II.
JUDASZ
„W czasie wieczerzy z uczniami Jezus wzruszył się do głębi i tak oświadczył: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was mnie wyda.” Spoglądali uczniowie jeden na drugiego, niepewni, o kim mówi. Jeden z Jego uczniów – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: „Kto to jest? O kim mówi?” Ten oparłszy się zaraz na piersi Jezusa, rzekł do Niego: „Panie, któż to jest?” Jezus odparł: „To ten, dla którego umoczę kawałek [chleba] i podam mu.” Umoczywszy więc kawałek [chleba], wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka [chleba] wstąpił w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: „Co masz uczynić, czyń prędzej!” Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: „Zakup, czego nam potrzeba na święto”, albo żeby dał coś ubogim. On więc po spożyciu kawałka [chleba] zaraz wyszedł. A była noc.”
(J
13,21-30)
Zdrajca wzbudza odrazę i oburzenie. Dwulicowa natura wyostrza naszą ostrożność. Wzbudza w nas podejrzliwość i wstręt. Brzydzimy się zdrajców, a jednocześnie sami niejednokrotnie potrafimy zachować się w podobny sposób, godny tylko Judasza Iskarioty.
Iluż z nas – wierzących uczestniczy w nabożeństwach
Mszy Świętej, iluż z nas przystępuje do Komunii Świętej, stając twarzą w twarz
z Jezusem, którego w rzeczywistości nie traktujemy poważnie?! Iluż z nas
wychodzi z Kościoła, wkraczając w szary, codzienny świat ze złością w sercu,
pretensją, gniewem, lenistwem, egoizmem lub z obojętnością wobec Bożych Przykazań
czy wobec Nauki Chrystusa? Iluż z nas staje przed Jezusem jak przed równym
sobie lub przed kimś niewiele znaczącym? Iluż z nas wpatruje się w Jego źrenice, spożywając
Jego Ciało i pijąc Jego Krew z lekceważeniem i pustką w sercu, które duchowym stanem
zgliszczy doskonale odzwierciedla ów Judaszowy pocałunek zdrady? Iluż z nas
obwarowuje usta słowami licznych modlitw, nieznajdujących w żaden sposób
odzwierciedlenia w czynach? Iluż z nas wygłasza kazania i pouczenia w ogóle nieadekwatne
do posiadanych myśli, uczuć oraz postępowań?
Drzemie w nas Judasz – nasza okropna skłonność do
grzechu, nasze umiłowanie komfortu.
Czyż niekiedy nie wybieramy osobistych korzyści,
własnej wygody, rezygnując z uczestnictwa we Mszy Świętej? Czyż nie przyjmujemy
wówczas woreczka srebrników? Czyż nie zdradzamy Chrystusa w imię własnych
przyjemności i korzyści? Czyż nie robimy niekiedy różnych rzeczy, kierując się
fałszywymi intencjami, osobistymi interesami czy przekonaniami, odrzucając tym
samym i ignorując wolę Boga Ojca Wszechmogącego? Wszystkim wówczas dookoła wydaje
się, że wszystko czynimy w celu „zakupu, czego potrzeba na święto, albo w celu
podarowania czegoś ubogim”, kiedy my tymczasem w masce dobroduszności w
mistrzowski, Judaszowy sposób wcielamy się w otoczenie oraz w wymagania
doczesnego świata. W pogoni za woreczkiem srebrników niszczymy obcasami
wartości bezcenne dla Boga a spisane w dziesięciu punktach Dekalogu, depczemy
Prawo i jednocześnie ranimy Ojca Niebieskiego. Zachłannie wyciągamy rękę po „umoczony
kawałek [chleba]”, jakby w przekonaniu, że ów kawałek po prostu nam się należy,
poczym zaraz „po spożyciu tegoż kawałka [chleba]” wychodzimy i wkraczamy w noc –
w ciemność i nicość, zatracając własne dusze.
Często zachowujemy się bezmyślnie i egoistycznie. W komforcie
i wygodzie, w pragnieniu posiadania i gromadzenia korzyści jedynie doczesnych
zdradzamy Boga, w którego towarzystwie chcemy przebywać, ale tylko i wyłącznie na
własnych warunkach. Budujemy pałace osobistego szczęścia w czasoprzestrzeni
przyziemnych spraw. W sukcesach i wzlotach pomyślności nie potrzebujemy Boga,
nie przeżywamy z Nim radości codziennego życia, uznając wszelkie osiągnięcia
jako dzieła osobistych możliwości, talentów, umiejętności czy pracowitości.
Niebezpiecznie wrastamy w przekonanie o własnej wystarczalności i wszechmocy. Zaciskamy
dłoń na woreczku srebrników, całujemy Jezusa uczestnictwem w niedzielnym
nabożeństwie czy w modlitwie lub w teatralnie wyreżyserowanej postawie
człowieka pobożnego, poczym wtapiamy się w strukturę świata doczesnego,
zapominając o Prawdzie.
Drzemie w nas Judasz – nasza okropna skłonność do
grzechu, nasza słabość rozkapryszonego, krnąbrnego ciała i niepokornej duszy,
nasza pycha.
Zasiadamy z Jezusem przy wspólnym stole do wspólnej
biesiady, a jednocześnie mową, uczynkiem i zaniedbaniem zdradzamy Boga,
wtapiając się w egoistyczny komfort zaspokajania własnych potrzeb. Topimy się w
przypływie intencji często odzwierciedlających zwykłe ludzkie zachcianki. Kształtujemy
świat według osobistych przekonań, a nie według woli Boga Ojca. Niebezpiecznie zakorzeniamy
się w przekonaniu o słuszności i prawości posiadanych poglądów lub odczuć. Wyrażamy
pewność, że to właśnie to!, a nie cokolwiek innego milsze jest Bogu. Patrzymy na
świat własnymi oczami. Nawet nie próbujemy spojrzeć na człowieka czy określone sytuacje
źrenicami Pana. Wszystko interpretujemy i analizujemy w kontekście szeroko
pojętej miłości, zapominając, że Bóg jest nie tylko Miłosierny, ale i Sprawiedliwy,
Mądry i Wszechmocny. Zdradzamy Jezusa zaufaniem, jakim darzymy własną, ludzką
naturę, chociaż ta często nas zawodzi, zaskakuje, zdradza i ośmiesza.
Drzemie w nas Judasz Iskariota.
Musimy być czujni i ostrożni wobec samych siebie, by
zaraz „po spożyciu kawałka [chleba]” – zaraz po czymś dobrym i pięknym nie
wyszedł z nas zdrajca i obłudnik. Musimy nieustannie stać na straży własnej
pokory i posłuszeństwa, by nie stać się Judaszem, synem, Szymona Iskarioty. Wszelkie
sukcesy i dobrodziejstwa doczesnego świata są pokusami, budzącymi w ludzkiej
naturze egoizm i pychę.
Drzemie w nas Judasz Iskariota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz