krnąbrnością oraz zatwardziałością mieszkańców owych miast, krzycząc: „Biada
tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! (…) A ty, Kafarnaum, czy do nieba masz
być wywyższone?” i ostrzegając równocześnie poprzez stanowcze wyjaśnienie, iż
„gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które w Korozain i w Betsaidzie się
dokonały, już dawno w worze i popiele by się nawróciły; gdyby w Sodomie działy
się cuda, które się w Kafarnaum się dokonały, przetrwałaby aż do dnia dzisiejszego,
dlatego też „Tyrowi i Sydonowi oraz ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu
niż wymienionym wyżej miastom” (Mt 11,20-24)…
Kto zatem dostanie się
do Królestwa Niebieskiego? Kto otrzyma łaskę Bożego Miłosierdzia, by móc
cieszyć się owym zaszczytnym przywilejem?
Nie ukończyłam żadnych
studiów teologicznych, nie mam absolutnie żadnego przygotowania we wspomnianej
dziedzinie, więc mogę się mylić, ale mam w sercu nieodparte wrażenie, że wyżej
przytoczone fragmenty są odpowiedzią na zaprezentowane zagadnienie. Przekonana
jestem, iż Pan Bóg wszystkich ludzi, bez względu na ich pochodzenie czy
wyznanie, powołuje do świętości, zapraszając ich do nawrócenia, gdyż od Niego
pochodzą i przez Niego są stworzeni oraz szczerze kochani jak dzieci przez
Ojca. Ze względu na owe pokrewieństwo zaprasza więc wszystkich bez wyjątku do
Królestwa Niebieskiego, czego potwierdzeniem jest zaproszenie na ucztę weselną.
W związku z powyższym słowami Ewangelii zwraca się do sług Swoich - chrześcijan,
prosząc: „Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich,
których spotkacie” (Mt 22,9), z „siedemdziesięciu dwu wybranych posyła po dwóch
do każdego miasta i do każdej miejscowości, dokąd sam przyjść zamierza” (Łk
10,1), nakłada na wierzących w Chrystusa obowiązek głoszenia Dobrej Nowiny
poprzez świadectwo ich codziennego, często prostego, bo pozbawionego „trzosa,
torby czy sandałów”, ale jakże pięknego, bo pełnego Ojcowskiej Miłości życia.
Posiadam również przekonanie, że każdy człowiek, zamieszkujący Ziemię, ma w sobie
cząstkę swego Stwórcy. W końcu Bóg ukształtował ludzi na własny wzór i
podobieństwo. W związku też z tym nie odczuwam wątpliwości, że zaproszenie na
weselną ucztę – na ucztę królewską otrzymuje każdy bez względu na cokolwiek z
nim związanym. Listonoszami, którzy są zobowiązani dostarczyć owo zaproszenie,
są zaś wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa i Jemu służący wypełnianiem woli
Ojca Niebieskiego.
Naturalnie żaden
chrześcijanin nie może odpowiadać i ponosić konsekwencji za decyzje podejmowane
przez zaproszonych do Królestwa Niebieskiego. Słudzy Pana są jedynie
zobowiązani do świadczenia o Chrystusie poprzez życie zgodne z Nauką i Prawem
Boga Ojca – życie zgodne z Prawdą. Zadaniem każdego chrześcijanina jest bowiem
podróż do miast i miejscowości, do których Pan zamierza się udać. Mają
obowiązek wyjść na rozstaje drogi, by zaprosić na ucztę weselną wszystkich
napotkanych poprzez głoszenie Dobrej Nowiny, poprzez świadectwo Bożej Miłości i
Dobroci własnym, codziennym życiem, poprzez gorliwą modlitwę za każdego
człowieka, mijanego na szlaku doczesności ludzkiej pielgrzymki do Królestwa
Niebieskiego. Naturalnie żaden chrześcijanin nie może odpowiadać i ponosić
konsekwencji za decyzje innych, ponieważ dusze zaludniające Ziemię posiadają
daną im przez Króla wolną wolę, więc tym samym są zobowiązani samodzielnie
dźwigać wszelkiego rodzaju skutki wynikające z dokonywanych wyborów czy
podejmowanych czynów. Zatem od każdego z nas zależy, czy przyjmiemy zaproszenie
na ucztę królewską, czy ubierzemy szaty weselne i będziemy radować się życiem
wiecznym oraz szczęściem przy suto zastawionym stole wspólnie z Ojcem
Niebieskim, czy raczej wrócimy na pole lub do własnego kupiectwa, albo
znieważymy sługi Pana i zabijemy wysłanników Jego, skazując się na potępienie i
ciemności, „gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów”?...
W wyżej przedstawionych
fragmentach poszczególnych Ewangelii Bóg odsłania Miłosny Ogień Swego
Miłosierdzia. Na ucztę królewską zaprasza bowiem wszystkich ludzi bez wyjątku,
absolutnie wszystkich!. Jednocześnie jednak Pan demonstruje Swą drugą, bardzo
ważną cechę, którą dzisiejszy świat pomija adorując jedynie Boga poprzez wiarę
w Jego bezgraniczne Miłosierdzie, a mianowicie Sprawiedliwość. Zatem – w moim skromnym odczuciu – na sądzie
ostatecznym nie będzie ludzi traktował w sposób pobłażliwy i łagodny,
wybaczający absolutnie wszystko, kiedy tylko człowiek poprosi o ułaskawienie.
Uważam nawet, że na pewno surowo, ale sprawiedliwie weźmie pod uwagę ludzkie
oddanie i szczerość serca. Przykładem i równocześnie ostrzeżeniem,
potwierdzającymi słuszny kierunek moich przemyśleń, jest chociażby postawa
jednego z zaproszonych na ucztę królewską gości, który to nie miał szaty
weselnej i który to został związany oraz „wyrzucony na zewnątrz, w ciemności,
gdzie jest tylko płacz i zgrzytanie zębów”. Wspomniana szata weselna jest (w
moim odczuciu) symbolem ludzkiego stosunku do Króla – ludzkiego zaangażowania w
relacje z Bogiem w codziennym życiu rodzinnym, zawodowym, prywatnym,
towarzyskim, więc… albo człowiek traktuje Ojca Niebieskiego poważnie i z
miłością poprzez dokonywanie wszelkich starań w wypełnianiu Jego woli, albo Go
toleruje i akceptuje, oszukując i zwodząc niby to uległością i modlitwą,
oddaniem i wiernością, które w rzeczywistości okazują się jedynie lisią metodą
na osiągnięcie egoistycznie pożądanych korzyści.
Bóg wyraźnie zaznacza,
że ci, którzy poznali Jego Dobroć poprzez cuda mające miejsce „w Korozain,
Betsaidzie czy Kafarnaum” a którzy okazali mu zatwardziałość serc i obojętność
będą znacznie surowiej sądzeni niż mieszkańcy „ziemi sodomskiej”, którym w
ogóle nie było dane spotkać w codziennym zgiełku nędznego życia Ojca
Niebieskiego.
Zatem wszyscy jesteśmy
powołani do świętości – do Królestwa Niebieskiego. W chwili naszych narodzin, w
momentach zwykłej codzienności wszyscy otrzymujemy zaproszenie na ucztę
królewską. Wszyscy bowiem jesteśmy powołani! bez względu na pochodzenie,
wyznanie, wygląd czy światopogląd. Teraz tylko od nas samych zależy, czy
staniemy się wybrani, czy przyjmując zaproszenie na ucztę królewską
potraktujemy Boga poważnie z miłością i szacunkiem, dokonując wszelkich starań,
by wypełnić Jego wolę w codziennym, doczesnym życiu, a więc czy ubierzemy się w
weselne szaty okazując własne i szczere oddanie Królowi w akcie prawdziwych, niezakłamanych
relacji, łączących dziecko z Ojcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz