„Wtedy
faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by Go pochwycić w mowie. Posłali więc
do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli:
„Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz.
Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam
więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?”. Jezus
przejrzał ich przewrotność i rzekł: „Czemu wystawiacie Mnie na próbę,
obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową!”. Przynieśli Mu denara. On ich
zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”. Opowiedzieli: „Cezara.”. Wówczas rzekł
do nich: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy
do Boga.”.Gdy to usłyszeli, zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli.”
(Mt 20,15-22)
Przytoczone wyżej Słowo Boże z Ewangelii według św. Mateusza jest dla mnie busolą, wskazującą odpowiedni kierunek codziennego życia, którego szlakiem powinnam zmierzać, by móc obowiązkami, postępowaniem, wyborami i decyzjami oraz zamierzeniami i marzeniami, pracą i powołaniem rozwijać się duchowo, uświęcać i być radością oraz dumą Ojca Niebieskiego. Przytoczona wypowiedź Jezusa jest formą pomocnej dłoni, prowadzącej człowieka do Królestwa Niebieskiego. Owe Słowo Boże jest nauką, wyjaśniającą, w jaki sposób należy żyć, by w Miłości dostąpić stanu szczęścia i bezpieczeństwa, by zostać zbawionym, bo przecież we wspomnianym celu uzyskania łaski zmartwychwstania trzeba nie tylko wierzyć, ale i żyć w Chrystusie (J 11,25-26).
Bardzo często spotykam
ludzi nękanych zagadnieniem, dotyczącym chrześcijańskiego obowiązku wypełniania
woli Bożej – obowiązku płynącego z miłości człowieka do Ojca Niebieskiego, a
nie z paraliżującego strachu przed potępieniem i surowością Stwórcy, ze strachu
zmuszającego konkretną osobę do niewolniczego podporządkowania się Panu jako
Sędziemu Miłosiernemu, ale i wymagającemu, bo Sprawiedliwemu! przede wszystkim („Miłosierdzie
moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe” – „Dzienniczek” św. Faustyna
Kowalska). W owych spotkaniach nierzadko pojawia się, prowokowane szczerą
rozmową, buntownicze pytanie, zdradzające nie tylko drobne rozgoryczenie, lecz
także płochliwą niezgodę na wyżej przedstawiony stan rzeczy – „A, co z moją
wolą?!”… Wielu (zwłaszcza młodych) ludzi w owych zależnych relacjach człowieka
od Boga zdaje się tracić własną tożsamość, niezależność, wolność. Wielu czuje
się zagubionych i porzuconych, bo w panicznym lęku szukających złotej metody na
szlachetne, szczęśliwe życie doczesne, zwycięsko prowadzące nas do Królestwa
Niebieskiego poprzez uczciwe i godne wypełnianie codziennych obowiązków, jak
również poprzez uświęcanie duszy i ciała, bo wypełnianie Bożej woli i
przestrzeganie zasad Kodeksu Moralnego jakim jest DEKALOG.
Zatem! – człowiek musi
znaleźć środek ciężkości, który pomoże mu zachować harmonijną, niemal
nienaganną równowagę na krawędzi, dzielącej dwa sąsiadujące ze sobą i jakby
bliźniaczo zrośnięte światy, a mianowicie na krawędzi życia doczesnego z życiem
wiecznym, by nie naraził się na skrajności, które (w moim odczuciu) nie są miłe
Ojcu Niebieskiemu. Nie można bowiem całkowicie skupić się na sprawach i obowiązkach
przyziemnych, zaniedbując Pana Boga i spychając Stwórcę Wszechmogącego do
kategorii roli drugoplanowej. Nie można jednakowo skoncentrować się jedynie na
modlitwie i uwielbianiu Ojca Niebieskiego kosztem powołania, które należy
realizować i wypełniać w życiu doczesnym. Człowiek musi zachować wewnętrzną
harmonię i równowagę. Musi wielbić i adorować swego Pana nie tylko modlitwą,
ale i starannym, sumiennym oraz uczciwym i rzetelnym wypełnianiem przyziemnych
obowiązków, by „oddać cezarowi to, co należy do cezara” (Mt 22,23) –
wypełnianiem tychże obowiązków doczesnych zgodnie z wolą Ojca Niebieskiego, aby
„oddać Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,23). Człowiek musi zatem starać się
pogodzić owe dwa, wyżej wymienione zobowiązania, by móc nazwać się uczniem Jezusa
i by móc zostać zbawionym dzięki wierze w Chrystusa i dzięki życiu w Nim
poprzez przestrzeganie oraz wcielanie Nauki Słowa Przedwiecznego w
rzeczywistość, a jednakowo w relacje międzyludzkie. Uważam bowiem, że jesteśmy
odpowiedzialni za to, co dzieje się wokół nas, co się kształtuje i co tworzy,
co rozwija i zakorzenia w formie tradycji, kultury, obyczajów i zwyczajów
stanowiących treść relacji międzyludzkich, a jednocześnie jesteśmy
odpowiedzialni przed Bogiem i tym samym zobowiązani do rozliczenia się z naszej
codziennej pracy, zainwestowanej w kreowanie współczesnego świata. Człowiek nie
może być obojętny wobec zachowań, propozycji, decyzji, procesów, działań –
wobec wszystkiego, co niszczy dzieło Stwórcy i deformuje pożerającym go
robactwem zła. Człowiek – moim skromnym zdaniem – ma obowiązek dbać o świat i
społeczeństwo, gdyż w ten właśnie sposób ma możliwość okazania swemu Panu
szacunku, uwielbienia i wdzięczności. Koncentrowanie się tylko na tym, co do
Boga należy, poprzez zachowanie zatwardziałości w obojętności wobec wydarzeń i
faktów, jak i w zaniedbywaniu codziennych obowiązków, staje się w
rzeczywistości skrajnością. Chrystus wyraźnie zachęca człowieka do utrzymania
harmonijnej równowagi pomiędzy tym, co doczesne, a tym, co wieczne i istotne,
bo będące Prawdą. Musimy zatem „oddać cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu
oddać to, co należy do Boga”. Musimy modlić się, wielbić swego Ojca
Niebieskiego, ewangelizować, ale jednocześnie musimy dbać o świat współczesny i
społeczeństwo, tradycję i kulturę, obyczaje i zwyczaje, relacje międzyludzkie,
by całe nasze otoczenie i środowisko były wypełnieniem woli Boga i
urzeczywistnieniem codziennej modlitwy:
„święć się Imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w Niebie, tak i na ziemi”.
Pan nas nie zniewala. W
Ojcowskiej Miłości i Mądrości pragnie naszego szczęścia, dlatego od nas wymaga,
dlatego prosi, byśmy byli Mu posłuszni. Bóg nie odbiera człowiekowi wolnej
woli. Ojciec nasz Wszechmogący zachęca nas jedynie do zachowania ostrożność wobec
złego, do wypełniania Jego przykazań, bo tylko w ten sposób może nas chronić,
bo tylko w ten sposób może nas ocalić i zachować od ognia piekielnego, bo tylko
w ten sposób może wszystkie dusze poprowadzić do Nieba i pomagać szczególnie
tym, którzy najbardziej potrzebują Jego Miłosierdzia. Jednak, by mógł o nas
zadbać, jak Ojciec Miłujący o ukochane dzieci, potrzebuje naszej zgody na
współpracę. Od człowieka zależy sukces Bożego planu, a jednakowoż ludzkie
szczęście. Od woli człowieka zależy jego przyszłość.
Z Bogiem łączą nas
bowiem relacje ukształtowane na fundamencie czystej Rodzicielskiej Miłości.
Uczniowie Jezusa są dziećmi Ojca Niebieskiego. Winniśmy więc mieć nie tylko
wiarę, ale i świadomość oraz przekonanie, że żaden rodzic, szczerze kochający
swe pociechy, nie skrzywdzi własnego potomstwa, a będzie nawet kosztem siebie
samego dbał o wszelkie dobro, by zapewnić umiłowanym córkom oraz synom
bezpieczeństwo i szczęście. W obliczu owego zaangażowania żadne dziecko nie
będzie nigdy podejrzewało w postępowaniu rodzica podstępu. Z całkowitą ufnością
i miłością odda się wpływom Ojca, by Ten mógł zapewnić mu wszelkie łaski
niezbędne do bycia człowiekiem prawdziwie szczęśliwym, bo zbawionym i cieszącym
się życiem wiecznym w Królestwie Niebieskim.
Co zatem z twoją
wolą?...
To wybór, którego
możesz dokonać. Prawa do tegoż wyboru Bóg cię nie pozbawił. Ucz się więc i
pracuj, rozwijaj swoje talenty i zamiłowania, wypełniaj pracowicie i starannie
codzienne obowiązki, a tym samym „oddawaj cezarowi to, co do cezara należy”,
żyj po prostu pełnią życia, ale zgodnie ze swym sumieniem, byś mógł po każdym
dniu spać spokojnie, „oddając Bogu to, co do Boga należy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz