poniedziałek, 15 stycznia 2018

ŻAL SERDECZNY

Piękno świata to impresjonizm istnienia, ulotność i kruchość, niepowtarzalność i płynność mijającego bezpowrotnie czasu, który odziera ludzi z prawa do życia, to ta jedna i jedyna chwila, trwająca bardzo krótko i wyjątkowo, przypominająca motyla, prostującego w strumieniach słońca skrzydła, siedzącego na stokrotce lub koniczynie, odpoczywającego i rozkoszującego się momentem zatrzymania, ale i gotowego do lotu, by uniknąć pułapki zakleszczonych dłoni. Przemijanie niemal bezszelestnie przepływa korytem codzienności, zmieniając dokoła wszystkich i wszystko. To dłuto czasu nadające kształt wszelkiemu stworzeniu zachwyca mnie kunsztem swej sztuki. Bardzo lubię obserwować i podziwiać proces zwany przemijaniem. Kocham delektować się smakiem danej chwili, której nagle nie jestem w stanie powtórzyć i uchwycić, zatrzymać na zawsze czy w jakikolwiek sposób opisać lub wiernie zapamiętać. Zatrzymuję się często w pędzie codziennego życia, by popatrzeć na żółkniejące liście, na ścinane ostrzem jesieni trawy, na strzępki pajęczyn rozpiętych niczym podarty żagiel pomiędzy źdźbłami usychających rdzawo roślin, w które wplątuje się zagubiony powiew sennego wiatru.
Czytelnicy pisanych przeze mnie wierszy, odzwierciedlających stan melancholijnej zadumy, często zwracają mi uwagę na smutek, który portretuję w komponowanych przeze mnie rymowankach i który zdaje się być… niepotrzebny?, zaskakujący?... Większość z tego właśnie powodu odbiera mnie jako osobę przygnębioną, nie potrafiącą cieszyć się i radować życiem, osobę depresyjną i nostalgiczną.
Kocham smutek – żal serdeczny. Dzięki niemu właśnie zachwycam się życiem. Dzięki niemu dostrzegam piękno istnienia, czasu, przemijania, impresjonizmu rzeczywistości. Dzięki niemu też nauczyłam się nie marnować chwil, które bardzo często odchodzą niezauważalne i niedoceniane. Dzięki niemu potrafię oderwać się od rzeczywistości, by zanurzyć się w milczeniu, w zadumie, w celebracji Bożego dzieła, w uwielbieniu Ojca Wszechmogącego, w analizie własnego rachunku sumienia. Dzięki niemu nie odkładam niczego na później. Wszystko, cokolwiek pragnę zrobić, powiedzieć, napisać, wykonuję w momencie natchnienia, impulsu, potrzeby serca, bo przecież jutro może nie nastąpić. Dziś jest tylko raz. Wschód czy zachód słońca jest tylko raz. Pełnia księżyca i zroszony rosą wieczór są tylko raz. Jutro przecież może nie nastąpić…
Smutek jest moją radością życia. Wzbudza we mnie miłość do Boga i wdzięczność za wszystkich, których spotykam, oraz wszystko, czego doświadczam. Smutek uświadamia mi moją wrodzoną kruchość i nędzność, marność i przemijanie, bezradność i bezsilność wobec praw natury, wobec przeznaczenia – wobec śmierci. Smutek wskazuje mi obecność Boga, który jest wszystkim i bez którego nie istnieję. Smutek uczy mnie umierać w poczuciu szczęścia. Budząc się, czuję wdzięczność za nowy dzień, radość wywołaną pięknem poranka. Cieszę się, że mogę być, doświadczać, przeżywać, współuczestniczyć, tworzyć, decydować, kochać… Cieszę się, że po prostu jestem. Wieczorem, świadoma własnej kruchości, która przypomina płomień karłowatej, stopionej czasem świeczki, analizuję cały dzień, zastanawiam się nad tym, co pomyślałam, co zrobiłam, co powiedziałam czy postanowiłam, nad emocjami, nad doświadczeniami i relacjami z ludźmi – uczę się samej siebie, uczę się siebie poznawać w szczery i bezwstydny sposób.
Smutek jest formą dojrzałości i aktem prawdy.
Człowiek, przebywający w towarzystwie, jest w stanie zagrać w aktorski, dobrze wyreżyserowany sposób radość. Potrafi zaśmiać się na zawołanie, by dopasować się do grona, w którym przebywa, by nie uczynić przykrości autorowi kiepskiego dowcipu. Umie być nieprawdziwy i zakłamany w udawanej uciesze. W masce sztucznej radości potrafi iść przez życie z przyklejonym uśmiechem, czego nie jest już w stanie zrobić w obliczu odczuwanego smutku, gdyż wspomniany stan ducha uzewnętrznia i obnaża ludzką wrażliwość, wydobywa z człowieka prawdę o nim samym w sposób wiarygodny i bezkompromisowy. Bardzo często przygnębiające, nieszczęśliwe doświadczenia codziennej wędrówki szlakiem doczesności stają się możliwością wniknięcia we własne wnętrze w celu samopoznania, w celu spotkania się z Bogiem twarzą w twarz. Smutek bowiem jest stanem, w którym prawda staje przed Prawdą w strumieniach niezakłamania, szczerości, nieprzekształcenia i własnej nagości całkowicie swobodna, bo wolna od ludzkich definicji czy interpretacji.
Kocham żal serdeczny. Kocham ten stan, w którym staję z prawdą oko w oko, w którym potrafię wyczulić zmysły, w którym dotykam piękna istnienia jakim jest przemijanie i kruchość a tym samym Miłość i Dobroć Boga. W smutku nie jest mi smutno. Nie odczuwam żalu w postaci przygnębienia z powodu delikatności życia, które w podmuchach czasu gaśnie, kurczy się coraz bardziej i bardziej, znika w doczesnym wymiarze swojego istnienia. Smutek jest dla mnie świadomym oczekiwaniem na powrót do Domu. Dzięki niemu wiele doświadczam, wiele dostrzegam i wiele przeżywam, wyostrzając czujność ludzkich zmysłów. Smutek jest formą dojrzałości i aktem prawdy. To moment spotkania się z Bogiem. To doświadczenie ducha i ukojenie ciała. To zaczyn pokory i ziarenko miłości. To początek lepszego życia. To szczęście szczere i prawdziwe. To szansa na pogłębianie pobożności i droga do doskonałości. To piękno ludzkiego istnienia i sens życia. To rozmowa z Panem. To również szept sumienia…

- tym wszystkim jest dla mnie smutek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz