piątek, 11 października 2019

BÓG A CEZAR


„Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by Go pochwycić w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?”. Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: „Czemu wystawiacie Mnie na próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową!”. Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”. Opowiedzieli: „Cezara.”. Wówczas rzekł do nich: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga.”.Gdy to usłyszeli, zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli.”
(Mt 20,15-22)

Przytoczone wyżej Słowo Boże z Ewangelii według św. Mateusza jest dla mnie busolą, wskazującą odpowiedni kierunek codziennego życia, którego szlakiem powinnam zmierzać, by móc obowiązkami, postępowaniem, wyborami i decyzjami oraz zamierzeniami i marzeniami, pracą i powołaniem rozwijać się duchowo, uświęcać i być radością oraz dumą Ojca Niebieskiego. Przytoczona wypowiedź Jezusa jest formą pomocnej dłoni, prowadzącej człowieka do Królestwa Niebieskiego. Owe Słowo Boże jest nauką, wyjaśniającą, w jaki sposób należy żyć, by w Miłości dostąpić stanu szczęścia i bezpieczeństwa, by zostać zbawionym, bo przecież we wspomnianym celu uzyskania łaski zmartwychwstania trzeba nie tylko wierzyć, ale i żyć w Chrystusie (J 11,25-26).
Bardzo często spotykam ludzi nękanych zagadnieniem, dotyczącym chrześcijańskiego obowiązku wypełniania woli Bożej – obowiązku płynącego z miłości człowieka do Ojca Niebieskiego, a nie z paraliżującego strachu przed potępieniem i surowością Stwórcy, ze strachu zmuszającego konkretną osobę do niewolniczego podporządkowania się Panu jako Sędziemu Miłosiernemu, ale i wymagającemu, bo Sprawiedliwemu! przede wszystkim („Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe” – „Dzienniczek” św. Faustyna Kowalska). W owych spotkaniach nierzadko pojawia się, prowokowane szczerą rozmową, buntownicze pytanie, zdradzające nie tylko drobne rozgoryczenie, lecz także płochliwą niezgodę na wyżej przedstawiony stan rzeczy – „A, co z moją wolą?!”… Wielu (zwłaszcza młodych) ludzi w owych zależnych relacjach człowieka od Boga zdaje się tracić własną tożsamość, niezależność, wolność. Wielu czuje się zagubionych i porzuconych, bo w panicznym lęku szukających złotej metody na szlachetne, szczęśliwe życie doczesne, zwycięsko prowadzące nas do Królestwa Niebieskiego poprzez uczciwe i godne wypełnianie codziennych obowiązków, jak również poprzez uświęcanie duszy i ciała, bo wypełnianie Bożej woli i przestrzeganie zasad Kodeksu Moralnego jakim jest DEKALOG.
Zatem! – człowiek musi znaleźć środek ciężkości, który pomoże mu zachować harmonijną, niemal nienaganną równowagę na krawędzi, dzielącej dwa sąsiadujące ze sobą i jakby bliźniaczo zrośnięte światy, a mianowicie na krawędzi życia doczesnego z życiem wiecznym, by nie naraził się na skrajności, które (w moim odczuciu) nie są miłe Ojcu Niebieskiemu. Nie można bowiem całkowicie skupić się na sprawach i obowiązkach przyziemnych, zaniedbując Pana Boga i spychając Stwórcę Wszechmogącego do kategorii roli drugoplanowej. Nie można jednakowo skoncentrować się jedynie na modlitwie i uwielbianiu Ojca Niebieskiego kosztem powołania, które należy realizować i wypełniać w życiu doczesnym. Człowiek musi zachować wewnętrzną harmonię i równowagę. Musi wielbić i adorować swego Pana nie tylko modlitwą, ale i starannym, sumiennym oraz uczciwym i rzetelnym wypełnianiem przyziemnych obowiązków, by „oddać cezarowi to, co należy do cezara” (Mt 22,23) – wypełnianiem tychże obowiązków doczesnych zgodnie z wolą Ojca Niebieskiego, aby „oddać Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,23). Człowiek musi zatem starać się pogodzić owe dwa, wyżej wymienione zobowiązania, by móc nazwać się uczniem Jezusa i by móc zostać zbawionym dzięki wierze w Chrystusa i dzięki życiu w Nim poprzez przestrzeganie oraz wcielanie Nauki Słowa Przedwiecznego w rzeczywistość, a jednakowo w relacje międzyludzkie. Uważam bowiem, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co dzieje się wokół nas, co się kształtuje i co tworzy, co rozwija i zakorzenia w formie tradycji, kultury, obyczajów i zwyczajów stanowiących treść relacji międzyludzkich, a jednocześnie jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem i tym samym zobowiązani do rozliczenia się z naszej codziennej pracy, zainwestowanej w kreowanie współczesnego świata. Człowiek nie może być obojętny wobec zachowań, propozycji, decyzji, procesów, działań – wobec wszystkiego, co niszczy dzieło Stwórcy i deformuje pożerającym go robactwem zła. Człowiek – moim skromnym zdaniem – ma obowiązek dbać o świat i społeczeństwo, gdyż w ten właśnie sposób ma możliwość okazania swemu Panu szacunku, uwielbienia i wdzięczności. Koncentrowanie się tylko na tym, co do Boga należy, poprzez zachowanie zatwardziałości w obojętności wobec wydarzeń i faktów, jak i w zaniedbywaniu codziennych obowiązków, staje się w rzeczywistości skrajnością. Chrystus wyraźnie zachęca człowieka do utrzymania harmonijnej równowagi pomiędzy tym, co doczesne, a tym, co wieczne i istotne, bo będące Prawdą. Musimy zatem „oddać cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu oddać to, co należy do Boga”. Musimy modlić się, wielbić swego Ojca Niebieskiego, ewangelizować, ale jednocześnie musimy dbać o świat współczesny i społeczeństwo, tradycję i kulturę, obyczaje i zwyczaje, relacje międzyludzkie, by całe nasze otoczenie i środowisko były wypełnieniem woli Boga i urzeczywistnieniem codziennej modlitwy:
„święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w Niebie, tak i na ziemi”.
Pan nas nie zniewala. W Ojcowskiej Miłości i Mądrości pragnie naszego szczęścia, dlatego od nas wymaga, dlatego prosi, byśmy byli Mu posłuszni. Bóg nie odbiera człowiekowi wolnej woli. Ojciec nasz Wszechmogący zachęca nas jedynie do zachowania ostrożność wobec złego, do wypełniania Jego przykazań, bo tylko w ten sposób może nas chronić, bo tylko w ten sposób może nas ocalić i zachować od ognia piekielnego, bo tylko w ten sposób może wszystkie dusze poprowadzić do Nieba i pomagać szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Jego Miłosierdzia. Jednak, by mógł o nas zadbać, jak Ojciec Miłujący o ukochane dzieci, potrzebuje naszej zgody na współpracę. Od człowieka zależy sukces Bożego planu, a jednakowoż ludzkie szczęście. Od woli człowieka zależy jego przyszłość.
Z Bogiem łączą nas bowiem relacje ukształtowane na fundamencie czystej Rodzicielskiej Miłości. Uczniowie Jezusa są dziećmi Ojca Niebieskiego. Winniśmy więc mieć nie tylko wiarę, ale i świadomość oraz przekonanie, że żaden rodzic, szczerze kochający swe pociechy, nie skrzywdzi własnego potomstwa, a będzie nawet kosztem siebie samego dbał o wszelkie dobro, by zapewnić umiłowanym córkom oraz synom bezpieczeństwo i szczęście. W obliczu owego zaangażowania żadne dziecko nie będzie nigdy podejrzewało w postępowaniu rodzica podstępu. Z całkowitą ufnością i miłością odda się wpływom Ojca, by Ten mógł zapewnić mu wszelkie łaski niezbędne do bycia człowiekiem prawdziwie szczęśliwym, bo zbawionym i cieszącym się życiem wiecznym w Królestwie Niebieskim.
Co zatem z twoją wolą?...
To wybór, którego możesz dokonać. Prawa do tegoż wyboru Bóg cię nie pozbawił. Ucz się więc i pracuj, rozwijaj swoje talenty i zamiłowania, wypełniaj pracowicie i starannie codzienne obowiązki, a tym samym „oddawaj cezarowi to, co do cezara należy”, żyj po prostu pełnią życia, ale zgodnie ze swym sumieniem, byś mógł po każdym dniu spać spokojnie, „oddając Bogu to, co do Boga należy”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz