poniedziałek, 15 stycznia 2018

SERCEM CZY ROZUMEM?...

Boga nie można zrozumieć, zinterpretować, poddać analizie czy jakimkolwiek laboratoryjnym metodom zmierzającym do poznania prawdy, bowiem On jest ponad człowiekiem, ponad światem, ponad wszelkim stworzeniem i doznaniem. Nie da się tak po prostu ujrzeć Jego oblicza jak się widzi własne w lustrzany odbiciu. To jest po prostu niemożliwe i nieosiągalne. To przekracza ludzkie możliwości i wyobrażenia.
Wiem, o czym piszę, ponieważ w niedalekiej przeszłości próbowałam osobiście zmierzyć się z problemem zdemaskowania Stwórcy. Im więcej czytałam, im więcej drążyłam temat, im bardziej zagłębiałam się w biblijne zagadnienia i historie, im bardziej wkraczałam w świat psychoanalizy i nauki, tym bardziej nic nie rozumiałam i tym bardziej pogrążałam się w przekonaniu, że Bóg jest bezwzględny, srogi, bezkompromisowy, wymagający i okrutny, egoistyczny, bo żądający bezwarunkowej i ślepej miłości, albo… w ogóle Go nie ma.
Odsuwałam się od wiary, choć nie zdawałam sobie z tego w pełni sprawy – ja katoliczka z dziada pradziada, wychowana religijnie i sumiennie pod kopułą kościelnego zadaszenia z różańcem splatającym dłonie; ja, jako kobieta niezależna i krnąbrna, połykająca coraz więcej teorii i mądrości, rozwijająca się intelektualnie, ale (jak się później okazało) przerażająco pusta i głupia.
W pędzie dociekliwości i szpiegowskiego wręcz badania natury Boga w celu zdemaskowania realnego wizerunku Stwórcy zostałam przemieniona w zaskakujący, cudowny sposób, który był niczym czołowe zderzenie z prawdą absolutną, niczym kubeł zimnej wody orzeźwienia ostudzający chory zapał szalonej głowy.
Paradoks detektywistycznych działań polegał bowiem na tym, że to nie ja obnażyłam a zostałam obnażona. Byłam w nieustającej pogoni za Bogiem, który cierpliwie i nieustannie stał za mną, serdecznie się uśmiechając i uważnie oraz pobłażliwie przyglądając się mojej zaciekłej walce z… niczym. W pewnym, najmniej oczekiwanym momencie mojego życia dotknął mnie ciepłem Swojego miłosierdzia, odmienił, nawrócił i bezpretensjonalnie, a obrazowo pokazał, że Jego nie da się zrozumieć, a jedynie poznać, ale by dojść to tego zaszczytu, trzeba najpierw po prostu Go pokochać.

Teraz, kiedy miłuję i kieruję się w codziennym życiu sercem a nie rozumem, wiem, że Bóg istnieje naprawdę i że jest Miłością oraz Mądrością, której człowiek nigdy nie będzie w stanie udźwignąć, ponieważ jest za drobny i za kruchy na tak potężnie piękny ogrom tych wyjątkowych WARTOŚCI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz