poniedziałek, 15 stycznia 2018

WOLNOŚĆ

Człowiek pragnie być szczęśliwym, czyli wolnym, swobodnym i wewnętrznie poukładanym według partytury nieskazitelnej harmonii, bowiem tylko ta wyszczególniona forma bytu jest w stanie zagwarantować istocie ludzkiej poczucie pełnego komfortu oraz zadowolenia. Chce wzbić się ponad wszystkich i wszystko niczym ptak w błękitnej przestrzeni na tle złocistego blasku słońca z szeroko rozpostartymi skrzydłami, przez upierzenie których przepływa pieszczotami delikatny, przyjemny wiatr istnienia i spokoju. Pragnie unosić się lekko i miękko jak puch na fali błękitnego przezrocza, by nikt i nic nie mąciło błogości odczuwanego komfortu, by nic nie zakłócało stanu posiadanego szczęścia, więc…
Szuka wolności na własną rękę według wskazówek busoli osobistych przekonań, poglądów, wniosków czy doświadczeń lub ambicji, a nawet według potrzeb seksualnych. Drogami ludzkiej interpretacji oraz teorii, skonstruowanych na podstawie gumowej tolerancji, akceptującej dosłownie wszystko to, co się pojawia i dzieje dokoła, uparcie zmierza do wytyczonego pragnieniami celu. Szuka wolności w prawie do aborcji i eutanazji, w swobodzie życia seksualnego, w nieustannym usprawiedliwianiu własnych decyzji, w uszczuplaniu osobistej odpowiedzialności za siebie i innych, w umniejszaniu wpływu jednostki na kształt i dobro ogółu, w relacjach międzyludzkich… Szuka i błądzi, tonąc w egoizmie i zatracając się w wewnętrznym chaosie. Często budzi się samotny i wyobcowany, jakby oderwany od otaczającego go świata, odizolowany i zapomniany, niezauważalny, pozbawiony własnej tożsamości. Wstaje osaczony strachem o jutro. Stres związany z pracą, walka o zaspokojenie potwornie wymagającej ambicji, dźwiganie perfekcjonizmu, konieczność zmierzenia się z konsekwencjami podejmowanych decyzji, spotkania z osobami mniej lub bardziej lubianymi czy znienawidzonymi, udawanie opanowanego i serdecznego, kiedy w sercu wrzeszczy bestialski gniew, okrutna złość, niszczycielska pycha – to wszystko jak stado wygłodniałych hien towarzyszy człowiekowi poszukującemu szczęścia, które samoistnie wypływa z wolności, to wszystko uniemożliwia pozbycia się gradowych chmur ciążących nad głową.
Drogi, topograficznie wyznaczane na mapie codziennego życia przez człowieka i prowadzące do wytyczonego pragnieniami celu, są kręte i niebezpieczne a w rzeczywistości błędne oraz zgubne. Wolność pojmowana w czysto ludzki sposób nie ma tak naprawdę nic wspólnego z wolnością prawdziwą i jedyną istniejącą, bo pochodzącą od Miłości Ojca Niebieskiego, jaką Pan nas obdarza i napełnia, i zależną od wymiaru naszej zdolności na bycie otwartym na Miłosierdzie Boże. Im bardziej jesteśmy chłonni, tym większy mamy pokój w sercu i tym piękniejszą, wewnętrzną harmonię ducha. Im bardziej pragniemy Bożej Miłości, tym bardziej się wzmacniamy w byciu pokornym, a w konsekwencji wolnym.
Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny.
Cierpienia mnie wzmocniły w odporności na stres przed jutrem. Nauczyły mnie cieszyć się banalnymi chwilami czy sytuacjami teraźniejszości. Dzięki nim nawet nic nie znaczący element codziennej układanki ma dla mnie wielką wartość, w której czuję i dostrzegam obecność Boga. Często zatrzymuję się w biegu, by po prostu spojrzeć naturze w oczy, posłuchać szeptu szeleszczących liści, wsłuchać się w trel rozśpiewanych ptaków lub w plusk wody, by poczuć zapach ziemi budzącej się do życia przedwiośniem po zimowym letargu, by posmakować słodyczy mijających minut, by minąć kogoś z serdecznym uśmiechem na ustach, by umieć cieszyć się zdolnością zrobienia grymasu czy kroku do przodu…
Śmierć bliskich i choroby odarły mnie z przekonania o byciu ponadczasowym, posiadającym jeszcze wiele szans na zrealizowanie czy zrobienie czegoś nie w danym momencie i tym samym posiadającym wiele możliwości na odłożenie czegokolwiek z dziś na jutro. Nie czkam na miłość, na bycie z kimś i obok kogoś. W ułamku chwili przytulam syna, obcałowuję jego głowę i mówię, jak bardzo go kocham, jakim jest wyjątkowym i wspaniałym młodym mężczyzną. W sekundzie wtulam się w ramiona męża, tłumacząc jak wiele dobrego mi daje w znoju codziennego życia, jak bardzo mnie uszczęśliwia i jak napełnia miłością. Rozmowy z mamą czy pociechami siostry kończę krótkim i szczerym zwrotem: „kocham ciebie”… Po prostu nie czekam na miłość. Jutro bowiem już mogę nie zdążyć. Jutro już mogę nie mieć okazji, by poczuć, że kocham i jestem kochaną.
Porażki i rozczarowania zmniejszyły mój wilczy apetyty na posiadanie i gromadzenie, na samorealizację i sukces. Nauczyły mnie szacunku do drugiego człowieka, w którego oczach dostrzegam samą siebie – równie słabą, grzeszną, ułomną i kruchą…
Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny.
Dziś pragnę Bożej Miłości. Napełniam się Miłosierdziem Ojca Niebieskiego i każdego dnia uczę się być Jego dzieckiem. Pragnę życia, będącego owocem Woli mojego Pana, bowiem dzięki Jezusowi budzę się napełniona pokojem, wolna od gniewu, nienawiści, złości, samotności, rozgoryczenia i lęku. Dzięki Chrystusowi jestem jak ptak na błękitnych przezroczach przestrzeni z szeroko rozpostartymi skrzydłami otulonymi przez woal przyjemnego, delikatnego Wiatru, z którego czerpię miłość, szacunek i wyrozumiałość wobec człowieka, nadzieję i pragnienie bycia odpowiedzialną za samą siebie oraz za bliskich sercu, za świat. Bóg jest moją Wolnością. Miłuje mnie i napełnia Miłością, a tym samym wzmacnia i uszczęśliwia. W obliczu posiadanej Wolności mam wszystko, czego człowiekowi potrzeba by być, ufam i czuję wdzięczność, „nie troszczę się zbytnio o swoje życie, o to, co mam jeść i pić; ani o swoje ciało, czym się mam przyodziać, bo życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie, patrzę tylko na ptaki w powietrzu, które nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów a Ojciec Niebieski je żywi, podziwiam lilie na polu jak rosną i nie pracują ani przędą a lepiej są ubrane niż Salomon w całym swoim przepychu, nie martwię się zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie” (Mt 6,24-34), a jedynie pragnę Boga, bo Ojciec Niebieski najlepiej wie, czego potrzebuję.
Nie ma Wolności poza Bogiem i bez Boga.

Człowiek skazany na samego siebie, choćby miał władzę absolutną i prawa o szerokim wachlarzu możliwości, staje się z dnia na dzień istotą wyjałowioną, bo coraz bardziej nieszczęśliwą i coraz bardziej zniewoloną przez wszystkie stany ducha oraz umysłu, które pragnie wyeliminować z codziennego życia a nie potrafi, których chciałby uniknąć a nie umie, w których się pogrąża i zatraca,... dlatego! musimy pamiętać, że Miłość Boga to Wolność a nasza otwartość na Miłosierdzie Ojca Niebieskiego i zaufanie do Woli Pana to jedyne słuszne drogi prowadzące do szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz