niedziela, 16 stycznia 2022

RÓŻANIEC DO KRWI JEZUSA CHRYSTUSA

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.”

J 3,16-17

Modląc się na różańcu do Krwi Chrystusa, zanurzyłam się całą sobą w głębię modlitwy, którą wypowiadają rozbiegane w recytacji usta, ale… Czy czuje serce?!... Przyszły mi wówczas do głowy obrazy niezwykle wyraźne dla ludzkich zmysłów, a przez to realne i z wszech stron mnie ogarniające niezwykłą wyrazistością scen przedstawionych jakby na płótnach celebrowanych dzieł kreślonych każdym wymawianym przeze mnie słowem. Zobaczyłam w nich człowieka powtarzającego rozbieganymi wargami za pamięcią słowa modlitwy, a w niej ujrzałam tego samego człowieka, ale w roli nie osoby modlącej się, a podmiotu znajdującego się w relacjach z Bogiem oraz wrastającego własnymi stopami w ślady stóp Samego Pana Jezusa.

Ileż nas samych jest w modlitwie? – czy kiedykolwiek się nad tym pochyliłeś w (chociażby krótkiej) refleksji?

Nie trzeba przecież powtarzać do znudzenia zapamiętanych, przyswojonych słów, których dźwięk zatraca, w momencie narastającej monotonii, sens. Modlitwa to nie tylko deklaracja wypowiedziana na głos, ale przede wszystkim dzień podporządkowywany tej właśnie deklaracji.

Co ujrzałam?...

TAJEMNICA I

PAN PRZELAŁ KREW W CZASIE OBRZEZANIA.

„Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus.”

Obrzezanie nie jest niczym innym, jak potwierdzeniem przymierza zawartego pomiędzy Bogiem a Abrahamem. W Kościele Katolickim sakramentem potwierdzającym owe przymierze i będącym następstwem obrzezania jest chrzest, podczas którego każdy z nas otrzymał imię. To obrzęd nawrócenia i oczyszczenia z grzechów, sprawowany na polecenie samego jego założyciela Jezusa Chrystusa oraz świadczący o tym, iż zostaliśmy wybrani przez Boga i jednocześnie powołani do świętości. Doświadczyliśmy więc niebanalnego zaszczytu bycia na miejscu Syna Człowieczego, który z oddaniem i wdzięcznością, pokorą i posłuszeństwem przyjął Ojcowskie ramiona – powołanie.

Czy potrafimy i my to doceniać?

 

TAJEMNICA II

PAN PRZELAŁ KREW, MODLĄC SIĘ W OGRÓJCU

„Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot stał się jako gęste krople Krwi sączące się na ziemię”

Modlimy się na co dzień. Wypowiadamy słowa pacierzy nierzadko w biegu i bezmyślnie. Uczestniczymy w Eucharystii, ale zdarza się, że jakby obok i tylko fizycznie obecni, choć w obliczu trudności związanych z pandemią wielu też nadużywa dyspensy od nabożeństwa, usprawiedliwiając potrzebę wygody i lenistwa warunkami towarzyszącej nam sytuacji, bo przecież ktoś czy coś nas rozgrzesza, a w chwilach życiowego kryzysu błagamy, by ominęła nas tragedia, by Bóg oszczędził nam łez, by uwolnił od zmartwień i kłopotów, by nie pozwolił nam cierpieć. I choć stajemy na miejscu Jezusa, nie tylko nie umiemy Mu dorównać, ale nawet nie chcemy, nie staramy się zaszczuci lękiem przed utratą wygody i komfortu naszej pielęgnowanej do przesady codzienności.

Iluż z nas, przygniecionych przygnębiającą i bezwzględną wobec naszej bezradności rzeczywistością, potrafi powiedzieć za Jezusem: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22,42) Iluż z nas potrafi zaufać Bogu z wiarą, bezgranicznie? Iluż z nas jest w stanie z dziecięcą naiwnością oddać Ojcu Wszechmogącemu władzę sprawczą, by kształtował nasze życie według przede wszystkim własnej woli?

TAJEMNICA III

PAN PRZELAŁ KREW W CZASIE BICZOWANIA

„Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.”

Swobodnie wypowiadamy, że „wierzymy w Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, i w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego…”, swobodnie recytujemy: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi…”, a mimo to lekkomyślnie i bez wahania wybieramy w życiu Barabasza – to, co nas zabija i niszczy, biczując Pana naszego rzemieniami naszych myśli, mowy, uczynków i zaniedbań, a obojętnością skazując Go na ukrzyżowanie. Odrzucamy Syna Człowieczego. Wypuszczamy z niewoli zło, które nas trawi i zżera, które jest śmiercią i potępieniem. Korzystamy z uciech doczesnego życia, bo tak nam po prostu wygodnie. Naturą żądz i pychy sięgamy po bicz, i raz po raz chłostaniem rozcinamy ciało milczącego, pokornie cierpiącego Chrystusa, z miłością przyjmującego na siebie naszą złość, nienawiść, gniew, wrogość, mściwość i zawiść, agresję…

Iluż z nas, zranionych przez bliźniego, potrafi zrezygnować z zemsty i odejść od osoby sprawiającej nam przykrość czy traktującej nas w potworny, krzywdzący sposób? Iluż z nas próbuje w tak bolesnych momentach pokornie przyjąć na siebie pogardę, jaką jesteśmy karmieni przez innych, by choć trochę upodobnić się do biczowanego Chrystusa?

TAJEMNICA IV

PAN PRZELAŁ KREW W CZASIE CIERNIEM KORONOWANIA

„Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z cierni włożyli Mu na głowę i zaczęli Go pozdrawiać: Witaj Królu Żydowski!.”

Mówimy, że jesteśmy chrześcijanami, dziećmi Bożymi. Przyjmujemy za oczywiste, iż Bóg jest naszym Panem, ale na co dzień traktujemy Króla Nieba i Ziemi w lekceważący, zuchwały sposób niczym kumpla z sąsiedztwa. W ogóle nie liczymy się z Jego wolą, uczuciami, pozycją i oczekiwaniami. Wobec Boga zachowujemy się nierzadko tak, jak wobec nic nieznaczącego stworzenia, co rażąco widoczne jest chociażby w sposobie przyjmowania Komunii Świętej, pozbawionym szacunku, a nasączonym przesadną swobodą, ignorancją, pychą a w obliczu pandemii (covid-19) strachem przed zarażeniem się i chorobą mogącą zakończyć się śmiercią, jakby spożycie Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa było konsumpcją trucizny na siłę rozdawanej przez kapłana podporządkowanego (coraz mniej modnej) tradycji liturgicznej. Bagatelizujemy majestat Stworzyciela Nieba i Ziemi. Degradujemy Chrystusa do pozycji równego lub podporządkowanego nam człowieka. Z tego też powodu grzeszymy i z lekkością, bez zastanowienia oraz jakichkolwiek wyrzutów sumienia czerpiemy z grzechu czysto zmysłową przyjemność, uzurpując sobie prawo do odpuszczenia nam wszelkich win z tytułu nadużywanego miłosierdzia. A kiedy pojawia się ostrzeżenie w zapisie Dziesięciu Przykazań, zarzucamy na ramiona Jezusa purpurę ludzkiego szyderstwa i ludzkiej bezczelności, wkładamy na skronie Chrystusa cierń naszej pogardy i w tonie ironicznego upomnienia przeszytego przerażająco pustym śmiechem: „Weź, nie żartuj” zdajemy się pozdrawiać Boga słowami: „Witaj Królu Żydowski!”.

Iluż z nas naprawdę widzi w Synu Człowieczym Pana i Króla? Iluż z nas ma w sercach bojaźń Bożą? Czy pielęgnujemy w sobie dary Ducha Świętego, czy raczej utraciliśmy wszystko dziurawymi kieszeniami nieopuszczającego nas egoizmu?

TAJEMNICA V

PAN PRZELAŁ KREW NA DRODZE KRZYŻOWEJ

„A On, sam dźwigając krzyż, wszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota.”

Nierzadko słyszę z ust chrześcijan, że cierpienie nie ma żadnego znaczenia, że można się pozbyć bólu i umęczenia, zwracając się z tą prośbą do Boga jak do dobrej wróżki spełniającej wszystkie adresowane do niej życzenia. Żyjemy więc w przekonaniu posiadania przywilejów zagwarantowanych immunitetem religijnym. W końcu już był taki jeden, który za nas wycierpiał – to wystarczy. Nie dostrzegamy więc i nie czujemy potrzeby współuczestniczenia w Męce Pańskiej poprzez naszą obecność w Kościele, na Eucharystii czy podczas Drogi Krzyżowej. To wszystko przecież już było. To wszystko minęło. O tym można poczytać, siedząc wygodnie w domu przy kubku świeżo parzonej kawy lub herbaty, a poza tym On da radę, bo w końcu jest Synem Boga. Dał radę wtedy – da radę i teraz. Co to dla Niego taki krzyż?! A poza tym – zgodził się i sam chciał. Nikt Go o to nie prosił i nikt niczego nie oczekiwał, i nikt do niczego Go nie zmuszał.

A czy kiedykolwiek ktokolwiek z nas pomyślał, że cierpienie jest konsekwencją naszych grzechów i że gdyby nie Jezus, dźwigający na własnych ramionach nasze winy, zostalibyśmy przygnieceni, zmiażdżeni ciężarem duchowego brudu – cierpielibyśmy zdecydowanie bardziej niż teraz nam się zdarza? Czy kiedykolwiek staraliśmy się odczytać osobiste tragedie jako niszczenie pychy, mogącej nas zabić, będąc pompowaną powodzeniami i sukcesami, życiem bez bólu i potknięć? Czy kiedykolwiek w Drodze Krzyżowej spojrzeliśmy na Jezusa jak na Szymona z Cyreny, który nam pomaga nieść nasz krzyż na nasze Miejsce Czaszki?

TAJEMNICA VI

PAN PRZELAŁ KREW PRZY UKRZYŻOWANIU

„Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił?!.”

Ukrzyżowaliśmy sobie figurkę Jezusa i ozdobiliśmy sobie ścianę lub ubogaciliśmy gromadzone na strychu przedmioty drzemiące pod kocem pajęczyn, pod którym chowamy przed gośćmi symbol naszej… wiary?! Na co dzień mijamy wiszący w pokoju krzyż, nierzadko, obojętnie, krzątając się przy domowych obowiązkach. Często czujemy się opuszczeni i samotnie, nie unosząc wzroku na Tego, który rzeczywiście był i jest porzucony oraz odizolowany, jakby niepotrzebny i nieproszony, a przyjęty z przymusu czysto sentymentalnego, bo rodzinnie w nas wytworzonego. Zdaje się więc, że z tego zdobiącego ścianę krzyża lub wepchniętego w rupiecie przyziemnego dorobku Pan Jezus woła nas po imieniu: „… czemuś mnie opuścił?! … czemuś mnie opuściła?!”

Jak często dostrzegasz w codziennym życiu obecność Chrystusa? Czy potrafisz dostrzec w przyziemnych obowiązkach i przyjemnościach prawdziwego, towarzyszącego ci zawsze oraz wszędzie Boga?

TAJEMNICA VII

PAN PRZELAŁ KREW I WODĘ PRZY OTWARCIU BOKU WŁÓCZNIĄ

„Lecz kiedy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła woda, i krew.”

Grzech jest jak włócznia, którą przebijamy bok ukrzyżowanego Chrystusa, sprawdzając ponadczasowość Jego wszechmocy i zbawiennego wpływu miłosierdzia, jakiego nadużywamy, traktując wszelkie przewinienia jako nieistotne potknięcia. Obmywamy się w strumieniach Wody i Krwi wytryskających z Serca Jezusowego strumieniami łask oraz błogosławieństw, bardzo często marnowanych i zaniedbywanych, trwonionych na zaspokajanie osobistych zachcianek według własnych kaprysów.

Jak często weryfikujemy wydarzenia minionego dnia, czyniąc przed snem bezwstydnie szczery rachunek sumienia? Jak bardzo staramy się być lepszymi od siebie samych, jakimi byliśmy wczoraj?

Niech będzie zawsze błogosławiony i uwielbiony Jezus Chrystus w naszych myślach, słowach, czynach i staraniach, który nas Krwią swoją odkupił.

Niech będzie zawsze błogosławiony i uwielbiony Jezus Chrystus w naszych myślach, słowach, czynach i staraniach, który nas Krwią swoją uwolnił.

Niech będzie zawsze błogosławiony i uwielbiony Jezus Chrystus w naszych myślach, słowach, czynach i staraniach, który nas Krwią swoją uświęcił.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz