poniedziałek, 15 stycznia 2018

OWOCE NAWRÓCENIA

Jakiż mamy szlachetny przywilej decydowania o innych? Jakież mamy wyjątkowe i odpowiedzialne prawo kształtowania bliźnich? Jakąż wielką miłością i jakimż zaufaniem obdarza nas Bóg Ojciec, który pozwala nam tworzyć duchowe życie i charakter człowieka obecnego w naszej chrześcijańskiej codzienności?...
Nie zdajemy sobie nawet z tego wszystkiego sprawy! My dzieci Króla nie jesteśmy w pełni świadomi naszej wrodzonej wyjątkowości, jaką obdarowuje nas Bóg!
Nieurodzajny figowiec, który bezowocnie i bezlistnie wyrasta z żyznej ziemi w winnicy jest człowiekiem, któremu Stwórca jest kimś całkowicie obcym i nieistniejącym, jest zagubioną owcą krążącą obłędnie między chrześcijanami, jest grzesznikiem szukającym drogi do celu i rozglądającym się bezradnie za osobistym szczęściem.
Kim zatem jesteśmy my – dzieci Króla?
My – napełnieni Miłością Chrystusa Zbawiciela i nawróceni łaską Miłosiernego Boga – jesteśmy ogrodnikiem w winnicy, jesteśmy tym, który błagalnie zwraca się do właściciela wspomnianej winnicy następującymi słowami: „Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i obłożę nawozem; i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”, jesteśmy tym, który prosi o cierpliwość i który zobowiązuje się dbać o nieurodzajny figowiec, ratując go przed wycięciem i dając mu szansę na rozpoczęcie pięknego życia w listowiu pachnącym świeżymi sokami zieleni oraz w słodkich owocach codziennego istnienia.
Bóg wysłuchuje. Właściciel winnicy akceptuje propozycję ogrodnika. Wycofuje realizację brutalnego pozbycia się nieurodzajnego figowca. Pozwala ogrodnikowi, by ten obkopał drzewko i obłożył je nawozem. Wyraża zgodę na rok cierpliwego czekania na owoce mimo, że czekał już trzy lata, co opisuje w Ewangelii święty Łukasz (13,1-10).
Jakiż mamy wielki i wyjątkowy przywilej? Jakiż mamy ogromny wpływ na drugiego człowieka? Jak wiele możemy zrobić dla bliźniego, który jest w codzienności nieurodzajnym figowcem?... Musimy tylko go obkopać i obłożyć nawozem, by uratować jego życie. Musimy tylko cierpliwie się za niego modlić.
Jakże Bóg nas kocha, jak bardzo miłuje, że pozwala nam decydować o tym, czy dany nieurodzajny figowiec ma być ścięty teraz i natychmiast, czy po roku pieczołowitego, troskliwego dbania o jego duchowość, walczenia o jego zbawienie?
Nie każdy jest ogrodnikiem w winnicy. Nie każdy ma ten wyjątkowy przywilej w chrześcijańskiej rodzinie. Nie każdy został obdarzony tak wyjątkowo potężną łaską Miłosierdzia, rozpalającą serce ogromną miłością, pozwalającą obcować z Bogiem na co dzień w namacalny sposób. Musimy sobie z tego zdawać sprawę.
Wielu jest chrześcijan systematycznie uczestniczących w nabożeństwach Mszy świętej, dbających o sakramenty, modlących się, wykonujących wszystkie obowiązki życia duchowego w sposób mechaniczny i wyuczony lub wewnętrznie potrzebny, bo wypracowany przez wychowanie i tradycję rodzinnego domu. To są drzewka winogron zazieleniających winnice i owocujących soczysto słodkimi lub lekko cierpkimi gronami. Niewielu jest natomiast tych bezpośrednio nawróconych przez Boga, posiadających serca rozpalone Żywym Ogniem Miłości, kochających w szalony i bezgraniczny sposób, gotowych i odważnych na bycie posłusznym oraz wiernym Stwórcy. To właśnie ci wraz z nawróceniem otrzymują jednocześnie łaskę i obowiązek dbania o dzieci Ojca Niebieskiego. To właśnie ci stają się ogrodnikami, którzy drzewka winogron podcinają, podlewają, nawożą i pielęgnują, by wydawały owoce miłe Panu Bogu. To ci pomagają rozkwitać i rozrastać się winnicy. To również ci mają przywilej ratowania nieurodzajnych figowców.
Jedynym i najmocniejszym narzędziem ich czasami ciężkiej, bo wymagającej ogromnej cierpliwości pracy jest modlitwa.
Bycie ogrodnikiem jest przywilejem, ale i obowiązkiem. Każdy, pełniący tę funkcję w winnicy Pana, musi być czujnym, oddanym, posłusznym, pracowitym, ale i wykonującym powierzane mu zadania z prawdziwym, szczerym, bo pełnym miłości zaangażowaniem. Bóg bowiem powołuje do tej roli nawróconych, zaznaczając i żądając, by „wydawali więc godne owoce nawrócenia” (Łk 3, 8-10).
Nie znaczy to, że chrześcijanie nie pełniący wyżej opisanej roli są bezwartościowi i nic nie znaczący. W winnicy Pana jest jak w codziennym życiu człowieka. Nie każdy będzie lekarzem, artystą, stolarzem, murarzem itp. Każdy bowiem rodzi się z osobistymi zamiłowaniami, talentami, predyspozycjami i umiejętnościami. Ogrodnik ma obowiązek dbać o winne drzewka, by te nie obfitowały w pnącza i liście a by rodziły owoce. Wspomniane drzewka winogron natomiast własnym postępowaniem, działaniem, decyzjami, czynami wydają grona o różnorodnym i bogatym smaku, zaspokajającym potrzeby ducha a w konsekwencji również głód ciała wszystkim stworzeniom spragnionym i szukającym Boga. Nawet nieurodzajny figowiec, jeśli dzięki obkopaniu i obłożeniu nawozem, zazieleni się i wyda owoce (choć być może nie bardzo pasuje do winnicy) może stać się drogocennym lub bezcennym skarbem Ojca Najwyższego. A, każdy – bez względu na powołanie i funkcję – kto jest drzewem, „które nie wydaje dobrego owocu, zostanie wycięty i w ogień wrzucony” (Łk 3,8-10).
Obkopujmy, obkładajmy nawozem, podlewajmy wodą życia, przycinajmy dzikie pnącza i cierpliwie trwajmy w modlitwie, czekając na efekty ogrodniczej pracy, a jeśli to nie pomoże, pozwólmy Panu wycinać nieurodzajne rośliny, by nie wyjaławiały ziemi.
Puszczajmy pnącza i liście, ale przede wszystkim wydajmy grona soczystych owoców o bogatym, różnorodnym smaku, by ludzie zmęczeni codzienną wędrówką, szukający szczęścia, przygnębieni przyziemnymi obowiązkami, nieświadomi własnej tęsknoty za Ojcem Niebieskim, byli spragnieni naszego cienia, naszego towarzystwa, naszych porad i naszej obecności, bo to pięknie kształtuje ich ducha i odmładza ciało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz