Człowiek pragnie być szczęśliwym, czyli wolnym,
swobodnym i wewnętrznie poukładanym według partytury nieskazitelnej harmonii,
bowiem tylko ta wyszczególniona forma bytu jest w stanie zagwarantować istocie
ludzkiej poczucie pełnego komfortu oraz zadowolenia. Chce wzbić się ponad
wszystkich i wszystko niczym ptak w błękitnej przestrzeni na tle złocistego
blasku słońca z szeroko rozpostartymi skrzydłami, przez upierzenie których
przepływa pieszczotami delikatny, przyjemny wiatr istnienia i spokoju. Pragnie
unosić się lekko i miękko jak puch na fali błękitnego przezrocza, by nikt i nic
nie mąciło błogości odczuwanego komfortu, by nic nie zakłócało stanu
posiadanego szczęścia, więc…
Szuka wolności na własną rękę według wskazówek
busoli osobistych przekonań, poglądów, wniosków czy doświadczeń lub ambicji, a
nawet według potrzeb seksualnych. Drogami ludzkiej interpretacji oraz teorii,
skonstruowanych na podstawie gumowej tolerancji, akceptującej dosłownie
wszystko to, co się pojawia i dzieje dokoła, uparcie zmierza do wytyczonego
pragnieniami celu. Szuka wolności w prawie do aborcji i eutanazji, w swobodzie
życia seksualnego, w nieustannym usprawiedliwianiu własnych decyzji, w
uszczuplaniu osobistej odpowiedzialności za siebie i innych, w umniejszaniu
wpływu jednostki na kształt i dobro ogółu, w relacjach międzyludzkich… Szuka i
błądzi, tonąc w egoizmie i zatracając się w wewnętrznym chaosie. Często budzi
się samotny i wyobcowany, jakby oderwany od otaczającego go świata, odizolowany
i zapomniany, niezauważalny, pozbawiony własnej tożsamości. Wstaje osaczony
strachem o jutro. Stres związany z pracą, walka o zaspokojenie potwornie
wymagającej ambicji, dźwiganie perfekcjonizmu, konieczność zmierzenia się z
konsekwencjami podejmowanych decyzji, spotkania z osobami mniej lub bardziej
lubianymi czy znienawidzonymi, udawanie opanowanego i serdecznego, kiedy w
sercu wrzeszczy bestialski gniew, okrutna złość, niszczycielska pycha – to
wszystko jak stado wygłodniałych hien towarzyszy człowiekowi poszukującemu
szczęścia, które samoistnie wypływa z wolności, to wszystko uniemożliwia
pozbycia się gradowych chmur ciążących nad głową.
Drogi, topograficznie wyznaczane na mapie
codziennego życia przez człowieka i prowadzące do wytyczonego pragnieniami celu,
są kręte i niebezpieczne a w rzeczywistości błędne oraz zgubne. Wolność
pojmowana w czysto ludzki sposób nie ma tak naprawdę nic wspólnego z wolnością
prawdziwą i jedyną istniejącą, bo pochodzącą od Miłości Ojca Niebieskiego, jaką
Pan nas obdarza i napełnia, i zależną od wymiaru naszej zdolności na bycie
otwartym na Miłosierdzie Boże. Im bardziej jesteśmy chłonni, tym większy mamy
pokój w sercu i tym piękniejszą, wewnętrzną harmonię ducha. Im bardziej
pragniemy Bożej Miłości, tym bardziej się wzmacniamy w byciu pokornym, a w
konsekwencji wolnym.
Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny.
Cierpienia mnie wzmocniły w odporności na stres
przed jutrem. Nauczyły mnie cieszyć się banalnymi chwilami czy sytuacjami
teraźniejszości. Dzięki nim nawet nic nie znaczący element codziennej układanki
ma dla mnie wielką wartość, w której czuję i dostrzegam obecność Boga. Często
zatrzymuję się w biegu, by po prostu spojrzeć naturze w oczy, posłuchać szeptu
szeleszczących liści, wsłuchać się w trel rozśpiewanych ptaków lub w plusk
wody, by poczuć zapach ziemi budzącej się do życia przedwiośniem po zimowym
letargu, by posmakować słodyczy mijających minut, by minąć kogoś z serdecznym
uśmiechem na ustach, by umieć cieszyć się zdolnością zrobienia grymasu czy
kroku do przodu…
Śmierć bliskich i choroby odarły mnie z przekonania
o byciu ponadczasowym, posiadającym jeszcze wiele szans na zrealizowanie czy
zrobienie czegoś nie w danym momencie i tym samym posiadającym wiele możliwości
na odłożenie czegokolwiek z dziś na jutro. Nie czkam na miłość, na bycie z kimś
i obok kogoś. W ułamku chwili przytulam syna, obcałowuję jego głowę i mówię,
jak bardzo go kocham, jakim jest wyjątkowym i wspaniałym młodym mężczyzną. W
sekundzie wtulam się w ramiona męża, tłumacząc jak wiele dobrego mi daje w
znoju codziennego życia, jak bardzo mnie uszczęśliwia i jak napełnia miłością. Rozmowy
z mamą czy pociechami siostry kończę krótkim i szczerym zwrotem: „kocham
ciebie”… Po prostu nie czekam na miłość. Jutro bowiem już mogę nie zdążyć.
Jutro już mogę nie mieć okazji, by poczuć, że kocham i jestem kochaną.
Porażki i rozczarowania zmniejszyły mój wilczy
apetyty na posiadanie i gromadzenie, na samorealizację i sukces. Nauczyły mnie
szacunku do drugiego człowieka, w którego oczach dostrzegam samą siebie –
równie słabą, grzeszną, ułomną i kruchą…
Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny.
Dziś pragnę Bożej Miłości. Napełniam się
Miłosierdziem Ojca Niebieskiego i każdego dnia uczę się być Jego dzieckiem.
Pragnę życia, będącego owocem Woli mojego Pana, bowiem dzięki Jezusowi budzę
się napełniona pokojem, wolna od gniewu, nienawiści, złości, samotności,
rozgoryczenia i lęku. Dzięki Chrystusowi jestem jak ptak na błękitnych
przezroczach przestrzeni z szeroko rozpostartymi skrzydłami otulonymi przez
woal przyjemnego, delikatnego Wiatru, z którego czerpię miłość, szacunek i
wyrozumiałość wobec człowieka, nadzieję i pragnienie bycia odpowiedzialną za
samą siebie oraz za bliskich sercu, za świat. Bóg jest moją Wolnością. Miłuje
mnie i napełnia Miłością, a tym samym wzmacnia i uszczęśliwia. W obliczu posiadanej
Wolności mam wszystko, czego człowiekowi potrzeba by być, ufam i czuję
wdzięczność, „nie troszczę się zbytnio o swoje życie, o to, co mam jeść i pić;
ani o swoje ciało, czym się mam przyodziać, bo życie nie znaczy więcej niż
pokarm, a ciało więcej niż odzienie, patrzę tylko na ptaki w powietrzu, które
nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów a Ojciec Niebieski je żywi,
podziwiam lilie na polu jak rosną i nie pracują ani przędą a lepiej są ubrane
niż Salomon w całym swoim przepychu, nie martwię się zbytnio o jutro, bo
jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie” (Mt 6,24-34), a jedynie
pragnę Boga, bo Ojciec Niebieski najlepiej wie, czego potrzebuję.
Nie ma Wolności poza Bogiem i bez Boga.
Człowiek skazany na samego siebie, choćby miał
władzę absolutną i prawa o szerokim wachlarzu możliwości, staje się z dnia na
dzień istotą wyjałowioną, bo coraz bardziej nieszczęśliwą i coraz bardziej
zniewoloną przez wszystkie stany ducha oraz umysłu, które pragnie wyeliminować
z codziennego życia a nie potrafi, których chciałby uniknąć a nie umie, w
których się pogrąża i zatraca,... dlatego! musimy pamiętać, że Miłość Boga to
Wolność a nasza otwartość na Miłosierdzie Ojca Niebieskiego i zaufanie do Woli
Pana to jedyne słuszne drogi prowadzące do szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz