Jakiż mamy szlachetny przywilej decydowania o
innych? Jakież mamy wyjątkowe i odpowiedzialne prawo kształtowania bliźnich?
Jakąż wielką miłością i jakimż zaufaniem obdarza nas Bóg Ojciec, który pozwala
nam tworzyć duchowe życie i charakter człowieka obecnego w naszej
chrześcijańskiej codzienności?...
Nie zdajemy sobie nawet z tego wszystkiego sprawy!
My dzieci Króla nie jesteśmy w pełni świadomi naszej wrodzonej wyjątkowości,
jaką obdarowuje nas Bóg!
Nieurodzajny figowiec, który bezowocnie i bezlistnie
wyrasta z żyznej ziemi w winnicy jest człowiekiem, któremu Stwórca jest kimś
całkowicie obcym i nieistniejącym, jest zagubioną owcą krążącą obłędnie między
chrześcijanami, jest grzesznikiem szukającym drogi do celu i rozglądającym się
bezradnie za osobistym szczęściem.
Kim zatem jesteśmy my – dzieci Króla?
My – napełnieni Miłością Chrystusa Zbawiciela i
nawróceni łaską Miłosiernego Boga – jesteśmy ogrodnikiem w winnicy, jesteśmy
tym, który błagalnie zwraca się do właściciela wspomnianej winnicy
następującymi słowami: „Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż okopię go i
obłożę nawozem; i może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”,
jesteśmy tym, który prosi o cierpliwość i który zobowiązuje się dbać o
nieurodzajny figowiec, ratując go przed wycięciem i dając mu szansę na
rozpoczęcie pięknego życia w listowiu pachnącym świeżymi sokami zieleni oraz w
słodkich owocach codziennego istnienia.
Bóg wysłuchuje. Właściciel winnicy akceptuje
propozycję ogrodnika. Wycofuje realizację brutalnego pozbycia się
nieurodzajnego figowca. Pozwala ogrodnikowi, by ten obkopał drzewko i obłożył
je nawozem. Wyraża zgodę na rok cierpliwego czekania na owoce mimo, że czekał
już trzy lata, co opisuje w Ewangelii święty Łukasz (13,1-10).
Jakiż mamy wielki i wyjątkowy przywilej? Jakiż mamy
ogromny wpływ na drugiego człowieka? Jak wiele możemy zrobić dla bliźniego,
który jest w codzienności nieurodzajnym figowcem?... Musimy tylko go obkopać i
obłożyć nawozem, by uratować jego życie. Musimy tylko cierpliwie się za niego
modlić.
Jakże Bóg nas kocha, jak bardzo miłuje, że pozwala
nam decydować o tym, czy dany nieurodzajny figowiec ma być ścięty teraz i
natychmiast, czy po roku pieczołowitego, troskliwego dbania o jego duchowość,
walczenia o jego zbawienie?
Nie każdy jest ogrodnikiem w winnicy. Nie każdy ma
ten wyjątkowy przywilej w chrześcijańskiej rodzinie. Nie każdy został obdarzony
tak wyjątkowo potężną łaską Miłosierdzia, rozpalającą serce ogromną miłością,
pozwalającą obcować z Bogiem na co dzień w namacalny sposób. Musimy sobie z
tego zdawać sprawę.
Wielu jest chrześcijan systematycznie
uczestniczących w nabożeństwach Mszy świętej, dbających o sakramenty, modlących
się, wykonujących wszystkie obowiązki życia duchowego w sposób mechaniczny i
wyuczony lub wewnętrznie potrzebny, bo wypracowany przez wychowanie i tradycję
rodzinnego domu. To są drzewka winogron zazieleniających winnice i owocujących
soczysto słodkimi lub lekko cierpkimi gronami. Niewielu jest natomiast tych
bezpośrednio nawróconych przez Boga, posiadających serca rozpalone Żywym Ogniem
Miłości, kochających w szalony i bezgraniczny sposób, gotowych i odważnych na
bycie posłusznym oraz wiernym Stwórcy. To właśnie ci wraz z nawróceniem
otrzymują jednocześnie łaskę i obowiązek dbania o dzieci Ojca Niebieskiego. To
właśnie ci stają się ogrodnikami, którzy drzewka winogron podcinają, podlewają,
nawożą i pielęgnują, by wydawały owoce miłe Panu Bogu. To ci pomagają rozkwitać
i rozrastać się winnicy. To również ci mają przywilej ratowania nieurodzajnych
figowców.
Jedynym i najmocniejszym narzędziem ich czasami
ciężkiej, bo wymagającej ogromnej cierpliwości pracy jest modlitwa.
Bycie ogrodnikiem jest przywilejem, ale i
obowiązkiem. Każdy, pełniący tę funkcję w winnicy Pana, musi być czujnym,
oddanym, posłusznym, pracowitym, ale i wykonującym powierzane mu zadania z
prawdziwym, szczerym, bo pełnym miłości zaangażowaniem. Bóg bowiem powołuje do
tej roli nawróconych, zaznaczając i żądając, by „wydawali więc godne owoce
nawrócenia” (Łk 3, 8-10).
Nie znaczy to, że chrześcijanie nie pełniący wyżej
opisanej roli są bezwartościowi i nic nie znaczący. W winnicy Pana jest jak w
codziennym życiu człowieka. Nie każdy będzie lekarzem, artystą, stolarzem,
murarzem itp. Każdy bowiem rodzi się z osobistymi zamiłowaniami, talentami,
predyspozycjami i umiejętnościami. Ogrodnik ma obowiązek dbać o winne drzewka,
by te nie obfitowały w pnącza i liście a by rodziły owoce. Wspomniane drzewka
winogron natomiast własnym postępowaniem, działaniem, decyzjami, czynami wydają
grona o różnorodnym i bogatym smaku, zaspokajającym potrzeby ducha a w
konsekwencji również głód ciała wszystkim stworzeniom spragnionym i szukającym
Boga. Nawet nieurodzajny figowiec, jeśli dzięki obkopaniu i obłożeniu nawozem,
zazieleni się i wyda owoce (choć być może nie bardzo pasuje do winnicy) może
stać się drogocennym lub bezcennym skarbem Ojca Najwyższego. A, każdy – bez
względu na powołanie i funkcję – kto jest drzewem, „które nie wydaje dobrego
owocu, zostanie wycięty i w ogień wrzucony” (Łk 3,8-10).
Obkopujmy, obkładajmy nawozem, podlewajmy wodą
życia, przycinajmy dzikie pnącza i cierpliwie trwajmy w modlitwie, czekając na
efekty ogrodniczej pracy, a jeśli to nie pomoże, pozwólmy Panu wycinać
nieurodzajne rośliny, by nie wyjaławiały ziemi.
Puszczajmy pnącza i liście, ale przede wszystkim
wydajmy grona soczystych owoców o bogatym, różnorodnym smaku, by ludzie
zmęczeni codzienną wędrówką, szukający szczęścia, przygnębieni przyziemnymi
obowiązkami, nieświadomi własnej tęsknoty za Ojcem Niebieskim, byli spragnieni
naszego cienia, naszego towarzystwa, naszych porad i naszej obecności, bo to
pięknie kształtuje ich ducha i odmładza ciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz