Boga nie można zrozumieć, zinterpretować, poddać
analizie czy jakimkolwiek laboratoryjnym metodom zmierzającym do poznania
prawdy, bowiem On jest ponad człowiekiem, ponad światem, ponad wszelkim
stworzeniem i doznaniem. Nie da się tak po prostu ujrzeć Jego oblicza jak się
widzi własne w lustrzany odbiciu. To jest po prostu niemożliwe i nieosiągalne.
To przekracza ludzkie możliwości i wyobrażenia.
Wiem, o czym piszę, ponieważ w niedalekiej
przeszłości próbowałam osobiście zmierzyć się z problemem zdemaskowania
Stwórcy. Im więcej czytałam, im więcej drążyłam temat, im bardziej zagłębiałam
się w biblijne zagadnienia i historie, im bardziej wkraczałam w świat
psychoanalizy i nauki, tym bardziej nic nie rozumiałam i tym bardziej
pogrążałam się w przekonaniu, że Bóg jest bezwzględny, srogi, bezkompromisowy, wymagający
i okrutny, egoistyczny, bo żądający bezwarunkowej i ślepej miłości, albo… w
ogóle Go nie ma.
Odsuwałam się od wiary, choć nie zdawałam sobie z
tego w pełni sprawy – ja katoliczka z dziada pradziada, wychowana religijnie i sumiennie
pod kopułą kościelnego zadaszenia z różańcem splatającym dłonie; ja, jako
kobieta niezależna i krnąbrna, połykająca coraz więcej teorii i mądrości,
rozwijająca się intelektualnie, ale (jak się później okazało) przerażająco
pusta i głupia.
W pędzie dociekliwości i szpiegowskiego wręcz
badania natury Boga w celu zdemaskowania realnego wizerunku Stwórcy zostałam
przemieniona w zaskakujący, cudowny sposób, który był niczym czołowe zderzenie
z prawdą absolutną, niczym kubeł zimnej wody orzeźwienia ostudzający chory
zapał szalonej głowy.
Paradoks detektywistycznych działań polegał bowiem
na tym, że to nie ja obnażyłam a zostałam obnażona. Byłam w nieustającej pogoni
za Bogiem, który cierpliwie i nieustannie stał za mną, serdecznie się
uśmiechając i uważnie oraz pobłażliwie przyglądając się mojej zaciekłej walce
z… niczym. W pewnym, najmniej oczekiwanym momencie mojego życia dotknął mnie
ciepłem Swojego miłosierdzia, odmienił, nawrócił i bezpretensjonalnie, a
obrazowo pokazał, że Jego nie da się zrozumieć, a jedynie poznać, ale by dojść
to tego zaszczytu, trzeba najpierw po prostu Go pokochać.
Teraz, kiedy miłuję i kieruję się w codziennym życiu
sercem a nie rozumem, wiem, że Bóg istnieje naprawdę i że jest Miłością oraz
Mądrością, której człowiek nigdy nie będzie w stanie udźwignąć, ponieważ jest
za drobny i za kruchy na tak potężnie piękny ogrom tych wyjątkowych WARTOŚCI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz