poniedziałek, 15 stycznia 2018

KAWIARENKI

Bardzo często przedzieram się przez tłum ludzi rzucających w Kościół kamieniami krytyki, pogardy, odrzucenia i miana instytucji niepotrzebnej. Strumienie pomyj z wielkim, przerażającym pluskiem obijają się o dach Świątyni, spływając wulgaryzmami pod progi na świętą ziemię. Grzech kapłana staje się powodem i przyczyną do egzekucji wszystkich duchownych bez względu na potęgę ich powołania oraz miłości, z której wspomniane powołanie wypuszcza korzenie wierności i oddania Chrystusowi za pośrednictwem Maryi. Świat zdaje się zapełniać szubienicami. Usta oskarżycieli i oburzonych, opluwających Kościół wiernych wydają się odrysowywać śmiałymi słowami kontur Wielkiej Rewolucji Francuskiej tonącej w bagnie niewinnie przelanej krwi.
Rozumiem stan społecznego buntu. Kiedyś też stałam w tłumie osób zranionych karygodnym zachowaniem księdza, dla którego wartość pieniądza przebijała wartość Boga, w którego ciele ukrywał się chciwy i żądny bogactwa materialnego Judasz. Kiedyś byłam jedną z buntowników dopóki nie zrozumiałam, że Kościół to ja a ja to Kościół, a ksiądz to też tylko człowiek, dlatego…
Zdecydowanie wolę wypolerować opluwane witraże, wyczyścić z błota podeptane plugawym zachowaniem posadzki, ozdobić ołtarz kwiatami a nawę główną, jak i nawy boczne wypełnić powiewem świeżego powietrza. W końcu Kościół jest Domem Bożym, jest moim Domem Rodzinnym, jest Domem każdego szanującego się chrześcijanina – katolika. Wizerunek owego Domu oraz panująca w nim atmosfera zależą od lokatorów w Nim przebywających, od ich charakterów ducha i czczonych wartości, od ich wrażliwości i zaangażowania w żywotność oraz piękno tychże rodzinnych kątów. Nie bez powodu zwykło się mówić, że „jaki pan, taki kram”. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wartość i piękno Kościoła, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca Niebieskiego. To jest mój Dom Rodzinny, bez którego człowiek jest jak drzewo bez korzeni, kwiat bez łodygi. To jest mój Dom a nie jakaś tam instytucja niepotrzebna.
Rozumiem tłumaczenia ludzi zranionych i zniechęconych, którzy nie uczęszczają na nabożeństwa i nie chodzą do Kościoła, którzy omijają to miejsce szerokim łukiem osobistego zniechęcenia czy wstrętu, którzy zaznaczają, że modlić się można zawsze i wszędzie, bo Bóg jest wszechobecny. To prawda, ale…
Czy rozmowa z Bogiem na łonie natury pod parasolami rozłożystych drzew lub w jakimkolwiek zakątku cudownego świata nie jest jak rozmowa z kimś bliskim sercu przez telefon lub internet? Czy nie jest znacznie przyjemniej spotkać się osobiście, twarzą w twarz, oko w oko?
Kaplice i przydrożne kapliczki są dla mnie niczym kawiarenki, w których człowiek może spotkać się z Bogiem w sposób bezpośredni. To kameralne i urocze miejsca. W zaciszu owych kawiarenek można szczerze porozmawiać ze Stwórcą o wszystkich i wszystkim, wyżalić się, zwierzyć lub podzielić radością czy sukcesem, napić się wspólnie kawy lub herbaty, zjeść kawałek szarlotki z lodami waniliowymi na przykład, po prostu pobyć sam na sam z Panem Bogiem nawet w aurze ufnego i modlitewnego milczenia. To intymne i szczególne miejsca, w których człowiek ma szansę zobaczyć Ojca Niebieskiego, spojrzeć mu w oczy, dotknąć Jego dłoni lub posłuchać Jego ciepłego, aksamitnego głosu.
Drogami telekomunikacji cyfrowej jest to po prostu w żaden sposób niemożliwe.
Kościół natomiast jest dla mnie Domem Rodzinnym, w którym Ojciec czeka z Obiadem na dzieci. W każdym kącie pachnie rosołem, świeżo skrojonym ogórkiem i pomidorem poprószonym szczypiorkiem, ciastem i chlebem dojrzewającym w piecowych płomieniach łaskawego ognia, lubczykiem i miętą pieprzową, kwiatami w wazonach, na których jeszcze nie obeschła poranna rosa. Stół lśni bielą obrusu… Wszystko jest już perfekcyjnie, bo z sercem przygotowane do przyjęcia umiłowanych gości – nas, dzieci Boga.
W Kościele gromadzimy się wokół Rodzinnego Stołu. Tatuś zasiada razem z nami w wielkiej radości do świątecznego Obiadu. Serca uskrzydla poczucie szczęścia, bo bezpieczeństwa i Nieskończonej Miłości. W Domu Rodzinnym jesteśmy szczerzy wobec siebie i wobec innych. Rozmawiamy, modlimy się, śpiewamy i oddajemy radości bycia kochanym. W Domu Rodzinnym Tatuś nas tuli w ramionach, dłonią głaszcze po włosach tłumiąc lęki i obawy, całuje po głowie pobudzając do działania, a na pożegnanie dyskretnie obdarowuje kolorowymi pudełeczkami pełnymi łask – darami: siły, wytrwałości, wiary, miłości i nadziei, cierpliwości i ufności, odwagi i mądrości, czyli wszystkiego tego, co jest niezbędne do prowadzenia godnego i wspaniałego życia codziennego. W Domu Rodzinnym mamy możliwość doświadczenia w namacalny sposób Bożej Wielkiej Miłości i Troski, możliwość osobistego poznania Stwórcy jako miłującego nas bezgranicznie Ojca.
Drogami telekomunikacji cyfrowej jest to po prostu nierealne.
Zatem możesz być przy Bogu zawsze i wszędzie, ale nie będzie to spotkaniem bezpośrednim z miłującym ciebie Ojcem. Modlitwa w każdym miejscu i o każdej porze twojego codziennego życia będzie niczym rozmowa na odległość za pośrednictwem światłowodów i łączy telefonicznych.
Zatrzymaj się na chodniku. Niech fala przechodniów miła ciebie lekkimi muśnięciami rozpędzonych ludzi… Spójrz na Kościół. Drzwi są otwarte na oścież. Wszyscy już jesteśmy zgromadzeni wokół Rodzinnego Stołu. Radujemy się i rozmawiamy, śpiewamy i modlimy się z miłością oraz szczęściem w sercu. On jednak czeka na ciebie. Uśmiecha się, ale widzę, jak ukradkiem smutnym wzrokiem spogląda w stronę drzwi i ciebie wypatruje. Twoje krzesło przy Stole jest ciągle puste. Czas mija, a On cierpliwie na ciebie czeka. Widzę, że jest wesoły i pełen wigoru, ale nie w pełni, bo twoje miejsce przy Stole nadal jest puste. On na ciebie czeka.

Podejdź do drzwi Kościoła. Śmiało!, w końcu to jest twój Dom Rodzinny. Znasz te wszystkie kąty, w których bawiłeś się w chowanego, w których dojrzewałeś i rozkwitałeś. Nic się tu nie zmieniło. Wejdź do środka, a zobaczysz w Jego oczach łzę wzruszenia i nieskończonej Miłości, promienie nieposkromionej, szczerej radości. Na twój widok zerwie się na równe nogi, podbiegnie z rozpostartymi ramionami, by ciebie objąć, przytulić do serce i wykrzyczeć Ojcowskim zadowoleniem: „Jakże się cieszę, że jesteś! Tak bardzo ciebie kocham! Tęskniłem.”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz