poniedziałek, 15 stycznia 2018

SITO

Świat nadyma się pychą niczym balon. Objętość jego bryły pęcznieje, powiększa się, rozciąga do granic możliwości. Motorem napędzającym wymienione zjawisko, odpowiadającym za przerażający wzrost egoizmu, a równocześnie pychy jest rozwój technologii, nauki, wszystkiego dokoła, co ułatwia codzienne życie, zwalniając człowieka z większości obowiązków i dając mu poczucie panowania nad otaczającą go rzeczywistością czy przemijaniem poprzez (chociażby) przedłużanie „młodości” ciała różnorodnymi, wypracowanymi środkami oraz sposobami medycznymi lub mentalnymi dotyczącymi diety i aktywności fizycznej. Wyszczególnione poczucie dominacji oraz wszechmocy wzbudza a nawet zakorzenia w ludziach przekonanie o samowystarczalności, będącej źródłem okrutnego oziębienia stosunków międzyludzkich. Relacje obumierają. Przyjaźń staje się czymś zupełnie obcym i nieistniejącym jak archaizm. Miłość przeobraża się w układ wspólnego życia obojga ludzi, którego długotrwałość zależy od wygody i niekonfliktowości codzienności – miłość umiera, kiedy pojawiają się kryzysy, problemy, choroby, zmęczenie, starość… Człowiek staje się przedmiotem.
Wojny, walka o wygodę i codzienne przyjemności, bezwzględne dążenie do władzy, samorealizacja i wdrapywanie się na szczyt kariery zawodowej po szczeblach znieczulicy lub ciężkiej, niemal całodobowej pracy, okradającej z najważniejszych wartości takich, jak chociażby bycie rodzicem, spędzenie czasu z rodziną i z przyjaciółmi, rozmowa z mamą lub tatą, albo sąsiadami, czytanie książek lub oglądanie dobrego filmu w miłym towarzystwie… okradającej z możliwości gromadzenia wspomnień, bycia po prostu i aż człowiekiem a nie robotem…
Media kipią informacjami skażonymi złem, tragedią, katastrofą, przestępczością i nienawiścią. Ludzkie wynaturzenia tolerancja o gumowych granicach określa mianem chorób. Wolność jednostki staje się ważniejsza od wolności ogółu. Medycyna selekcjonuje ludzkie osobniki, badaniami prenatalnymi kontroluje rozwój płodu dopasowywany do książkowych teorii, a poprzez aborcję usuwa jednostki słabe, bo niepożądane, bo niepasujące do przyjętego wzorca – wyroczni, a przez eutanazję eliminuje na przykład schorowanych i niezdolnych do pracy, albo starców, czyli tych, którzy niepotrzebnie i bezużytecznie zajmują tak przecież bezcenny m2 naszego „świętego” terytorium. Nieokiełznane i nieposkromione, dzikie popędy seksualne spuszczane są ze smyczy usprawiedliwieniami i naukowymi uzasadnieniami przedstawiającymi człowieka w formie czysto zwierzęcego mechanizmu, dającego jednostce całkowite i niemal bezkarne prawo do zaspokajania odczuwanych potrzeb cielesnych. A sztuka?!... Dziś wszyscy ekshibicjoniści są artystami – każdy, kto potrafi bezwstydnie, publicznie i rażąco, odrażająco obnażyć i upokorzyć samego siebie.
W lawinie owych niszczycielskich niebezpieczeństw pojawiają się bardzo często następujące pytania: I Pan Bóg pozwala na tak potworne szerzenie się zła?, Gdzie jest Bóg?!, choć to wszystko, co nas otacza bagnem cuchnącego, gnijącego zepsuciem życia jest tylko i wyłącznie efektem naszych decyzji, czynów, postępowań i priorytetów. Poza tym nasuwa mi się tylko jedna odpowiedź na wyszczególnione zarzuty, którą pragnę postawić w formie osobistego zagadnienia:
A, ty chciałbyś być kochany za to, co posiadasz i co możesz lub powinieneś dać, albo rozdać bezinteresownie, czy raczej chciałbyś być kochany za to jaki po prostu jesteś?... Jakiej miłości pragniesz – fałszywej, zbudowanej na cegiełkach biznesu i korzyści, czy szczerej i prawdziwej, gwarantującej poczucie bezpieczeństwa, wyjątkowości, szczęścia i spokoju?...
Dr. Donald Whitker powiedział, że „jest bardzo łatwo być ateistą, kiedy odnosi się sukces”. Idąc torem przytoczonej mądrości pragnę nadmienić, iż przyjemnie jest „kochać”, kiedy bycie z drugim człowiekiem jest dla nas źródłem korzyści, komfortu i luksusu oraz wygody, kiedy nie wymaga od nas żadnych poświęceń i odpowiedzialności, iż lekko jest krytykować smutek i przygnębienie głodnego, kiedy samemu jest się sytym. Zdecydowanie trudniej jest wówczas, gdy codzienność bezwzględnie rzuca człowiekowi pod nogi kłody różnorodnych niepowodzeń i słabości, ale to tylko w takich ekstremalnych warunkach życia można przeegzaminować prawdziwą miłość, która pomimo wszelkich porażek i wad „cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą” (Hymn o miłości, 13, 4-7) – i takiej właśnie miłości oczekuje od nas Bóg, bowiem pragnie być kochany nie za hojność i szczodrość, za przesadne miłosierdzie i lekkomyślność, ale za to, że jest Ojcem, a tylko szczerze miłujący Ojciec i szczerze dbający o szczęście własnych dzieci będzie pouczał i wymagał, będzie stanowczy i konsekwentny, będzie pozwalał pociechom wzrastać i usamodzielniać się, ale też będzie je bacznie obserwował, a następnie karał lub wynagradzał. Wiele zatem zależy od nas samych.
Słuchajmy i wsłuchujmy się w Słowo Boże, czytajmy Pismo Święte, módlmy się rozmawiając z naszym Stwórcą, a następnie szanujmy i miłujmy bliźnich jak samych siebie, dbajmy o wartości moralne, zgodnie z Wolą Ojca Niebieskiego i naszym sumieniem podejmujmy decyzje, i działajmy, albo przynajmniej starajmy się postępować tak, by nasze czyny były zakwasem dobra a nie jego odwrotnością.

Czas jest niczym sito. Wydarzenia, których jesteśmy sprawcami, są konstrukcją tegoż sita. Ludzkie uczynki będą przesiewały poszczególne osoby o dobrym lub zatwardziałym sercu, bo Pan Bóg pragnie być z tymi, którzy szczerze i prawdziwie Go kochają za to, że jest Ojcem a nie darczyńcą, więc nastanie pora żniw, kiedy to wyjdzie i powie żeńcom: „Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza”. (Mt, 13, 24-30)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz